tag:blogger.com,1999:blog-67286438852228245802024-03-05T13:37:01.232+01:00We Are Young And DumbAnonymoushttp://www.blogger.com/profile/11164499763952491409noreply@blogger.comBlogger21125tag:blogger.com,1999:blog-6728643885222824580.post-7589631014957146392015-09-01T00:04:00.002+02:002015-09-01T00:04:25.768+02:00Rozdział 19 ~ Cause I know your secrets<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">To był pierwszy dzień, kiedy Carlos sprawował opiekę nad
swoim pierworodnym. Nie pełną opiekę, bo w sądzie Kath wystąpiła ze swoją
nieludzko długą przemową, o tym, jak odebranie dziecka wpływa na matkę, więc
ona również miała przywileje rodzicielskie. Nie miał zielonego pojęcia, co
zrobić z dzieckiem, więc wcisnął Danielowi telefon do ręki i zadowolony
stwierdził, że po sprawie. I faktycznie było po sprawie przez godzinę, ale
telefon się rozładował, w telewizji nic ciekawego, a dziecko głodne. Pena
sprawdził wszystkie szafki i lodówkę. Nic prócz zupek chińskich, mrożonej
pizzy, dwu litrową pepsi oraz dwóch butelek Bourbona nie znalazł. <br />
- Pizza? Mama mówi, że to trujące i nie powinienem tego jeść. – Powiedział
chłopiec, przypominając sobie, co Katherine mówiła o fast-foodach i mrożonkach.<br />
- Nie słuchaj tej cholernej mamy, bo nie wiem, co ci zrobię. Pizza lub
głodówka, wybieraj.<br />
- Niech ci będzie, ale jeżeli mi nie zasmakuje to ugotujesz coś?<br />
- Przypomnij mi, ile masz lat? – Zapytał Carlos, kiedy rozmrażał pizzę w
mikrofalówce.<br />
- Za dwa tygodnie cztery.<br />
- Psychicznie, nie fizycznie.<br />
- Coś około ośmiu… dziesięciu?</span></div>
<a name='more'></a><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Danny’emu pizza przypadła do gustu. Lecz po nakarmieniu dziecka, malucha
dopadła nuda. I nawet kreskówki straciły swój urok. Klocki nie bawiły, jak
dawniej. Wielki pluszowy miś, nie wydawał się już taki pluszowy. Carlos wiedział,
co to znaczy.<br />
- Pojedziemy do dziadka? – Odezwał się Daniel, patrząc na ojca swoimi
niewinnymi czekoladowymi oczami, którymi nikomu jeszcze nie udało się oprzeć.<br />
- Nie rób tego.<br />
- Czego? – Zapytał niewinnie chłopiec.<br />
- Tych oczu zbitego szczeniaka. <br />
- Proszę!<br />
- Ugh, wisisz mi przysługę. – Powiedział Carlos, a potem uświadomił sobie, że
mówi do trzy, prawie czterolatka. – Jesteś taki dziwny…<br />
- Jestem twoim synem.<br />
- No nie gadaj.<br />
<br />
Zmuszeni do ciężkiej pracy przenoszenia pudełek pod nadzorem Mii, James,
Kendall i April pomagali jej w wyprowadzce. Podczas gdy ostatnio Mia wchodząc
do kuchni widziała nagiego faceta w samym fartuchu kuchennym, robiącego
jajecznicę, dziewczyna stwierdziła, że to już czas na zmianę. Kupiła mieszkanie
dwie ulice dalej. Małe, ale na jedną osobę w sam raz. <br />
- Czemu my to robimy? – Zapytał James przynosząc kolejne pudełko z rupieciami.<br />
- Ponieważ znam wasze sekrety. – Powiedziała Mia przeglądając jej stare
ubrania.<br />
- Ta, jasne. Udowodnij.<br />
- Kiedy byłeś mały próbowałeś ut-<br />
- Okej, okej. Rozumiem. Idę po kolejne pudełko. – Westchnął przegrany. Mii się
to spodobało, zwłaszcza, że byli też inni słuchacze.<br />
- A czemu to zrobiłeś?<br />
- Miałem siedem lat, a on był wkurzający. <br />
- Dlatego próbowałeś utopić swojego brata? – Spytała Mia, a April opuściła
pudełko przez szok, który ją ogarnął.<br />
- Sorki. – Wymamrotała blondynka i wróciła do tego, co robiła wcześniej<o:p></o:p></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br />
Kiedy nareszcie skończyli zaczęli świętować kupno nowego mieszkania. Dwa
sześciopaki piwa zniknęły w mgnieniu oka, głośna muzyka denerwowała nowych
sąsiadów, a grono imprezowiczów poszerzyło się o jakieś osiemdziesiąt osób.
James tańczył z jakąś dawną znajomą Mii, był już lekko wystawiony, ale myślał w
miarę trzeźwo. Zobaczył dwie znane obściskujące się buźki. Szatyn nie chciał
skarżyć, więc udał, że niczego nie widział. Uśmiechnął się do dziewczyny przed
nim, a potem obrócił się jeszcze raz do obściskiwaczy. Zamiast liżącej parki
zobaczył swojego najlepszego przyjaciela okładającymi pięściami drugiego
najlepszego przyjaciela. Od razu podbiegł do nich, rozdzielił Kendalla i Logana,
zanim któryś stracił zęby lub śledzionę. Ludzie zebrali się dookoła, by
zobaczyć czy ktoś jeszcze oberwie i jak wielka będzie drama. Czasami jest to
ciekawsze niż telewizja.<br />
- Co wy do cholery robicie?! – Krzyknął na nich James.<br />
- Stoimy i się gapimy. – Odpowiedział jeden z gości.<br />
- Nie wy, idioto. Wy! – Wskazał na swoich przyjaciół.<br />
- To on się miział z moją siostrą! – Krzyknął zdenerwowany Schmidt.<br />
- Ona ma osiemnaście lat, robi co chce, całuje kogo chce. – Logan próbował się
usprawiedliwić, ale nie sądził, że to pomogło.<br />
- Jeżeli się nie zamkniesz w tej chwili, zabiję cię. – Blondyn go ostrzegł.
Henderson, więc zmienił taktykę. <br />
- Wiesz co? W całowaniu jest świetna, ale w łóżku to po prostu bogini. – Logan
wiedział, ze tylko bardziej nakręca swoje już dosyć zdenerwowanego przyjaciela,
ale to sprawiało mu przyjemność.<br />
- Okej, robi się jeszcze bardziej nieprzyjemnie… Może pójdziemy na zewnątrz, by
nie psuć innym zabawy? – Powiedział James, a wszyscy ludzie się rozeszli. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">I w Pena uległ synowi zawiózł go do swojego ojca. Człowieka,
który zawsze będzie uważał, że jego syn zmarł dwadzieścia sześć lat temu, a
osoba, która właśnie pukała do jego drzwi była mordercą. Mężczyzna ledwo
otworzył drzwi, a widząc Carlosa już zaczął je zamykać, ale zobaczył swojego
wnuka. Uśmiech pojawił się na jego twarzy. Z radością powitał Danny’ego, a na
własnego syna nie miał ochotę patrzeć. Tak więc, Carlos się ulotnił, jak
najszybciej. Pojechał do domu, odpoczął dwie godziny, pograł na konsoli i o
dwunastej w nocy wyszedł. Zdążył do Mii i widział całą akcję. Podszedł do
głównej bohaterki tego wydarzenia.<br />
- No to ładnie… Nie lepiej było zostać prze gościach z Mac’a? – Zapytał
Latynos. Bella się zaśmiała i spojrzała błagalnie na przyjaciela.<br />
- Błagam cię… Banda kolesi, którzy nie mieli co ze sobą zrobić po studiach, są
przekonani, że kiedyś przyjdzie taka ja i zostawi im swój numer, zaczną się
umawiać i wielka miłość. God, lubię się zabawić facetami i lubię seks. To
proste. A z Logie’m kręcę od dwóch miesięcy, coś z tego może będzie, a może
nie… Zależy, czy nie zginie z ręki Kendalla lub Kendall nie zginie z jego ręki.
A gdyby pozabijali się nawzajem? Straciłabym chłopaka i brata… To znaczy obaj
mnie wkurzają, ale…<br />
- Nikt nie umrze, o czym ty gadasz? I skoro jesteś z Hendersonem… ohyda. To
czemu do cholery sypiasz z innymi?<br />
- Takie moje małe hobby. Całkiem ekscytujące, dajesz swój numer obcej osobie,
zastanawiasz się czy zadzwoni. A kiedy to robi umawiasz się z nią. Najgorzej
jest, kiedy papla bez sensu, wtedy można być wrednym, bo co stracisz? Zazwyczaj
trwają do końca, ale nienawidzę, kiedy chcą się znowu spotkać. Wiesz ile razy
zmieniałam numer? Masakra! – Brunetka wytłumaczyła mu wszystko po kolei.<br />
- Muszę tego kiedyś spróbować. Kiedyś brałem syna do parku, dużo młodych matek,
opiekunek lub starszych sióstr… Działało. – Uśmiechnął się na wspomnienie tych
wszystkich pięknych, młodych kobiet. I sam zauważył niezłą laskę. – Muszę cię
teraz opuścić…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Maslow i jego dwóch skłóconych kumpli wyszli za budynek. Nie
było tam nikogo, kilka śmietników i szczurów szukających jedzenia. Obaj
mężczyźni przeklinali się nawzajem, a James ich uspokajał. Szatyn, który już
nie wiedział co robić po prostu powiedział.<br />
- Okej, bijcie się skoro tak bardzo tego chcecie, ale nie przy ludziach!
Jeszcze ktoś policje wezwie, a będziecie mieli obaj przesrane. – Przez chwilę
patrzyli w milczeniu na Jamesa, a po chwili zaczęli się tłuc. Szatyn w tym czasie
wyciągnął paczkę papierosów, wziął jednego, a resztę schował. W pewnym momencie
myślał, że trzeba będzie urządzić pogrzeb, ale nagle jego przyjaciele przestali
się tłuc. Zgodnie z jego planem.<br />
- Przeszło mi. Wracamy? – Spytał Schmidt. <br />
- Jaja sobie robisz? Spójrzcie na siebie. Jeden i drugi krwawi, do szpitala,
nie na imprezę. – Powiedział James, który był lekko przerażony ich stanem. <br />
- No, ale my się dobrze czujemy… Mamo. – Logan nienawidził, kiedy to James
stawał się niańką, raz był wyluzowany, raz nadopiekuńczy.<br />
- Dobra, daruje wam. Ale i tak nie pokażecie się tak ludziom. Do domu, do
łóżka, bójeczek na dobranoc wystarczy.<br />
- Kutas. – Henderson wyzwał go pod nosem.</span><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b>^*^</b><br />W końcu napisałam. Długo to trwało. Ale jestem, chyba na stałe :P A jak u Was?</span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11164499763952491409noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-6728643885222824580.post-13126231435990460492015-05-28T00:00:00.000+02:002015-05-28T00:00:00.371+02:00Rozdział 18 ~ I thought someone stupid but you didn't it<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">James trzasnął sobie nową furę. Piękne, nowe Bugatti Veyron,
o którym marzył przez ostatnie kilka dni. Kupił je zaraz po swoich urodzinach,
o których wszyscy zapomnieli. Zapomnieli i Jamesowi było smutno, kupił sobie
auto warte majątek i od razu poczuł się lepiej. Autem pojechał do rodziców. Tak
szczerze to pojechał do brata, by przechwalać się swoim nowym nabytkiem. Z
Davidem rywalizował odkąd tylko David nauczył się mówić. Najpierw chodziło o
zabawki. Ogromne kolekcje zabawkowych autek, klocków Lego i żołnierzyków przez
lata gromadziły się w ich pokojach, byleby mieć więcej od rodzeństwa. I tak
wszystko wylądowało na strychu. Z racji, że James starszy od swego brata był o
pięć lat, wyrósł z zabawek, kiedy David nadal się bawił. Zawsze przyjaźnił się
z Loganem, Kendallem i Carlosem, potem dołączyła do nich Bella i Mia, a na
końcu April, więc David zazdrościł bratu przyjaciół. Potem James sobie
odpuścił, ale David dalej uczestniczył w tej grze i chciał być najlepszy.
Zdobywał najlepsze oceny w szkole, a zachowanie miał zawsze wzorowe. Rodzice
byli dumni ze swojego najmłodszego syna, ale Jamesowi na szkole nie zależało.
Mimo, iż szatyn nie miał najlepszych kontaktów z ojcem to firma miała przejść i
tak na niego. Gdyby Edmund Maslow wydziedziczyłby syna, ludzie zaczęliby gadać,
a ta rodzina by tego nie utrzymała.</span></div>
<a name='more'></a><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> Ojciec Jamesa rzadko bywał w domu, z racji,
że jego firma dopiero rozkwitała. Początkowo każdy myślał, że to będzie małe
przedsiębiorstwo, ale kiedy zyski były coraz większe, a rodzina Jamesa stała
się miliarderami nie można było narażać się na takie plotki. James podjechał
pod dom rodziców. Wysiadł z pojazdu i zapukał do drzwi. Otworzyła mu jego
matka, która powitała go z uśmiechem na ustach. W progu pojawił się również
ojciec chłopaka, zaskoczony i zadowolony z wizyty syna. Stali na werandzie, bo
nikomu nie przyszło do głowy, by wejść do domu, ale to może i lepiej, bo kiedy
David zauważył, że jego rodzice z kimś rozmawiają, zaciekawiony podszedł tam do
nich. O to właśnie chodziło Jamesowi. Rodzina Jamesa siedziała na werandzie,
James rozmawiał z rodzicami, ukradkiem patrząc na brata. Davidowi bardzo
podobał się ten samochód, ale nie chciał tego okazać, więc co chwilę zerkał w
jego stronę, ale czasami patrzył zupełnie gdzieś indzie, by zmylić Jamesa.
David stał i opierał się o barierki na werandzie, obserwując dalej pojazd.
James podszedł do brata, zostawiając rodziców, rozmawiających pomiędzy sobą. <br />
- Chcesz się przejechać? – Zapytał. I nawet, jeśli nienawidził człowieka, który
stał wtedy obok niego to dałby mu się przejechać, byleby wzbudzić w nim
zazdrość.<br />
- Co, ja? Nie w życiu. Tym twoim badziewiem? Daj spokój James, nie sądziłem, że
jeszcze bawisz się zabawkami. – Powiedział David, ale w duszy bardzo chciał się
przejechać. Żałował, że nie potrafił nawet powiedzieć głupiego „t<i>ak”</i> swojemu starszemu bratu.
Zdenerwowany na siebie, Jamesa, auto i wszystko, David wrócił do domu. James
dokończył rozmowę z rodzicami i wrócił zadowolony i dumny z siebie do domu. <o:p></o:p></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Kendall włączył laptopa i odpalił Skype’a. Dawno nie gadał
ze swoją siostrą, a był ciekawy, co u niej słychać, a tak szczerze chciał kasy.
Wydawało mu się to śmieszne, że on i jego rodzeństwo mają inne nazwiska i
imiona z podwójnym „l”. Dodatkowo, żadne z nich nie było podobne do matki.
Każde z nich było w większej części swoim ojcem, więc kompletnie nie wyglądali,
jak rodzeństwo. Jego starsza siostra miała dwadzieścia osiem lat, mieszkała w
Burbank razem z mężem i ich córką, Nadine. Ponoć Kendall był wujkiem, ale kiedy
ostatnio opiekował się swoją siostrzenicą, zgubił to dziecko, na szczęście dla
jego siostry i szwagra się znalazło. Zadzwonił na Skype do <i>„Molly Hanson”</i>, ale nadal nie mógł się przyzwyczaić do nowego
nazwiska swojej siostry, mimo, iż była mężatką ponad trzy lata. <br />
- Ile chcesz? – Już na wstępie blondyn usłyszał pytanie, które miało być
głównym celem jego rozmowy.<br />
- Kto powiedział, że ja czegoś od ciebie chce? Może się stęskniłem? <br />
- I kto ci niby uwierzy? <br />
- Myślałem, że ktoś głupi, ale ty nie uwierzyłaś… <br />
- Ciesz się, że nie stoję obok ciebie, bo byś oberwał.<br />- Uuuu… Jaka agresywna, tak samo, jak Młoda. – Kendall wspomniał ich młodszą
siostrę. Chyba agresja to była jedyna ich wspólna cecha. <br />
- Cicho bądź i mów ile hajsów ci trzeba.<br />
- Wiesz, co? Ja tu tak dzwonię do mojej ukochanej starszej siostry, by zapytać,
jak zdrówko, jak twoja pociecha i ten twój mąż-debil się trzymają, a ty mi tu
ciągle o hajsach pitolisz! Ogarnij się. <br />
- Przestań, bo się rozłączę.<br />
- Oesu… Jesteś taka, jak zawsze. Cholernie wkurwiająca. <br />
- Nawzajem i pa.<br />
- Pół tysiąca. <br />
- Na co ci tyle?<br />
- Co cię to? Pożyczysz?<br />
- Chyba nie wiesz, co znaczy <i>„pożyczyć</i>:”,
kiedy pożyczasz to potem oddajesz. Ty tylko bierzesz.<br />
- Jeden pies. Znasz mój numer konta. Pa.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Sprawa z opieką nad Danielem dalej się ciągnęła. Sąd był
dalej bardziej po stronie Carlosa, ale cóż… Pena nie jest odpowiedzialnym
człowiekiem, a Katherine jest. Chociaż Carlos nie jest tak nadopiekuńczy i
dziecko będzie czuło się swobodniej niż u matki. A sędzia i prokurator wzięli
łapówkę i było dwa do jednego dla Carlosa. Carlos był na wygranej pozycji i ta
cała afera, wściekłość i zdeterminowanie jego eks, było dla niego zabawą.
Latynos jednak nie wiedział czy poradzi sobie jako ojciec. Na początku chodziło
mu tylko, o to by dopiec Katherine i dopiero teraz zauważył konsekwencje, jak i
wydatki. Rola samotnego ojca niezbyt mu pasowała, ale wolał to niż Katherine
sprawująca opiekę nad jego pierworodnym dzieckiem. Pewnie drugiego bachora nie
będzie miał, a kiedy zabierze Katherine Danny’ego to Kath i Steve będą mogli
sobie zrobić ich więcej. Latynos obmyślał, jak tu pogodzić jego życie z wychowywaniem
dziecka i wymyślił, że kiedy będzie chcieć się pozbyć syna to Katherine by go
najchętniej wzięła. Ale idzie potem „ale”. Wzięłaby i nie oddała, bo Katherine
była chora psychicznie. Wyprowadzała Daniela na smyczy, kiedyś się zdenerwowała
na syna, że na rysunku zatytułowanym „rodzina” był Carlos i jego przyjaciele, a
po urodzeniu syna, zaczęła bić Carlosa, który jej potem oddawał, ale to była
samoobrona to ona poszła na trochę do paki. To wystarczyło sędziemu. Opiekę nad
Dannym zaczął sprawować Carlos. Obie strony były ciekaw, co z tego będzie…</span><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b>^*^</b></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Ja nie mam nic do dodania. To jest krótkie i przepraszam za to. Głupi maj.<br />Miłego wszystkiego :)</span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11164499763952491409noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-6728643885222824580.post-46727837747022661262015-05-22T16:40:00.000+02:002015-05-22T16:40:11.052+02:00Rozdział 17 ~ But I'm not pregnant<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Kiedy Logan się obudził leżał nagi w swoim łóżku. Zauważył,
że jest w otoczeniu trzech ładnych kobiet. Żałował, że nie pamiętał tamtej
nocy, bo pewnie była ciekawa. Głowa go bolała, ale Henderson czasami lubił
zaszaleć, więc by nie latać w jedną i drugą stronę miał tabletki na ból głowy
przy łóżku. Chłopak ubrał dresy i białą koszulkę w serek. Poszedł do kuchni i
zrobił sobie i jego trzem nowym znajomym kanapki. Miał nadzieję, że to nie były
prostytutki, bo owszem, kasę miał, ale nie chciało mu się wydawać pieniędzy.
Dziewczyny się obudziły, były trzema koleżankami. Pogadali godzinę z
Hendersonem. Logan dowiedział się, że są z Bostonu, a do Los Angeles
przyleciały na wakacje, by się rozerwać. Miło rozmawiali, ale nowo poznane
dziewczyny musiały wracać do domu. Jedna z nich nawet zostawiła Loganowi swój
numer telefonu. On oczywiście go zapisał w komórce, przy okazji sprawdził, czy
nie ma jakiś żenujących lub upokarzających filmików z wczorajszej nocy. Był
tylko filmik, na którym on i jakiś koleś wymiotowali, ale nic poza tym. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Logan błagał żeby nikt go nie odwiedzał tego dnia, bo mu się
nie chciało z nikim rozmawiać, ale Pechowiec Brian nad nim czuwał. Przyszedł
Carlos i Mia, wpuścił ich do środka. Niechętnie, ale wpuścił. Carlos już od
progu wołał, o jakiejś wycieczce, podczas gdy Mia krzyczała za nim. Henderson
był śpiący i bolała go głowa, ale ta dwójka nie chciała mu dać spokoju. Słuchał
kłótni swoich przyjaciół i dopiero potem zrozumiał, o co chodzi. Carlos chciał
pojechać na wycieczkę do Las Vegas, ale Mia mówiła, że to wycieczka dla
emerytów. Latynos jednak jej nie słuchał i dalej mówił swoje. Pena był kiedyś
ze swoim ojcem w Vegas, to znaczy Carlos przesiadywał całe dnie w pokoju
hotelowym nie mogąc się nigdzie ruszyć, podczas gdy jego ojciec dobrze się bawił,
a kiedy wracał pijany do hotelu robił Carlosowi awanturę o nic. Ale Carlos
naprawdę chciał do Vegas. Mia nie wytrzymywała z nim psychicznie, a Logan tylko
na to patrzył. Udało im się uciszyć Latynosa, który milczał, jak grób, kiedy
Mia zaczynała macać Logana w okolicach sutków. Logan był zdziwiony, ale nie
kwestionował, tylko się śmiał słysząc śmiech Mii. Ona miała bardzo specyficzny
i niezapomniany śmiech. Niczym Niall Horan lub Walduś z Kiepskich. Po jakimś
czasie Mia przestała macać Hendersona. Oboje skupili uwagę na Carlosa, który
zagryzał wargę, by być cicho.<br />
- Ulżyj sobie i gadaj. – Powiedziała Mia.<br />
- Będę miał synka! – Krzyknął szczęśliwy Carlos. Niebieskowłosa dziewczyna
zaczęła się zastanawiać czy Carlos wie, co to prezerwatywa, a Logan zastanawiał
się czy Carlos wie, że niepotrzebnie zrobił sobie kolejne dziecko. <br />
- Zabezpieczaj się, człowieku. – Odezwał się Logan. Carlos spojrzał na niego z
niezrozumieniem.<br />
- Ale ja nie jestem w ciąży… - Powiedział, a potem do niego doszły te słowa. –
Tfu! To znaczy ja nie mam dziewczyny w ciąży!<br />
- To, jakim cudem będziesz miał synka? -<br />
- Walczę o prawa rodzicielskie nad Dannym i do tej pory sąd jest po mojej
stronie. – Powiedział Carlos, ale kiedy zobaczył miny swoich znajomych, którzy
nie wierzyli, że sąd w Kalifornii go popiera powiedział resztę. – Przekupiłem
sędzię. – Logan i Mia uznali to za bardzo prawdopodobne, bo żaden debil za
darmo nie dałby Carlosowi praw rodzicielskich. Kiedy Daniel miał pół roku
Carlos kupił mu łamiszczękę, która malcowi nie mieściła się nawet w buzi. Na
szczęście dla Danny’ego i Carlosa w porę zjawiła się tam April, która
opierniczyła Latynosa. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">April, James, Kendall i Bella siedzieli w mieszkaniu Jamesa.
Z racji, że Kendall kupił nową grę, a ktoś przez „przypadek” rozwalił mu
młotkiem konsolę, trzeba było zagrać u Jamesa. Była to druga część gry o Miley
Cyrus, <i>„Wrecking Ball II”</i> tym razem można było grać grupowo. Kiedy grała jedna
osoba miała jednego przeciwnika, kiedy były dwie, grały przeciwko sobie lub
razem, ale przeciwko systemowi, kiedy trzy dwie były razem przeciwko jednej i
systemowi, a kiedy cztery były dwie drużyny. A ich było czterech. A składów
brak. <br />
- Może płeć piękna kontra płeć brzydka? – Zaproponowała April, bawiąc się swoim
padem.<br />
- Ale Kendall nie może być sam w drużynie! – Oburzył się James, który nie do końca
zrozumiał, co to płeć piękna i płeć brzydka.<br />
- Przyznajesz się, że jesteś kobietą? – Zapytał Schmidt, śmiejąc się z
wypowiedzi Jamesa.<br />
- Nie, po prostu ja jestem przystojny, a ty mi zazdrościsz. <br />
- James, płeć piękna to kobiety, a płeć brzydka to faceci… - Powiedziała Bella
załamując się Maslowem.<br />
- Czemu to wy macie być te piękne, co? Po to mnie bóg zesłał, bym udowodnił wam,
że faceci są przystojniejsi od kobiet. – Powiedział dumnie, jakby wygłaszał
mowę przed całą ludnością Stanów Zjednoczonych. Spojrzał potem na Schmidta i
jeszcze dodał. – Ale Kendall wszystko psuje. – Dziewczyny zaczęły się śmiać,
James oberwał od Kendalla w oko i zaczęli grać. Najwięcej punktów uzyskała
April i Bella, które punkty później wymieniły na Twerk-Bonusy, ulepszając swą kulę
i bardziej rozwalając chłopaków, którzy byli blisko poddania się. Co ciekawe,
mimo oszustwa i tak byli na straconej pozycji. Przepychali się na kanapie, by rozproszyć
swoje koleżanki, ale wszystko na nic. Dziesięć Twerk-Bonusów i osiem punktów
zdecydowanie przeważało nad dwoma nędznymi punktami. April dbała o prędkość i
siłę kuli zaś Bella o rozmach, a u chłopaków James dbał o to by Kendallowi się
nie udało mimo tego, że byli razem w drużynie, a Kendall dbał o to, by jak
najczęściej wyzwać Jamesa od debili. Na tym polegała przyjaźń. Po tym, jak dziewczyny
wygrały cztery razy, a chłopacy nadal nalegali na dogrywkę, bo dla nich cztery
do jednego było jak remis, zamówili pizzę. Pizza była wegetariańska, ale z
szynką, mięsem z gyrosa, peperoni, salami i kurczakiem, jednak nadal wegetariańska.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">By nie siedzieć cały dzień w domu Kendall, Bella, April i
James wykorzystali okazję i wyszli na miasto. Przechodząc obok spożywczego,
Bella spotkała swojego ojca. Córeczka tatusia, jak to córeczka tatusia się
stęskniła mimo tego że widziała go kilka godzin wcześniej. Bella chciała od
niego wziąć „trochę” pieniędzy, więc musieli do niego wszyscy podejść, skoro
szli grupą. Ani Kendall, ani James nie mieli miłego nastawienia do pana Evansa,
April ledwo go znała, więc nie oceniała. Mężczyzna miał tylko jedno dziecko i dwójkę
przybranych z poprzednich związków jego żony, ale tylko jego rodzona córka była
dla niego światem. Przytulił swoją córkę, patrząc mrożącym krew w żyłach wzrokiem
na dwóch kawalerów przed nim. Jego wzrok był niczym słoneczka z Teletubbies,
potrafił zajrzeć w głąb duszy. To było coś strasznego. Ten człowiek mógłby być
nieraz karany za groźby, znęcanie się psychiczne i fizyczne nad innymi, ale
każdy, kto doświadczył jego prawdziwości się bał nawet odezwać, więc James i
Kendall stracili język w ustach. Chcieli, żeby pan Evans dał tylko pieniądze
Belli i zniknął. Facet potem przywitał się z April i zagadał się z córką i jej
przyjaciółką, ignorując Schmidta i Maslowa. Czasami patrzył na nich swoim
krwiożerczym wzrokiem. Na szczęście dla reszty świata, normalnie był bardzo
miłym, kochającym swoją rodzinę mężczyzną w średnim wieku. W końcu pan Evans
sobie poszedł. Na April wywarł dobre wrażenie, ale ona wiedziała, że coś z nim
nie było do końca w porządku. Po tym dziwnym spotkaniu, czwórka bohaterów udała
się nad jeziorko za miastem. Dokładnie tam, gdzie Mia była ignorowana przez
Carlosa, bo on grał w głupie gry na telefonie. Najpierw w to miejsce
przychodzili tylko chłopcy, bo odkryli je, kiedy mieli pięć lat, więc nie znali
jeszcze Mii, Belli na świecie nie było, a April mieszkała w Bostonie. Dlaczego
czterech chłopców w wieku od pięciu do sześciu lat chodzili za takie wielkie miasto,
jakim jest Los Angeles? Bo lubili. Piłka i pompka nadal leżały pod drzewem.
Znowu James miał problem przeciwko składom w siatkówce. On był piękny i nie
rozumiał, czemu nazywają go płcią brzydką. Chłopak wymyślił, więc trzecią płeć
dla przystojnych mężczyzn…</span><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b>^*^</b><br />Kto nienawidzi Maja? Bo ja tak >.< Sprawdziany, nadrabianie, powtórki, więcej godzin nie jest dla mnie :P Czuję się dziwnie, dodając w piątek, ale w zeszłym tygodniu w ogóle rozdziału nie było. Powróciła Miley z drugą częścią swojej gry! Kto się cieszy? Ten rozdział nie był śmieszny, więc nie zdziwię się, kiedy ktoś to napisze.<br />Miłego weekendu xx</span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11164499763952491409noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-6728643885222824580.post-88749279091237581542015-05-10T13:52:00.000+02:002015-05-10T13:52:20.050+02:00Rozdział 16 - Are you retarded?<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Carlos wrócił do swojego ulubionego zajęcia. Grał na
telefonie przez cały dzień. Wstał o godzinie szóstej rano i do godziny
osiemnastej grał w Crossy Road. Żeby nie było, że cały dzień spędził w domu to
grał w parku. Byłby w parku dłużej, gdyby nie głupi facet ze swoim bachorem
zaczęli się wykłócać, żeby Latynos zszedł ze zjeżdżalni i pozwolił dzieciom się
bawić. Latynos był przeciwko temu, bo wszystkie ławki były zajęte. I nie
obchodziło go to, że o siódmej rano mógł sobie znaleźć miejsce, kiedy nikogo nie
było. Zjeżdżalnia była jego. Carlos nawet znał tego faceta i dzieciaka. Malec
chodził z Dannym do przedszkola, a z facetem się pokłócił o zajmowanie miejsca
na parkingu. Pena ustąpił i zszedł ze zjeżdżalni, ale powiedział dzieciakowi
kilka rzeczy, a malec się rozpłakał. Zadowolony Latynos wrócił do domu i od
razu zaczął dzwonić jego telefon. Była to Katherine. Carlos za cholerę nie wiedział,
czego ona chce od niego, ale odebrał.<br />
- Czego ode mnie chcesz? – Powiedział od razu, kiedy przyłożył słuchawkę do ucha.<br />
- Dzwonił do mnie pan Robinson. Dlaczego straszysz dzieci?! Przez ciebie Daniel
nie będzie miał przyjaciół. – Kobieta była wstrząśnięta. Carlos przewrócił
oczami.<br />
- Przeze mnie? To ty go wyprowadzasz na spacer na smyczy i robisz z niego
jakieś dziwne dziecko! I nie moja wina, że ojciec tamtego bachora się ze mną
kłócił. Gdyby tego nie robił sprawy by nie było. Nawet nie wiem, czemu do mnie
dzwonisz, psycholko. To tylko głupi bachor, któremu powiedziałem, że jutro
znajdzie w kuchni dwa martwe ciała swoich rodziców.<br />
- Dzwonię, bo to może wpłynąć na moją, Steve’a i Daniela reputację. A tobie
mogę zabronić kontaktów z Danielem, jeśli cały czas tak się odnosisz w stosunku
do dzieci.<br />
- Po pierwsze, przestań ciągle mówić Daniel, to jest Danny. Po drugie, gdzieś
mam waszą reputacje, po trzecie, nie możesz mi zabronić kontaktu z dzieckiem,
po czwarte lepiej obdzwoń wszystkich w kraju, by powiedzieć, że wystraszyłem
gówniarza i po piąte, nara. – Latynos się rozłączył. Zmienił nazwę kontaktu z „Katherine”
na „Psycholka”. Miał gdzieś, co ona mówiła. Nie mogła mu nic zrobić. A on mógł
zabrać jej dziecko, przecież liczy się tylko szczęście dziecka, a gdyby Danny
miał wybierać pomiędzy rodzicami bez zastanowienia wybrałby Carlosa.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Kiedy April wróciła do domu i zobaczyła wybitą szybę oraz
karteczkę „Okna nie wybiła Mia”. Zaczęła się zastanawiać, kto to zrobił. Mię od
razu wykluczyła, bo przecież na karteczce pisało, że to nie ona. Carlosa też
wykluczyła, bo widziała go w parku na zjeżdżalni. Jamesa też, bo pojechał po
Logana, więc Logana też można było wykluczyć. Został tylko Kendall i Bella. No,
ale Kendall rozwalił już szybę u Carlosa. Chociaż mógł rozwalić jeszcze drugą. W
każdym razie, April rozpoczęła śledztwo. Zaprosiła do siebie panią Evans i pana
Schmidta. Oboje mówili, że to nie oni.<br />
- Dlaczego nie przepytujesz innych, tylko nas? – Zapytała Bella.<br />
- Bo inni mają alibi. James pojechał wpłacić kaucję za Logana, Carlosa
widziałam w parku i był tam cały dzień, a Mia zostawiła karteczkę. –
Wytłumaczyła blondynka. Kendall i Bella spojrzeli na siebie ze zdziwieniem.<br />
- Jaką karteczkę? – Zapytał Schmidt. April wzięła karteczkę ze stolika i
przeczytała im. Oboje złapali się za głowę.<br />
- To jest pismo Mii. Musiała jakoś przynieść tą pieprzoną karteczkę, a skoro ty
jesteś osobą, która zawsze zamyka drzwi i twoi starzy też to znaczy, że musiała
wejść oknem. A jeśli okno zamknięte to wystarczy je wybić. Proste! - Bella się
zdenerwowała.<br />
- Skłamała tą karteczką? – April była zdziwiona. Nie wiedziała, że ludzie
potrafią kłamać.<br />
- Ty jesteś upośledzona? – Spytała Bella.<br />
- Nie… Ale nie wiedziałam, że ktoś może kłamać.<br />
- Mamy XXI wiek. Wszyscy kłamią. Nawet ja teraz kłamię, bo jeszcze są te
cholerne bachory, co nie potrafią mówić. – Odezwał się Schmidt. <br />
- Naprawdę? <br />
- Nie, na niby. <br />
Kendall i Bella wyszli z mieszkania rodziny Brown. April była strasznie
zdziwiona i zmieszana. To było nie do pomyślenia, że ktoś kłamie lub zachowuje
się nie kulturalnie. Zadzwoniła do Mii.
Okazało się, że to prawda. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Mia odwiedziła Jamesa wcześnie rano, opowiadając mu całą
sytuację. Maslow wiedział, że musi być dobrym kumplem i pomóc swemu koledze.
Wpłacił gówniane pięć tysięcy kaucji i dzięki niemu Logan wyszedł. Lecz zamiast
wrócić do domów pojechali do studia gdzie kręcą wiadomości. James zgodził się
tam pojechać tylko, dlatego że Logan miał jakimś sposobem zdobyć pieniądze.
James był ciekawy, jak brunet to załatwi. Oszukali pracowników, że są umówieni
na spotkanie z zarządcą tego wszystkiego. Ludzie pracujący tam okazali się tak
głupi, że wpuścili dwóch gości ubranych w dresy, z czego jeden był przed chwilą
w areszcie i wiedziała o tym cała Kalifornia, bo był w wiadomościach. Albo ci
ludzie nie oglądali wiadomości. Chociaż to było głupie, pracować tam i nie
oglądać wiadomości. To tak jakby ktoś pracował w firmie Nike i kupował koszulkę
w firmie Adidas lub pracował w firmie Converse i kupował buty marki Vans.
Henderson zażądał pieniędzy, bo nie wyrażał zgody na pokazywanie jego twarzy w
telewizji. Facet go wyśmiał, ale wtedy Logan powiedział, że ich pozwie. Może i
mieli tych swoich najlepszych prawników, ale Henderson miał Jamesa, który był
jednym z najważniejszych ludzi w Kalifornii. Logan mówił Jamesowi, że powinien
być drugim Christianem Greyem. Logan uzyskał dziesięć tysięcy dolarów. Pięć
oddał Jamesowi, a o reszcie pieniędzy wolał nikomu nie mówić. Żyjemy w XXI
wieku, tu jest pełno sępów.<o:p></o:p></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p><b><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">^*^</span></b></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p>Ja nie mam nic do powiedzenia w kwestii tego czegoś. Wstyd mi. I jeszcze przez cały maj będę dodawać nie regularnie, a potem 9 dniowa wycieczka i mnie nie będzie :( FUCK.<br />P.s. Zapraszam tych, co jeszcze nie czytali na <a href="http://kogan-love-story.blogspot.com/2015/05/rozdzia-2.html" target="_blank">drugi koganowy rozdział :)</a></o:p></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11164499763952491409noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-6728643885222824580.post-24684814099644646142015-04-30T00:00:00.002+02:002015-04-30T00:00:36.653+02:00Rozdział 15 ~ Liar!<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><i>Carlos był świetny z lekcji historii. Lubił także historię i
nauczyciela. Interesowały go postacie historyczne i wydarzenia. Szybko i łatwo
spamiętywał daty, potrafił zdefiniować wszystkie słowa związane z historią,
wyobrazić sobie ludzi żyjących w średniowieczu lub starożytności. Jednak w
szkole dostawał „F”. Druga Wojna Światowa była jednym z jego ulubionych
tematów, a z niego dostawał najgorsze oceny. Mimo iż zawsze ciągnęło go do
odpowiedzenia na pytanie nauczyciela lub zaznaczenia poprawnej odpowiedzi na
teście, odpowiadał źle i tak głupio, że cała klasa zanosiła się śmiechem.
Nauczyciel wiedział, że Carlos zna odpowiedzi i zawsze czekał na moment, kiedy
Latynos przestanie udawać głupa, ale to się nigdy nie stało. Carlosowi nie
chodziło o to żeby zdenerwować nauczyciela lub wprawić całą klasę w śmiech. Mu
chodziło o to, że nawet, kiedy by dostawał „A” jego życie by wyglądało tak samo
i w przyszłości i tak byłby nikim. Carlos nie był jednak osobą, która nie jest
ambitna i nie ma marzeń. On chciał być podróżnikiem w przyszłości i zwiedzić
cały świat, poznać różne kultury panujące w innych krajach, zwyczaje i tradycje
ludzi, ale był realistą i wiedział, że nic z tego nie będzie. Siedział właśnie
na lekcji historii i patrzył się tępo w zegar. Nauczyciel opowiadał uczniom o
tym, jak Europejczycy zniszczyli kulturę </i></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><i></i></span></div>
<a name='more'></a><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><i>rdzennych Amerykanów. Carlos lubił ten
temat, ale przeczytał go sobie w domu, by nie musieć uważać na lekcji. Latynos
bazgrolił po kartce z zeszytu. Narysował dwa patyczaki, które do siebie strzelały.
<br />
- Carlos, możesz mi powiedzieć, kto odkrył Amerykę? – Nauczyciel zadał takie
proste pytanie, że wszyscy uczniowie w klasie mieli nadzieję, że Carlos odpowie
dobrze. W duchu Pena się śmiał z pytania, ale nie planował podać dobrej
odpowiedzi.<br />
- Thomas Jefferson. – Odpowiedział chłopak, starając się zachować poważną minę.
Nauczyciel westchnął ze zrezygnowaniem i zabrał mu kartkę i wyrzucił do śmieci,
na co Carlos się oburzył. – Oddawaj to, debilu! <br />
- Chcesz iść do dyrektora? <br />
- On nie przewyższa cię inteligencją, więc co mi tam? – Zapytał retorycznie
Carlos. Chłopak podniósł swój plecak z ziemi i zaczął wychodzić z klasy.<br />
- Gdzie ty idziesz? – Zapytał nauczyciel obserwując, jak jego uczeń wychodzi na
korytarz szkolny.<br />
- Do domu. – Carlos zaczął opuszczać budynek szkoły. Wcale nie marzyło mu się
wracać do domu. Przypomniał sobie, że James poszedł na wagary i będzie cały
dzień w parku. Carlos, więc pobiegł do parku w celu spotkania się z
przyjacielem. Park, do którego chodzili był mały, więc Latynos łatwo znalazł
Jamesa. James siedział na ławce i bawił się scyzorykiem, który ukradł młodszemu
bratu i rysował ostrzem różne wzory na ławce.<br />
- Co robisz? – Zapytał Carlos siadając obok przyjaciela. <br />
- Nudzę się i czekam na Mię. – Odpowiedział James dalej się bawiąc scyzorykiem.<br />
- Mię? Czemu na nią czekasz? To dziwna dziewczynka z sąsiedztwa! Wiedziałeś
kiedyś jej rodziców? Nie! A wiesz, czemu? Bo ona ich zabiła! – Latynos
krzyczał. James zaczął się z niego śmiać, kiedy zobaczył Mię za plecami
Carlosa. Nie rozumiał Latynosa, bo przyjaźnili się z Mią już od roku, Carlos
też ją bardzo lubił, ale czasami miał takie napady, że paplał głupoty.<br />
- Witaj Carlosie. – Kiedy Carlos usłyszał za sobą głos Mii, krzyknął ze
strachu. Miał czternaście lat, a brzmiał jak pięcioletnia dziewczynka. <br />
- Nie gadam z szatanem. – Odpowiedział chłopak. James jeszcze bardziej się
śmiał z Latynosa i jego odzywek. – Niedaleko jest kościół, nie próbuj żadnych
sztuczek. <br />
- O co ci chodzi? Dziwny jesteś. – Powiedziała Mia patrząc się na Carlosa. <br />
- I kto to mówi? <br />
- Niechaj twoje potomstwo ma inteligencji niż ty. - Na te słowa Carlos parsknął
śmiechem. <br />
- Ja nie będę miał dzieci. – Powiedział z przekonaniem Latynos, ale Mia znała
doskonale przyszłość. <o:p></o:p></i></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><i><br /></i></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><i>Logan był zdenerwowany. Miał po prostu dosyć swoich rodziców.
Nie przeszkadzały mu nielegalne interesy, ale przeszkadzało mu to, że on musiał
mieć z tym coś wspólnego. Ojciec poprosił go, by Logan dostarczył towar jednemu
z uczniów. Logan go znał tego ucznia, bo chodzili razem na angielski i
siedzieli w gabinecie dyrektora. Henderson miał dosyć tego, jak często tam
trafiał. Leon, klient jego ojca najwyraźniej był tam pierwszy raz, bo był
strasznie zdenerwowany i najcichszy dźwięk sprawiał, że się trząsł.
Hendersonowi było go żal, ale sam chciał spróbować narkotyków i sam sprawił, że
potem będzie miał sprawę na policji. Logan zaczął sobie robić kawę, a kiedy już
ją zrobił usiadł obok Leona. Wtedy do pomieszczenia wszedł dyrektor wraz z
policją. Najpierw przepytywali Leona, więc Logan w spokoju mógł dokończyć kawę.
Potem pytali Hendersona. Chłopak powiedział im prawdę. Ojciec go zmusił. A on
tylko pomagał mu w pracy. Zakończyło się na tym, że pan Henderson trafił do
aresztu, czekając na rozprawę, Leon dostał kuratora, a Loganowi nic nie
zrobili. Co prawda, pani Henderson była zła na syna, że przez jego nieostrożność
jej mąż trafił do więzienia, ale bardziej obchodziło ją to, że teraz będzie
musiała sama pracować.<o:p></o:p></i></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><i><br /></i></span></div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><i>Kendall siedział u siebie w pokoju i pisał sobie
usprawiedliwienie do szkoły. Miał przed sobą stare usprawiedliwienie, które
było prawdziwe. Blondyn podrabiał pismo swojej mamy. Wychodziło mu to nawet
nieźle. Nauczyciele by się nie zorientowali, że to on pisał. Najgorzej jednak
było z podpisem. Zrobił sobie z dziesięć zwolnień, ale każde wyrzucał, bo
podpis nie był w najmniejszym stopniu podobny do oryginału. <br />
- Co robisz? – Schmidt usłyszał głos młodszej siostry za plecami.<br />
- Zadanie domowe. – Skłamał. Wątpił, że uwierzy, ale miał taką nadzieję.<br />
- Kłamca! – Ośmiolatka krzyknęła, a blondyn przyłożył jej rękę do ust, by nie
mogła mówić.<br />
- Zamkniesz się? – Zapytał, a ona pokiwała twierdząco głową. Chłopak ją puścił.
– Super.<br />
- Też chcę zwolnienie z lekcji. – Powiedziała przyglądając się kartce papieru.<br />
- Nie ma mowy. – Chłopak powrócił do pisania, podczas gdy jego siostra marudziła,
że chce zwolnienie. Kendall zamknął oczy i policzył w myślach do, trzech kiedy
ośmiolatka dalej marudziła. Złapał ją za ręce tak, że nie mogła nic zrobić.<br />
- To boli! – Krzyknęła dziewczynka.<br />
- I dobrze. Powiedziałem, że nie ma mowy i powinnaś wyjść z mojego pokoju, ale
nie. Ty marudzisz mi nad uchem, a potem jesteś obrażona, że ci zwolnienia nie
napisałem! - Blondyn wyprowadził ją z
pokoju i zatrzasnął drzwi przed nosem. Usłyszał płacz za drzwiami, ale się tym
nie przejął i wrócił do podrabiania usprawiedliwienia. </i></span><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><i><br /></i></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b>^*^</b><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">I jest 15 rozdział :) Średnio mi się podoba, ale cóż... Nieważne :P Teraz wiecie o rodzicach Hendersona :P Szczęśliwego czwartku!</span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11164499763952491409noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-6728643885222824580.post-87871918902065745762015-04-23T23:28:00.001+02:002015-04-24T10:00:28.055+02:00Rozdział 14 ~ Hi brother!<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">James obudził się w południe z wielkim uśmiechem na twarzy.
Uśmiech po chwili zgasł i na twarzy szatyna pojawił się smutek. James leżał w
łóżku przytulając poduszkę i wspominając ostatni dzień. To był jeden z
najlepszych dni, ale musiał oddać Pankracego Edmunda Nathaniela Ignacego
Sławomira. Leżał tak z trzy godziny, zaczęła dochodzić godzina piętnasta i ktoś
zapukał do drzwi. James nie odpowiedział i nie otworzył. Wspominał dalej
Penisa. Jednak ktoś za drzwiami nie poddawał się i dalej dobijał się do drzwi.
Bardzo nie chętnie podniósł się z łóżka. Spojrzał na siebie w lustrze. Wyglądał
niczym chrząszcz* przejechany walcem dwadzieścia razy. Nie przejął się tym, bo
uważał, że nadal jest bardzo przystojny. Otworzył drzwi i zobaczył Bellę z
jakimś kolesiem u progu drzwi.<br />
- Hej bracie! – Powiedziała brunetka, a James posłał jej zdziwione
spojrzenie. Kiedy dziewczyna nadepnęła mu na stopę zrozumiał, że ma udawać. <br />
- Hej. Gdzie byłaś?! Martwiłem się o ciebie! Miałaś mi pomóc, a ty zadajesz się
z tym o tutaj! – Wskazał na zmieszanego chłopaka u progu drzwi. – Może i masz
osiemnaście gównianych lat, ale nadal jesteś wstrętną gówniarą! <br />
- Nie drzyj się na mnie! – Dziewczyna grała. Nie raz namawiała, któregoś ze
znajomych, by pomógł jej się odczepić od jakiegoś natrętnego gościa. – Przykro
mi Luis, ale sam widzisz jaką mam sytuację w domu. Cześć. – Zamknęła chłopakowi
drzwi przed nosem, zanim tamten zdążył coś powiedzieć. James patrzył się na
dziewczynę, czekając na wytłumaczenie sytuacji.<br />
- Dałam numer gościowi, który wymieniał silnik w samochodzie ojca, jasne? –
Fuknęła i pokierowała się do kuchni. Otworzyła lodówkę Jamesa i zaczęła
wyciągać wszystko, co tam było.<br />
- Co ty robisz? – Zapytał obserwując, jak jedzenie z lodówki wędruje na blat.<br />
- Sprzątam. James? Czemu to jajko jest w maśle? – Odezwała się Bella, kiedy
wyjmowała jajko z masła.<br />
- Chciałem zobaczyć, czy kiedy wykluje się kurczak będzie cały z masła. –
Wytłumaczył dumny z siebie chłopak. Po chwili poczuł ból w okolicach krocza.
Złapał się w miejscu jego penisa i skulił się. – To za to, że jesteś taki
głupi.<br />
- Dzięki. – Pisnął dalej skupiając się na bólu. – Demon z ciebie, wiesz?<br />
- Wiem. – Odpowiedziała Bella i powróciła do lodówki. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Mia weszła na schody przeciwpożarowe, by szybko dostać się
do April. Zapukała w okno przyjaciółki, ale nikt lub nic jej nie odpowiedziało.
Na szczęście miała kamyk w kieszeni i rzuciła nim w szybę. Kiedy znalazła się w
pokoju blondynki nikogo tam nie było. Mia zaczęła szukać jej po całym
mieszkaniu. Sprawdziła chyba wszędzie, ale nigdzie jej nie było. Nikogo tam nie
było. Niebieskowłosa weszła do biura pana Browna i wyrwała karteczkę z notesu.
Napisała tam tylko <i>„Okna na pewno nie
wybiła Mia”</i> i zostawiła karteczkę na telewizorze. Po czym wymknęła się znów
oknem. Miała powiedzieć April o tym, że Logan znów zrobił coś be. Mia musiała,
więc zabrać się za to sama. Pojechała na posterunek policji. Nie była tam
pierwszy raz, sama była karana, jej matka była, Logan, Carlos i Kendall byli… <br />
- Dobry oficerze Franklin. – Przywitała się z siedzącym za biurkiem mężczyzną. <br />
- Pani Mia Clarckson… Chodzi o pana Hendersona? <br />
- Tak. – Mia tak naprawdę chciała już stamtąd iść, a potem zrobić Loganowi
jesień średniowiecza. <br />
- Został zatrzymany i siedzi w areszcie, prawdopodobnie będzie siedział. Skąd
tacy ludzie się biorą? Pan Henderson napił się z butelki wody, a potem na mnie
napluł, mówiąc, że słonie tak robią! Jeśli nie trafi do aresztu to pewnie na
oddział psychiatryczny. – Powiedział oficer Franklin.<br />
- A ile kosztowałaby kaucja, bo ten debil zapewne dostanie miesiąc, a będzie
siedział rok za bójki. – Westchnęła Mia. <br />
- Z pięć tysięcy. – Odpowiedział mężczyzna, a oczy Mii się rozszerzyły.<br />
- Pięć tysięcy?! Czy pana do reszty pojebało?! Wie pan ile to kasy?! Się jebnij
człowieku w głowę! – Mężczyzna siedział, jak wyryty. – Albo James zapłaci… -
Mia przypomniała sobie, że w pewnym sensie James jest miliarderem i jednym z
najważniejszych ludzi w Kalifornii. – Do widzenia i niech pan zasadzi kopa w
dupę temu debilowi. <o:p></o:p></span></div>
<span style="font-size: 11pt; line-height: 107%;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></span>
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Carlitos znalazł album ze zdjęciami z lat 2011-2012.
Usiadł wygodnie na fotelu i zaczął oglądać zdjęcia. Kiedy zauważył zdjęcie ze
szpitala, na którym Latynos trzymał niemowlę na rękach uśmiechnął się. To był
najszczęśliwszy dzień jego życia. Wtedy na świat przyszedł Daniel. To było
takie urocze, małe, bezbronne niemowlę, które wyrosło na przebiegłego,
chamskiego, wrednego, kłamliwego, paskudnego trzylatka. Ale Carlos nadal go
kochał. Musiał, bo innego wyjścia nie było. Zastanawiał się kiedyś co by było,
gdyby Danny się nie urodził. Według jego tezy zostałby mężem Katherine, z
racji, że byłaby starą i fajną Katherine, która potem i tak zaszłaby w ciążę, a
rozwód jest trudniejszy niż zerwanie, więc prawdopodobnie męczyłby się z nią do
końca życia. Daniel był dobrą wpadką. Carlos przerwał wspominanie, kiedy usłyszał
trzask drzwi. <br />
- Carlos?! – Usłyszał głos Kendalla. – Lewis jest on-line, grasz? – Zapytał blondyn,
kiedy zjawił się w salonie Latynosa.<br />
- Jaki Lewis? – Zdziwił się Pena, obracając się w stronę przyjaciela.<br />
- Ten od tej babki, co miała trzech synów; Lewisa, Louisa i Luisa i jedną
córkę, Louise. – Wytłumaczył Schmidt.<br />
- A! Ten Lewis. Wisi mi kasę. – Przypomniał sobie Carlos.<br />
- Ty wiesz, że on Ci nigdy nie odda? – Zapytał Kendall, kiedy włączał konsolę
do gier. <br />
- To bardzo prawdopodobne. – Westchnął Latynos. Włączyli grę i połączyli się z
Lewisem. Na ten niezwykły fart Carlosa i Kendalla, zabrakło prądu w okolicy i
konsola zgasła.<br />
- Kurwa! – Krzyknęli obaj i rzucili padami od PlayStation. <br />
- Wiesz, co musimy teraz zrobić? – Zapytał Kendall, ale Carlos nie wiedział. –
Modlić się o przywrócenie prądu.<br />
Obaj klękli na kolana i zaczęli się żarliwie modlić, aż w końcu ich prośby
zostały wysłuchane, a prąd został zwrócony. Całe mieszkanie Carlosa wypełniła
radość i wrzawa. Chłopaki połączyli się z Lewisem i zaczęli grać w Battelfield
4. Carlos zaczął oszukiwać, więc Kendall się wkurzył i wyrzucił pada Carlosa
przez okno, przez co kolejne okno ucierpiało tamtego dnia.</span></span><br />
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></span>
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b>^*^</b></span></span><br />
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">* Oczywiście, że nawiązanie do ZUA :)</span></span><br />
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b><br /></b>Ostatni akapit na szybko, więc cienki wyszedł :P Miałam opublikować w niedzielę, ale cóż. Jest w czwartek :) Mam nadzieję, że to dobra wiadomość. Mogę Was zaprosić <a href="http://kogan-love-story.blogspot.com/" target="_blank">tutaj</a>. Tak, założyłam nowego Bloga i jestem z siebie dumna. Od razu uprzedzam, że tam jest o Koganie, Jarlosie i Jomille :) Miłego piątku, kilkunastu ostatnich minut czwartku i weekendu :)</span></span>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11164499763952491409noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-6728643885222824580.post-4734712429659261982015-04-16T00:00:00.000+02:002015-04-16T00:05:51.807+02:00Rozdział 13 ~ The childhood<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, sans-serif; line-height: 107%;">Kendall zaczął się zastanawiać czy nie jest
pechowcem. Było wiele powodów, dla których tak uważał. Od tego, że rozwalił
pierwsze małżeństwo jego matki, po złamanie nogi w wieku ośmiu lat. Na domiar
złego Carlos na niej usiadł. Lub, kiedy miał dziewięć lat, jego młodsza siostra
pomalowała ściany w całym domu kredkami, a oberwało się jemu. Kiedyś też dodał
swój miesiąc urodzenia do dnia i kiedy wyszło mu trzynaście, walnął głową o
ścianę; krew leciała, ale dla matki była ważniejsza ściana. Jednak czasami miał
ochotę przejść się do matki, ale nie żeby ją odwiedzić, tylko przypomnieć sobie
dzieciństwo. Nie był tam chętnie widziany w przeciwieństwie do jego dwóch
sióstr, które zawsze były aniołkami mamusi i córeczkami swoich ojców. Kendall
uważał swoją matkę za dziwkę, jego starsza siostra była z pierwszego
małżeństwa, ale kiedy matka Kendalla zaszła w nieplanowaną ciążę po pijackiej
nocy w klubie, mąż zażądał rozwodu. Potem urodził się właśnie blondyn, nie był
lubiany przez swoją matkę, która zabroniła mu też jakichkolwiek kontaktów z
ojcem, którego nigdy nie poznał, jedynie znał jego imię i nazwisko. Raz w życiu
miał okazję go poznać, ale tego nie zrobił, nie chciał czegoś znowu zepsuć.
Ponoć ojciec blondyna jest szczęśliwym mężem i ojcem dwóch synów, a o trzecim
nawet nie ma pojęcia. Kiedy Kendall miał cztery lata do jego życia wkroczyła
kolejna osoba. Nienawidził swojego ojczyma i z wzajemnością. Jedyną dobrą
rzeczą, którą zrobił to była młodsza siostra Kendalla, chociaż nie raz
zdenerwowała blondyna.<br />
<!--[if !supportLineBreakNewLine]--></span></div>
<a name='more'></a><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, sans-serif; line-height: 107%;">James miał za to dwóch braci. James był
bliźniakiem, ale jego mama urodziła wcześniaki. Jego brat, Jason... Jasonowi przestały
pracować nerki. Żył tylko dwa tygodnie. James za to jeździł na kontrole, do
szpitali i na rehabilitacje, aż w końcu nie było widać u niego żadnych oznak
wcześniactwa. Tata Jamesa zawsze, kiedy James zrobił coś złego uważał, że Jason
by tego nie zrobił i odziedziczyłby firmę. Przez dwadzieścia dwa lata był zły
na Jamesa, że to on był tym, który przeżył, lecz dopiero po tym czasie zrozumiał,
że to nie była jego wina. Chociaż to David był jego ulubieńcem. James jednak
zawsze zapamięta rozmowę swoich rodziców, kiedy miał trzy lata o oddaniu go do
adopcji. Nie rozmawiał nigdy z rodzicami na ten temat i według niego lepiej, by
tak było.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, sans-serif; line-height: 107%;">Mia miała szczęśliwą rodzinę. Było ich troje,
ona, mama i tata. Wszystko zawsze było w porządku. Chodzili na rodzinne spacery,
wychodzili na basen. Jej mama pracowała, jako recepcjonistka w solarium, a jej
tata był żołnierzem. Mia zawsze się nim chwaliła i była dumna ze swojego taty. Był
na nie jednej wojnie. Nie kiedy wyjeżdżał z kraju na długi okres czasu. Mia i
jej mama wtedy robiły to, co zazwyczaj robią, kiedy nawet jest tata. Byli
bardzo udaną rodziną. Lecz kiedy Mia miała siedem lat, a jej ojciec wyjechał do
Afganistanu na wojnę, to nigdy nie wrócił. Matka dziewczyny wpadła w depresję
po stracie męża. Lecz kiedy depresja minęła było gorzej, zaczęła chodzić
codziennie na imprezy i pić dużo alkoholu, do domu przychodzili różni mężczyźni,
a w sypialni były dziwne odgłosy. Jakby ktoś tam krowę doił. Mia zaś przeżyła
to inaczej. Była strasznie spokojna, aż do bólu; straszna, mała dziewczynka,
przy której wymiękali nawet licealiści. Jej mama również przestała się nią
przejmować. Zdarzało się, że Mia chodziła cały dzień głodna lub matka, kiedy była
pijana zamykała ją w pokoju. Ona wiedziała, że powinna zgłosić to na policję,
ale nie chciała iść do domu dziecka. Wolała się użerać z matką, której i tak
zazwyczaj nie było w domu. Wracając ze szkoły zawsze miała cichą nadzieję, że
jej mama będzie taka, jak kiedyś, ale to się nigdy nie stało. Pewnego razu,
kiedy jej mama spała, a Mia czytała książkę u siebie w pokoju. Mężczyzna, który
spał wtedy z jej matką zakradł się do pokoju Mii. Mia zaczęła krzyczeć, ale nie
dała się zgwałcić. Zrzuciła na niego szafę, mężczyzna trafił do szpitala, a
potem do więzienia za próbę gwałtu na nieletniej. <br />
<!--[if !supportLineBreakNewLine]--><br />
<!--[endif]--><o:p></o:p></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, sans-serif; line-height: 107%;">Carlosa ojciec go nienawidził od chwili
narodzin. Kiedyś nawet zepchnął Carlosa ze schodów, a ten stracił przytomność.
Wszystko zaczęło się w dzień, kiedy Carlos miał przyjść na świat. Jego rodzice
byli bardzo podekscytowani i cieszyli się, że będą mieli dziecko. Szczęście nie
potrwało długo. Mama Carlosa zmarła podczas porodu, wykrwawiła się na śmierć.
Podekscytowanie i szczęście opadło, tata Carlosa czuł do niego tylko i
wyłącznie nienawiść. Wychował go, bo musiał. Kiedy Carlos bawił się zbyt
głośno, robił wielką awanturę. Nie raz Carlos spał u sąsiadów, czyli u Logana.
Kiedy ktoś go pytał o to skąd ma siniaki, zmieniał temat. Dopiero, kiedy Carlos
miał szesnaście lat powiedział wszystko chłopakom. Również w tym wieku, tata Carlosa
kazał mu się wyprowadzić. Więcej kontaktu nie utrzymywali, dopóki nie pojawił
się Daniel. Pan Pena pokochał swojego wnuka i Carlosowi to pasowało. Był
zadowolony, że jego syn miał dziadka. Carlos również miał fajnych dziadków, ale
rzadko ich odwiedzał, bo ojciec mu nie pozwalał. Kiedy dziadek Carlosa umarł,
Carlos się załamał. Nie wychodził z domu przez tydzień, strasznie to przeżył.
Dziadek Carlosa był tym, który go nauczył jeździć na rowerze, radzić sobie w
trudnych sytuacjach, nie raz go obronił przed ojcem i dał Latynosowi, choć
trochę miłości. <span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, sans-serif; line-height: 107%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, sans-serif; line-height: 107%;"><b>^*^</b><br />Taki inny mi wyszedł. Smutny i nieśmieszny, bo 13... Skończyłam go 10 minut przed publikacją :D Braffa dla mnie :P To tyle ode mnie :)</span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11164499763952491409noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-6728643885222824580.post-51436617019747745902015-04-09T00:00:00.000+02:002015-04-09T00:00:01.330+02:00Rozdział 12 ~ But I've never seen it<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Kolejny spokojny dzień w Los Angeles, jednak do
czasu... Carlitos musiał się rozstać z synem, po którego przyjedzie Steve.
Bella była tam razem z Peną, by go pilnować. Nikt nie chce żeby znowu był w
więzieniu. Tak, Carlos był kiedyś za kratkami, kiedy miał dziewiętnaście lat
wkradał się do domów i kradł biżuterię, DVD, telewizory lub coś tego typu.
Nigdy nie żałował tego, co robił. Kiedy Latynos usłyszał dzwonek do drzwi,
przeklął w duchu. Nienawidził Steve'a, bo zastępował mu ojca, a nikt nie
chciałby być zastąpiony. Widząc, że Carlos nie ma zamiaru otwierać drzwi Bella
musiała to zrobić za niego. Za drzwiami stał Steve. Steve znał przyjaciół
Carlosa, ale głównie z widoku. <br />
- Carlos! – Bella zaczęła go wołać. Uśmiechnęła się nerwowo do Steve’a, który
wyglądał na trochę zniecierpliwionego. <br />
- Poczekaj, zrzucam kamienie na srebrne BMW! – Na te słowa Steve wybałuszył
oczy. To był jego samochód. </span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"></span></span></div>
<a name='more'></a><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Co?! Daniel zbieraj się, idziemy. – Powiedział Steve, jak oaza spokoju,
chociaż w duchu chciał się upewnić czy z jego autem wszystko w porządku. Danny
przyszedł, jednak nie chciał wracać do domu. Wolał zostać z ojcem, a tak to
będzie z Katherine i będzie musiał się zachowywać, jak zwykłe trzy letnie
dziecko, które nie pyskuje, nie ma gadane i jest cholernie nudne. Steve musiał
go namawiać przez godzinę, żeby jednak wrócił do domu. Dobili targu. Cztery
czekolady, dziesięć lizaków, wielki pluszowy miś i zdalnie sterowany samolot.
Jeśli Katherine by się o tym dowiedziała, dostałaby kręćka. Danny w domu może
jeść tylko warzywa lub owoce, czasami Steve mu przemyca jakieś cukierki, ale
wtedy im obu się dostaje po głowie. Katherine kiedyś nie była taka. Chodziła na
imprezy, piła alkohol, wypalała całą paczkę papierosów dziennie i puszczała się
z jakimiś facetami, jak dziwka. Carlosa poznała na jednej z imprez, trafili
razem do łóżka i doszło do zapłodnienia. Zostali parą, a dopiero potem
dowiedzieli się o dziecku, Katherine się zmieniła, a Carlos miał jej, co raz
bardziej dosyć i się rozstali. Dopiero, kiedy Steve’owi się udało dobić targu z
Danielem, Carlos się pojawił.<br />
- Chyba deszcz kamieni padał nad twoim autem. – Powiedział Carlos Steve’owi.
Bella parsknęła śmiechem. Może i Steve myślał, że to żart, ale brunetka
wiedziała, że Carlos naprawdę rzucał kamieniami w auto Steve’a.<br />
- Steve… - Chłopiec pociągnął Steve’a za rękaw. – A tata powiedział, że
pokażesz mi, co to seks. – Oczy Steve’a rozszerzyły się, Carlos zaczął się
histerycznie śmiać, a Bella razem z nim. <br />
- Mama ci powie. <br />
- Mama to suka, jak to mówi tata. – Carlos uśmiechnął się na słowa syna. Był
dumny z niego.<br />
- Jezu, idziemy. – Powiedział Steve szorstko, miał tego dosyć. Carlos
zdemoralizował Daniela i to był fakt. Danny i Steve zniknęli za drzwiami i
znając życie Carlos spotka swojego syna ponownie za pół roku, a on już tęsknił.
Pena głęboko westchnął i usiadł na kanapie. Bella włączyła telewizor i usiadła
obok niego. Chwilę oglądali Ellen Show, a potem usłyszeli przeraźliwy wrzask
Steve’a, który pewnie dopiero wtedy dowiedział się, w jakim stanie jest jego
auto.<o:p></o:p></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">April chciała odwiedzić Kendalla, jednak krzyki
z jego mieszkania ją lekko wystraszyły. Słyszała Jamesa i Kendalla, którzy się
kłócili. Podsłuchała trochę tej kłótni. Była o to, który ma większego.
Blondynka weszła do mieszkania, obserwując dwóch przyjaciół, którzy nie
zwracali uwagi na nic innego poza kłótnią. <br />
- Mój ogier jest większy! – Krzyczał James, który strasznie bronił swojego
zdania.<br />
- Mojego przynajmniej ktoś ujeżdżał! Poza tym, mam większego! – Kendall również
się wykłócał. April czuła się trochę nieswojo. <br />
- Penis jest większy od tego twojego Czegoś. – Powiedział James.<br />
- Nie obrażaj go, on ma uczucia! – Kendall się obraził i dopiero wtedy
zobaczyli April. – Powiedz mu, że mam większego!<br />
- Ale ja nigdy go nie widziałam… - Powiedziała lekko zmieszana dziewczyna.<br />
- To ci pokażę. – Powiedział blondyn. <br />
- Co?! Nie, dzięki. <br />
- Haha! Widzisz? Twojego nikt nie chce. Pokazać ci mojego? – Zapytał James.<br />
- Nie. Boże, wy jesteście okropni. – April miała ich powoli dość. <br />
- A! Już rozumiem… My się nie kłócimy o to, który ma większego penisa. –
Wytłumaczył Kendall, ale April nadal nie rozumiała.- To, o co wam chodzi?<br />
- Kupiliśmy sobie konie. – Zaczął James. – Mój się nazywa Penis, a jego Czegoś.
Ten debil mówi, że Czegoś jest większy od Penisa, a to nie prawda.<br />
- Dlaczego nazwałeś konia Penis? I po co wam konie?<br />
- Penis to skrót od Pankracy Edmund Nathaniel Ignacy Sławomir, bo nie mogłem
się zdecydować. – Westchnął James i wyjrzał przez okno, oglądając jak Penis
zjada jakiemuś dziecku spodnie.<br />
- A konie to sobie tak z nudów kupiliśmy. – Odparł Kendall. <br />
- I jak wy sobie to wyobrażacie? Musicie mieć dużo siana, wody i miejsca. <br />
- Czyli, że straciliśmy trzy tysiące dolarów? – Maslow był rozczarowany.
Pokochał Pankracego Edmunda Nathaniela Ignacego Sławomira, chociaż spędzili
razem tylko pięć godzin.<br />
- Niestety, a teraz grzecznie pójdziecie oddać te konie zanim… - Nie
dokończyła, bo za oknem było słychać pisk opon i wielkie bum. – Zanim komuś się
coś stanie. – Obaj idioci jej posłuchali i pod nadzorem April oddali konie do pobliskiej stadniny. Nie obyło się bez rozpaczy i dramatycznego pożegnania. Czegoś
i Penis zapewne będą mieli lepszy dom, więc Kendall i James ustąpili.<br />
<br />
Mia chciała odpocząć od ludzi ją otaczających dookoła. Wstała rano, wzięła
prysznic, umyła zęby, zrobiła sobie śniadanie i zasiadła przed telewizorem.
Leciały wiadomości, gadali o jakiejś wojnie na Ukrainie, potem o kończącym się
kryzysie w USA, ale ostatnia wiadomość najbardziej przykuła jej uwagę. Mia
miała ochotę przywalić sobie młotkiem w łeb, widząc pomalowanego na szaro Logana
z czajnikiem na głowie.<br />
- <span style="background-color: #0b5394;">W miejskim parku aresztowano człowieka, który mówi, że jest słoniem i pobił niewinnego przechodnia. Mężczyzna nie był pijany; grozi mu kara grzywny od tysiąca dolarów wzwyż do pozbawienia wolności na okres jednego miesiąca.</span> – Powiedział prezenter. Mia zaczęła
się dławić kanapką z szynką, serem, pomidorem, ogórkiem i sałatą. Tak samo, jak
Carlos, Logan nie miał czystej kartoteki. Mia miała nadzieję, że mu dadzą tylko
karę grzywny, bo nie chce jej się ponownie kombinować, jak wyrwać kolegi z
paki. Mia też była kiedyś w pace. Jeśli by się nie oszukiwać, to tylko Bella,
April i James nie siedzieli w kiciu, chociaż James miał nałożoną bardzo wysoką
karę grzywny parę lat temu.</span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b>^*^</b></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Nie mam co napisać :D Czy James i Kendall pozbierają się po stracie Penisa i Czegusia? Czy Logan pójdzie do więzienia? Czy Carlos będzie miał przechlapane, przez zniszczenie Stevovi auta? Dlaczego byli wcześniej karani? Ile zadam jeszcze pytań? </span></span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11164499763952491409noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-6728643885222824580.post-63901006837353109752015-04-02T00:01:00.000+02:002015-04-02T00:01:00.604+02:00Rozdział 11 ~ Where have you met him?<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Minęły trzy dni od telefonu. Logan miał się znów spotkać z rodziną lub jak to on nazywa <i>"grupa ludzi, z którymi gadałem ostatnio dziewięć lat temu, jesteśmy spokrewnieni, mam ich w dupie"</i>. Trochę żelu we włosach i już wyglądały lepiej niż na codzień. Ubrał garnitur, chciał włożyć muszkę, by go matka nie poznała, ale była zbyt niewygodna. Ogolił się nawet! Logan spojrzał w lustro i nie mógł uwierzyć, że to on. Czekał na swoich przyjaciół, bo mieli pojechać razem. Pierwszy przyszedł Carlos z Dannym. Carlos miał na sobi Malec spojrzał na Logana i pokręcił głową.<br />- I tak jestem seksowniejszy. - Dzieciak mruknął. Logan pokazał mu tylko kciuk w górę. Daniel w garniturze i okularach przeciwsłonecznych miał prawo wyglądać lepiej od Hendersona, jak i bardziej uroczo. Carlos wiedział, że będzie musiał bronić syna albo mnóstwo ludzi, którzy tam będą zatulą go na śmierć. Bycie ojcem nie jest łatwe. W końcu przyszedł Kendall i James z Bellą i April pod ręką. Kiedy znudziło im się czekanie na Mię i właśnie wychodzili, dziewczyna wparowała do mieszkania Logana, jak opętana przez diabła zakonnica. Wszyscy byli elegancko ubrani, ale to nie znaczyło, że byli bogaci lub coś tego typu. Pojechali metrem. Jakaś pani zaczepiała Dannego, chłopiec na nią napluł i się baba odczepiła. W końcu dojechali. Biegli pod kaplicę, chociaż tak byli już spóźnieni. Wbiegli na </span><br />
<a name='more'></a><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">środek kościółka, wszystkie oczy zwróciły uwagę na nich. Uśmiechnęli się głupio i zajęli swoje miejsca. Wszyscy zaczęli przysypiać, jednak jak to na pogrzebach bywa, wzięto trumnę i cały kościół podniósł swoje leniwe tyłki. W drodze do miejsca pochówku, siódemka bohaterów opowiadała sobie żarty, a ludzie patrzyli na nich, jak na osoby bez serca. Nie ich wina, że chcą się zabawić. Nawet jeśli to był pogrzeb. Stojąc nad wielką dziurą, czekającą na trumnę w której są zwłoki i (nie) słuchając księdza, Carlos wpadł na pomysł.<br />- Dannego boli brzuch, więc my na was poczekamy w lodziarni na przeciwko. Bawcie się dobrze! - Powiedział Pena i zabrał syna do lodziarni. Latynos kupił sobie dwie gałki lodów, a malcowi nie kupił. Carlos wmawiał sobie, że jego kłamstwo jest prawdziwe i jego syna boli brzuch.<br />- Tato, przecież mnie tan brzuch nie boli. Też chcę loda. - Malec się oburzył.<br />- Niech ci Steve zrobi. - Latynos spojrzał na syna, który zrobił oczy szczeniaczka-żebraka i odpuścił. Kupił mu tego loda. Danny, jak to dziecko zaczął zadawać miliardy pytań. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Reszta nudziła się na pogrzebie. Patrzyli, jak opuszczają trumnę. Logan spojrzał na krzyż i się lekko zdziwił widząc <i>"Matthew Henderson"</i> był przekonany, że jego ojciec się nazywał David. W młodości był też przekonany, że ma psa i kiedy wrócił do domu rozpaczał, że jego pies uciekł, chociaż nigdy nie miał psa. W końcu ceremonia pogrzebowa się skończyła i mogli iść dołączyć do Carlosa i Dannego. Mieli problem ze znalezieniem lodziarni, ale jakoś sobie poradzili. Dosiedli się do Carlosa i Carlosa juniora. Malec dalej pytał <i>"Dlaczego zebry mają paski?"</i>, <i>"Jeśli zjem pestkę to wyrośnie mi drzewo w brzuchu?" </i>lub <i>"</i></span><i><span style="font-family: Arial, sans-serif; line-height: 107%;">Czy sałata to tak naprawdę kapusta, przebrana za
sałatę?</span></i><i style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">"</i><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">. Odpowiadać na te pytania było ciężko, jednak starali się i doszli do wniosku, że pierwszym </span><i style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">"czymś"</i><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> na słońcu będzie słoń, a ludzie w stroju kurczaka założą własny naród i zmiotą z powierzchni ziemi. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- A dzieci to skąd się biorą? - Zapytał Danny. Nikt nie wiedział co powiedzieć. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Eee.... Z kapusty! - Pierwsza odezwała się Bella. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Od bociana! - Carlos powiedział zaraz za nią. Chłopiec spojrzał na nich ze zdziwieniem. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Z fabryki. - Dołączyła się April. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Przez seks... - Odpowiedział Kendall, a reszta (prócz Logana, który też chciał to powiedzieć) spojrzała na niego z politowaniem. Kto mówi trzyletniemu dziecku prawdę?<br />- Co to jest seks? - Zapytał Danny, James chciał przerwać temat, ale Logan mu się wciął.<br />- Jak dwoje ludzi się bardzo kocha lub po prostu chcą się zabawić na chwilę to...<br />- Nie uświadamiaj mojego syna! - Carlos się zdenerwował i przerwał Loganowi.<br />- Mi rodzice powiedzieli wszystko, kiedy byłem w jego wieku i widzisz na kogo wyrosłem? - Uniósł się z dumą Henderson.<br />- Logie, nie chcę być dla ciebie nie miła, ale zamknij się i siadaj na dupie. - Bella zareagowała.<br />- Co to jest ten seks?! - Daniel krzyknął, a wszyscy ludzie przechodzący obok lodziarni, jak i klienci spojrzeli na nich.<br />- Steve ci pokaże, teraz idziemy. - Latynos i mał Pena zaczęli się zzbierać, a za nimi reszta.<br />- Czekajcie.. - Powiedziała Bella, kiedy jej telefon zaczął dzwonić.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- <span style="background-color: #a64d79;">Hallo?</span></span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- <span style="background-color: #3d85c6;">Cześć, to ja Mark.</span></span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> - Głos w telefonie się przedstawił. - <span style="background-color: #3d85c6;">Znalazłabyś czas w niedzielę?</span></span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- <span style="background-color: #a64d79;">Jasne, może być o siódmej?</span></span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- </span><span style="background-color: #3d85c6;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">A to nie za wcześnie?</span></span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- <span style="background-color: #a64d79;">Chodziło mi o wieczór...</span></span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- <span style="background-color: #3d85c6;">Aaaa! Jak wieczorem, to dobrze. No, to do niedzieli.</span></span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- <span style="background-color: #a64d79;">Do niedzieli.</span> - Dziewczyna się rozłączyła. Spojrzała na Kendalla, Jamesa, Logana i Carlosa, którym się włączył <i>"braterski alarm"</i>.<br />- Kim jest ten Mark?<br />- Czemu chce się spotkać w niedzielę?<br />- Gdzie go poznałaś?<br />- Dlaczego go nie znamy? - Bella wiedziała, że odstawią coś takiego.<br />- Poznała się z Markiem w MacDonaldzie, bo on tam pracuje, ledwo się znamy, bo gadaliśmy drugi raz w życiu, nie wiem po co chcecie poznawać gościa, którego poznałam w Mac'u!<br />- Czekaj, czekaj... - Zaczęła Mia. - Dałaś numer gościowi, który przyjmował od ciebie zamówienie w MacDonaldzie, czy co?<br />- No tak... Tak właśnie było. - Brunetka powiedziała, jakby to było codziennością. Wszyscy spojrzeli na nią z litością w oczach. - Ej, poznaję wielu fajnych ludzi dzięki rozdawaniu mojego numeru. A jak zdarzy się ktoś nachalny to wystarczy kupić nową kartę i tyle.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b>^*^</b></span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Dwie osóbki dołączyły do grona czytelników i mam zaciesz na urodziny... Które i tak spędzam sama, bo musiałam pojechać do babci na święta i dupa. Ale kogo to obchodzi?<br />POWSTAŁ BLOG O KOGANIE, ROZUMIECIE TO?! ROZUMIECIE TO?! :DDDDDDD Sama mam plany o takim blogu, ale jeszcze inny mam w planach... Nie podoba mi się ten rozdział, ale jest, jaki jest... Tera już wiecie o co chodzi z tym telefonem w rozdziale 9 :P Ja kończę pieprzyć głupoty i do czwartku!</span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11164499763952491409noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-6728643885222824580.post-57774226451835533272015-03-26T00:00:00.000+01:002015-03-26T00:00:00.938+01:00Rozdział 10 ~ Boys are stupid<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: Arial, sans-serif;">Dwunastoletni Carlos obudził się wcześnie rano. Chłopak szybko się
ubrał i zrobił sobie dwie kanapki do szkoły. Spakował kanapki do plecaka i
pospiesznie wyszedł z domu, starając się nie obudzić ojca. Gdyby go obudził,
chyba by nie dożył następnego dnia. Dochodziła godzina szósta rano, a Latynos
nie miał gdzie się podziać. Z dolarem w kieszeni poszedł do najbliższego sklepu
całodobowego. Kupił jeszcze picie i jakiegoś batonika, a potem pobiegł do
Logana. Wiedział, że rodzice do Logana załatwiają jakieś sprawy i wstają
wcześnie, więc nikogo nie obudzi. Nikt nie wiedział jakie to sprawy, nawet
Logan znał tylko kawałek prawdy, ale nikt także nie ingerował w to. Carlos
zapukał do drzwi i otworzyła mu matka Logana. Pena zawsze bał się rodziców jego
znajomych, prócz matki Jamesa, ale jego przyjaciele też się bali swoich i
pozostałych rodziców. Matka Logana miała zniszczoną skórę i podkrążone oczy,
tata Logana miał tak samo. Wszyscy tłumaczyli to wiekiem, ale to nie mogło być
to tym spowodowane, wiele kobiet i mężczyzn w ich wieku wyglądali bardziej
przyzwoicie niż państwo Henderson.<span class="apple-converted-space"> </span></span></i><br />
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<i><span style="font-family: Arial, sans-serif;">
- Dzień dobry, jest Logan? – Zapytał Carlos, stojąc u progu drzwi.<br />
- Jest, jeszcze śpi, ale i tak miałam go obudzić. Wejdź. – Powiedziała kobieta
wpuszczając dwunastolatka do mieszkania. Carlos poczuł ten dziwny zapach
panujący w tym domu. </span></i><br />
<a name='more'></a><i><span style="font-family: Arial, sans-serif;">Owszem, każdy dom miał taki swój własny zapach, ale ten
był naprawdę dziwny. Chłopak jednak to zignorował i poszedł do pokoju Logana.<br />
- Obudź się leniu! – Carlos wskoczył na bruneta i zaczął go przygniatać swoim
ciałem.<span class="apple-converted-space"> </span><br />
- Carlos, idioto! Zostaw mnie w spokoju! – Krzyczał Logan. Carlos go puścił i
zadowolony z siebie opuścił pokój kolegi i usadowił się w jego kuchni. Matka
Logana zaczęła się szykować, bo musiała gdzieś wyjść, jak i drugi rodzic
Hendersona. Kiedy Logan przyszedł do Carlosa, zaczęli rozmawiać, a Logan zaczął
robić sobie śniadanie.<span class="apple-converted-space"> </span><br />
- Pa chłopcy, my wychodzimy. Wrócimy jutro rano. – Powiedziała matka Logana i
rodzice chłopaka zniknęli za drzwiami. Carlosa nie zdziwiła ta sytuacja. Każdy
z jego przyjaciół miał trudną sytuację w domu i w każdym przypadku wina leżała
po stronie rodziców. Chłopcy wyszli z domu i poszli na przystanek autobusowy.
Był tam już James, wyglądał na zdenerwowanego.<br />
- Siema, co jest? – Zapytał Logan.<br />
- Moi głupi rodzice znów zaczęli się kłócić, a potem mi się oberwało. Jak
zawsze… - Szatyn westchnął i po chwili sobie o czymś przypomniał. – Co ja tu w
ogóle robię? Przecież zaczynam o jedenastej!<span class="apple-converted-space"> </span><br />
- Ja też, ale nie mam gdzie iść. – Rzekł Carlos, reszta tylko pokiwała głowami.
– Czekamy na Kendalla i idziemy do kina?<br />
- Dobra, ale wiesz, że on przyjdzie… - Logan nie dokończył, bo Schmidt się
pojawił.<br />
- Kto przyjdzie? – Zapytał, ale nie dostał odpowiedzi. Pozostali chłopcy
parzyli na niego zszokowani. – Mam coś na twarzy?<br />
- Co ci się stało? – Spytał Logan. Kendall najpierw nie zrozumiał o co chodzi,
ale potem sobie przypomniał o wielkiej śliwie na oku.<br />
- Siostra się wkurzyła i rzuciła we mnie zabawką. – Wytłumaczył blondyn.
Chłopaki zrozumieli, małe dzieci są po prosu straszne.<span class="apple-converted-space"> </span><br />
Cała czwórka ruszyła, ku zobaczeniu nowego filmu Pixara „Potwory i Spółka”.
Doszli pod kino, ale było zamknięte. Otwierali dopiero o dziesiątej, a było pół
godziny po szóstej. James się zdenerwował i kopnął kamień, leżący na chodniku.
Kamyk się turlał, aż w końcu przestał u stóp ośmioletniej Mii. Wtedy miała
blond włosy, strasznie bladą cerę i czasami przyprawiała ludzi o gęsią skórkę.
Mnóstwo osób bało się tej dziewczynki, nawet ci co mówili, że wszystkie dzieci
to aniołki i trzeba do nich podchodzić z wielką ostrożnością. Czwórka
przyjaciół patrzyli przestraszeni na Mię, mogła zaraz zamienić ich w ten
kamyczek lub zamordować, a zwłoki schować daleko za oceanem. Nic takiego się
jednak nie wydarzyło. Mia się po prostu do nich uśmiechnęła.<br />
- Boicie się? – Zapytała, a tamci dalej stali, jak sparaliżowani, co zirytowało
dziewczynkę. – Jak się któryś z was w tej chwili nie odezwie, to was zamorduję
i sprzedam wasze ciała rosyjskiemu gangowi.<br />
- My… My… James! – Carlos spanikował i schował się za wyższym chłopcem.<br />
- C-czego chcesz? – Wyjąkał James. Czuł, że to dzisiaj nadejdzie dzień jego
śmierci.<br />
- Pobawić się. – Odpowiedziała blondynka. – A więc Kendallu, Jamesie, Loganie i
Carlosie, pobawicie się ze mną? – Zupełnie nie wiedzieli, skąd ona zna ich
imiona, ale to nie było ważne. Bali się, bali się małej dziewczynki, a raczej
małej strasznej dziewczynki. Milczeli przez minutę, a potem zaczęli uciekać.<span class="apple-converted-space"> </span><br />
- Chłopcy są głupi. - Mia usłyszała za swoimi plecami cieniutki głosik i
odwróciła się w stronę Belli.<br />
- Co racja, to racja. - Blondynka przyznała i uśmiechnęła się do pięciolatki.<br />
- Idę po tych idiotów. - Mała dziewczynka pobiegła w stronę chłopaków,
ukrywających się w krzakach. Bella zaczęła się na nich wydzierać, James ziewnął
z znudzenia i dostał kopniaka w kostkę, Kendall zaczął się wykłócać i w końcu
Carlos ulegnął i wszyscy czterej chłopcy wrócili do Mii z głupimi uśmiechami na
twarzy.<br />
- Chciałam z wami pograć w baseball, ale nie to nie! - Mia się obraziła, a
chłopcy zdziwili.<br />
- Już się bałem, że chcesz się bawić lalkami... - Westchnął Logan, a Mia
spojrzała na niego, jak na kretyna.<br />
- Ja pierdzielę... Za kogo ty mnie masz? Lalki sa głupie!<br />
- Nie! Nie będę grał z dziewczyną! - James protestował. Chłopcy się z nim
zgodzili. Granie z ośmioletnią dziewczynką wydawało im się głupie.<br />
- Czyli jednak się boicie. - Westchnęła ośmiolatka.<br />
- Ależ skąd?! Dawaj! - Kendall przyjął wyzwanie i poszli po kije i rękawice.</span></i><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-family: Arial, sans-serif;">Carlos był atakującym,
podczas gdy Mia była broniącym. Dziewczyna miała wielki kij w ręce, chyba
większy od niej samej. Latynos przygotowywał się na rzut piłką. Musiał zdobyć
punkty. Pierwszy rzut Mii i Carlosowi nie udało się odbić.<br />
- Strajk! - Krzyknęła Bella, a chłopaki zaczęli się martwić. Mia była dobra w
te klocki.<br />
Znów dziewczynka rzuciła i Carlos nie odbił.<br />
- Strajk! - Kolejny krzyk pięciolatki. Carlos musiał odbić lub wszystko
stracone. On był najlepszym pałkarzem w całej szkole! Mia znów rzuciła i
kolejny strajk.<br />
- Wypadasz! - Bella znów krzyknęła. </span></i><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-family: Arial, sans-serif;">- Kurwa! - Carlos klnął. -
Kendall, wchodzisz.<br />
I sytuacja się powtórzyła, tak samo z Jamesem i Loganem. Próbowali nawet
wcisnąć Mię na atak, ale zawsze udawało jej się złapać piłkę. W końcu przestali
grać, bo Mia musiała iść do szkoły. Chłopcy odprowadzili Bellę do domu,
dostając opieprz od pani Evans, ale się tym nie przejęli. </span></i><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><br />
Kolejna lekcja. James chodził na historię razem z Kendallem, więc nie mogli się
nudzić. Pan Robinson gadał coś o wojnach i kulturze Ameryki, ale kogo to
obchodziło?<br />
- Jezu, skończ pierdolić łysolu... - Kendall powiedział na głos, a nauczyciel
obrócił się w jego stronę.</span></i><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<i><span style="font-family: Arial, sans-serif;">- Co powiedziałeś? - Pan
Robinson się wściekł, a Kendall patrzył na niego bez najmniejszego
zainteresowania.<br />
- To co słyszałeś, łysolu. A jak nie słyszałeś to radzę iść do laryngologa. -
Cała klasa wybuchnęła śmiechem, a nauczyciel poczerwieniał ze złości.<br />
- Haha! Kendall dojebał! - Krzyknął James, tym razem nauczyciel spojrzał na
Jamesa.<br />
- Chcesz coś dodać, panie Maslow? - Nauczyciel spytał.<br />
- Tak, drzesz mordę przez czterdzieści pięć minut, nikt cię nie słucha,
pierdolisz bez sensu i potem masz pretensje! <o:p></o:p></span></i></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<i><span style="font-family: Arial, sans-serif;">- Wy dwaj. – Wskazał na Kendalla i Jamesa. – Do dyrektora. – Chłopcy
podnieśli swoje plecaki i ruszyli do gabinetu dyrektora z dumnymi uśmiechami na
twarzach. Logan już tam na nich czekał. Siedział tam za to, że pyskował do
nauczycielki matematyki. Chłopcy gadali ze sobą, bo sekretarka miała „sprawę”
do dyrektora. W między czasie dołączył do nich Carlos, który poproszony o
podejście do tablicy narysował na niej wielkiego penisa.<o:p></o:p></span></i></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<i><span style="font-family: Arial, sans-serif;">- O! Kogo ja tu widzę, moich czterech ulubionych uczniów. –
Zironizował dyrektor. Sekretarka właśnie wyszła z jego gabinetu, zapinając
koszulę. Kendall przy okazji złapał ją za tyłek. Chłopcy weszli do gabinetu
dyrektora.<br />
- I co ja mam z wami zrobić? – Zapytał dyrektor, kładąc bezwładnie ręce na biurku.<o:p></o:p></span></i></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<i><span style="font-family: Arial, sans-serif;">- Nic. Po co toczyć sprawę? – Odezwał się jako pierwszy Logan. –
Ja wybaczę pani MacDonald, dostanie rozgrzeszenie, to dobra kobieta, po prostu
popełniła błąd wysyłając mnie tutaj, zamiast sama się przyznać do nie nadawania
się do bycia nauczycielem. – Wytłumaczył. Dyrektor spojrzał na bruneta z
litością. <br />
- Bardzo się cieszę Logan, że jesteś taki łaskawy dla pani MacDonald, ale to
nie wystarcza. Zostaniecie po lekcjach w kozie. – Chłopcy jęknęli. Nie chciało
im się! Ale musieli.<br />- Dobrze! I tak zostanę bezrobotnym. - Zapewnił dyrektora Logan.<br />- Zostań sobie kim chcesz i tak pójdziesz do kozy. I przez dwie następne soboty widzę was tutaj, rozumiemy się?<br />- Jak chce pan jutro mieć penisa na czole, to tak. Rozumiemy się. - Odpowiedział Carlos i chłopcy zniknęli za drzwiami.</span></i></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<i><span style="font-family: Arial, sans-serif;"><br /></span></i></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><b>^*^</b></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">Uh... Nie wiem od czego zacząć. Zayn z One Direction odszedł od zespołu i rozpaczam. Nie wierzę w to po prostu. 1D bez Zayna to nie to samo. Cóż... Nieważne. Mam do Was pytanie: Rozdziały z przeszłością powinny być co pięć czy dziesięć rozdziałów?Taki długi rozdział mi wyszedł i to chyba dobrze, prawda? Zastanówcie się nad tym rozdziałem, pokombinujcie, bo ten Blog głównie będzie się skupiał na przeszłości bohaterów i ich rodzicach. Teraz wstawię uśmiechnętą minkę, ale jestem przygnębiona... Zayn odszedł.</span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">Uśmiechnięta minka:</span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm;">
<span style="font-family: Arial, sans-serif;">:D</span></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11164499763952491409noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-6728643885222824580.post-24134635633103916902015-03-22T00:00:00.000+01:002015-03-22T00:44:59.958+01:00Rozdział 9 ~ It wasn't funny<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Dziś była noc filmowa, a tak w przybliżeniu noc horrorów. Danny był podekscytowany; jego matka nigdy mu nie pozwalałą oglądać filmów, które nie są na Mini-Mini. Ale on miał już trzy lata! Był już prawie dorosły. Ale Katherine i Steve uważali, że to jeszcze małe dziecko, zaś Carlos traktował Danny'ego, jak równego sobie. To był jeden z powodów, dlaczego Danny wolał ojca od matki. Dodatkowo Carlos nie mówił synowi co ma robić, a jak chłopiec popełniał błędy to Pena się tylko do niego uśmiechał i mówił, że nic się nie stało, zaś Katherine dyktowała mu kiedy wziąść oddech, a kiedy popełnił najmniejszy błąd dostawał opieprz życia. Carlos i Danny już siedzieli u Jamesa, u którego miałbyć wieczór. Reszty jeszcze nie było; zapewne Logan i Kendall grali w Call of Duty, Mia i April rozmawiały o byle czym, a Bella pewnie rozmawiała ze swoją przyrodnią siostrą na Skype. Carlos wykorzystał sytuację, że James zajął się rozmową z Dannym i Latynos zaczął grać w swoje głupie gry na telefonie. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Danny, gdybyś mógł wybrać jedną supermoc, co by to było? - Zapytał James, a malec chwilę się zastanawiał.</span><br />
<a name='more'></a><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Latanie. - Odpowiedział chłopiec.<br />- A dlaczego?<br />- Bo wtedy szybciej wrócę z przedszkola do domu i ominę narzekania mamy. - Carlos słysząc te słowa, parsknął śmiechem, jednak nie odwrócił wzroku od telefonu.<br />- Nie lubisz, jak narzeka?</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Nienawidzę tego. - Danny powiedział zgodnie z prawdą.<br />- A tęsknisz za nią? - James dalej pytał.<br />- Co to jakieś przesłuchanie? Nie, nie tęsknie za nią. Wujek, powiedz mi, tęskniłbyś kiedyś za kobietą, która mówi ci w kółko co masz robić i jak żyć? - Jamesa zaskoczyło, że taki mały chłopiec jest taki mądry.<br />- Nie. - Przyznał szatyn i obrócił się w stronę Carlosa. - Ty penisie! Ty grasz! - James rzucił się na Carlosa i zabrał mu telefon wyrzucając go w powietrze, po czym walnął Carlosa mocno w ramię.<br />- Danny, ratuj ojca! - Krzyczał Carlos, kiedy James dalej go bił.<br />- Z tamtym debilem ci pomogłem, ale teraz radź sobie sam. - Danny podniósł telefon Carlosa i sam zaczął grać. Wtedy do mieszkania weszła Mia i April, które się cały czas śmiały, ale kiedy zobaczyły Jamesa okładającego pięściami Carlosa przestały i po chwili znowu zaczęły.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- O co im poszło? - Mia zapytała Daniela.<br />- A co ja wikipedia? - Chłopiec zapyskował, a Mia się zdziwiła na chwilę tego u takiego małego dziecka, ale potem sobie przypomniała, że to syn Carlosa.<br />- James, Carlos! - Wrzasnęła April, a James oderwał się od Carlosa. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Nie bij mnie! - Carlos krzyknął. - I tak już jestem poobijany, dziękuję ci James. - Syknął przez zęby.<br />- Nie ma za co, przyjacielu. - James się uśmiechnął. Przez chwilę było cicho, ale Logan i Kendall wtargnęli do mieszkania, naturalnie skłóceni.<br />- Ty oszuście! Oszukiwałeś! Widziałem! - Krzyczał Logan na Kendalla, a blondyn przewrócił tylko oczami.<br />- Masz jakiś dowód? - Zapytał Kendall. Logan wyciągnął dowód osobisty i mu pomachał nim przed twarzą. - Nie taki, idioto! - Krzyknął Schmidt. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Zamknijcie te swoje ryje, debile. - Powiedziała Bella wchodząc do mieszkania. - Co oglądamy?</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Klasyka, Egzorcystę. - Odpowiedział James i poszedł po film. Reszta w tym czasie usadowiła się wygodnie na kanapie i Carlos z Dannym na fotelu. Kiedy James wrócił i włączył film. Na samym początku wszyscy patrzyli na Logana, z racji, że Logan i horrory to złe połączenie. W pewnym momencie, wszyscy się tak wystraszyli, że podskoczyli. Oczywiście oprócz Logana i Danny'ego. Danny nadal patrzył znudzony na film, według niego to nie było straszne, a Henderson... Henderson przeskoczył za kanapę i zaczął przerażliwie wrzeszcześć. Mia pokręciła tylko głową.<br />- Logan, wszystko gra? - Zapytała dziewczyna. - Weź głęboki oddech i wydech, to tylko film. - Logan posłuchał jej i wziął głęboki oddech. Od razu było mu lepiej.<br />- Oglądamy? - Zapytał Logan, kiedy się już uspokoił. I znów wszyscy zaczęli oglądać. W połowie filmu wszyscy już spali. Bella się rozłożyła na całej kanapie, a razem z nią Logan. Kendall się przespał na podłodze, Mia zasnęła w pozycji siedzącej na końcu kanapy, James przeniósł się do swojego pokoju, Carlos na fotelu z Dannym na kolanach i April na facebooku. Wszyscy obudzili się około godziny dziewiątej, ze względu na telefon Carlosa, który to zaczął dzwonić. Na początku chłopak nie zorientował się, że dzwonek telefonu został zmieniony przez jego syna na <i>"Jadą Jadą Misie"*</i>. Wszyscy zaczęli się śmiać z dzwonka Carlosa, oprócz właściciela telefonu. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Gdzie jest James? - Zauważył Logan, że jego przyjciel gdzieś zniknął. Brunet wstał i wszedł do sypialni Jamesa. Pusto.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Bu! - Usłyszał za swoimi plecami. Logan przypomniał sobie wczorajszy horror i wskoczył z krzykiem do łóżka. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- To nie było śmieszne! - Oburzył się Henderson, kiedy James się z niego śmiał.<br />- Właśnie, że było. - James dalej się śmiał z przyjaciela.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Obrażony Logan wyszedł z mieszkania i zastanawiał się co ze sobą zrobić. Krążył po okolicy. Był tu i tam, a potem na odwrót tam i tu. Jego telefon zaczął dzwoni, nie znał tego numeru, ale odebrał.</span><br />
<span style="background-color: #ea9999; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Pan Logan Henderson?</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> </span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Brunet usłyszał nieznajomy głos.<br /><span style="background-color: #0b5394;">- Tak mam w dokumentach, więc chyba tak.</span></span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> </span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Chłopak odparł. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b>^*^</b></span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b>* </b>Jadą jadą misie, tra la la la la...</span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://ytimg.googleusercontent.com/vi/AsncQLK6dOg/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="http://www.youtube.com/embed/AsncQLK6dOg?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Kto i po co dzwonił do Logana? Na pewno tego nie będzie w dziesiątym rozdziale, bo mam do niego plany :D średni mi wyszedł ten rozdział, mam nadzieję, że następny bd lepszy :)</span>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11164499763952491409noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-6728643885222824580.post-76567432255269602262015-03-12T00:00:00.000+01:002015-03-12T00:00:00.752+01:00Rozdział 8 ~ If you die, I want your TV.<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">James wyszedł, jak najszybciej z domu. Spojrzał jeszcze na zegarek, przed wejściem do pojazdu. Znowu on będzie tym złym. Kiedy wszedł do auta, zaklął i spojrzał na wyświetlacz telefonu. Nie odebrał, tylko ruszył sprzed domu. Gdy był już przed miejscem spotkania, wybiegł z samochodu, jak opętany przez szatana ksiądz lub dzieciak bez internetu. Znowu jego telefon zaczął dzwonić i znowu nie odebrał, tylko wszedł do środka. Szukał rodziny w tym ogromnym pomieszczeniu pełnym stołów, krzeseł, stołów, ludzi i stołów. Tam było naprawdę dużo stołów. Szatyn rozglądał się i rozglądał, aż w końcu zobaczył swoją matkę rozmawiającą z jego bratem. James i jego brat nie mieli najlepszych kontaktów, a tak szczerze się po prostu nienawidzili. Tak, więc James wiedział, że ten wieczór zaliczy się do najgorszych. Podszedł do nich i przywitał się z każdym, w zamian za to usłyszał uwagę brata na temat spóźnialstwa. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Ciebie też miło widzieć, David. - James powiedział przez zaciśnięte zęby. Minęła minuta, a on już chciał stamtąd iść. - A gdzie pańska rodzina? - Szatyn zwrócił się do pana Browna.</span><br />
<a name='more'></a><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Spóźnią się. - Pan Brown odpowiedział. James zaczął się śmiać ze swojego brata, który zaliczył wtopę.<br />- Haha! Debil! - James wyzwał swojego młodszego brata.<br />- No chyba ty! - David mu odpyskował.<br />- Spójrz na swój ryj, a potem się wymądrzaj. - Szatyn próbował zdenerwować Davida.<br />- James, uspokój się. - Upomniała go matka, a chłopak przewrócił oczami.<br />- Czemu James? To on zaczął. - Maslow się obraził.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">David zaczął mówić o tym, jaki to on mądry i doskonały, zaś jakie to James ma głupie pomysły i w ogóle jest cały głupi. Jamesowi wydawało się to śmieszne, David myśli, że Jamesa rusza to co on mówi, a tak naprawdę Jamesa interesował tylko wynik w Flappy Bird. Chłopak się mocno zdenerwował, kiedy prawie pobił rekord, a żona pana Browna wraz z ich córką raczyły w końcu przyjść. Szatyn niechętnie odstawił telefon i spojrzał na panią Brown, mruknął krótkie </span><i style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">"Dzień dobry"</i><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> i obrócił się w stronę dziewczyny.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- April? - Spytał ze zdziwieniem i wyzwał się w głowie od idiotów, bo nie skojarzył nazwisk.<br />- James? - Patrzyli się na siebie przez dwie minuty, a każdy obecny tam był lekko zdezorientowany.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Wy się znacie? - Zapytała matka April.<br />- Tak mamo. Pamiętasz co mówiłaś o moich znajomych? O tych, co są debilami i nie powinnam się z nimi zadawać? James jest jednym z nich. - Dziewczyna powiedziała, a wszyscy zamilkli</span><br />
<br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Carlos oglądał telewizję z synem. Kompletnie nie rozumiał tej bajki o rybkach. To znaczy, Carlos uważał, że to rybki. Myślał o tej bajce i starał się zrozumieć. Spojrzał na Daniela w celu pomocy, ale chłopiec był tak zafascynowany bajką, że nie poczuł przeszywającego go wzroku Latynosa. Pena oglądał więc dalej, zaczął rozumieć o co chodzi, ale nie widział w tym sensu. Burmistrz podwodnego królestwa zgubił zegarek, a rybki musiały go znaleźć, tylko czy nie od tego była policja? Najwidoczniej trzy małe rybki same musiały to zrobić.<br />- Danny? - Powiedział Carlos. Mały chłopiec spojrzał na niego. - Dlaczego te rybki są takie głupie i nie poszukają tego zegarka w domu burmistrza? - Zapytał Latynos, a jego syn spojrzał na niego, jak na debila.<br />- Tato, to nie są rybki, to syrenki i nie są głupie! - Oburzył się trzylatek, a Carlos nie dostał odpowiedzi na pytanie.<br />Głośno westchnął i podniósł swój leniwy tyłek z kanapy, po czym ruszył do lodówki w celu znalezieniu jakiegoś piwa. Kiedy znalazł to czego szukał, wrócił do dziecka.<br />- Papa! Mama mówiła, że nie można pić alkoholu, bo się umiera. - Przestrzegł go chłopiec.<br />- A ja mówiłem, żebyś nie słuchał mamy. - Latynos zignorował przestrogę i się napił, po czym zaczął się dławić.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Jak umrzesz, to ja chcę twój telewizor. - Powiedział Danny, kiedy Carlos nadal kaszlał.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Mia siedziała u siebie w domu, nic nie robiąc. A właściwie w domu jej matki, ale ona była tam tak często, jak James rozmawiał ze swoim bratem. Mia najchjętniej by się wyprowadziła, ale brakowało jej pieniędzy na mieszkanie. Z jej przyjaciół, tak naprawdę tylko James i Logan wyprowadzili się z własnej woli, może nie własnej kieszeni, ale z własnej woli to na pewno; rodzice Kendalla, jak i ojciec Carlosa wykopali ich z domu zaraz po osiemnastce; April zapewne wyprowadziłaby się, kiedy jej rodzice by zaproponowali. Blondynka nigdy nie myślała o wyprowadzce; a Bella była najmłodsza ze swojego rodzeństwa, jak i była córeczką tatusia i oczkiem w głowie mamusi. Mia wywaliła ze swojej głowy rodziców, jak najszybciej i zaczęła wspominać sobie chwile z dzieciństwa. Te wszystkie siniaki, złamane nogi i setki ubrań w piasku, kurzu i błocie. Usłyszała klucze w drzwiach i trochę się zdziwiła, że jej matka wróciła do domu, ale przestała być zdziwiona, kiedy kobieta wleciała do mieszkania obściskując się z jakimś gościem. Naprawdę nie miała ochoty wysłuchiwać odgłosów z sypialni, które by się zaraz pojawiły. Tak, więc niebieskowłosa wyszła z domu.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b>^*^</b></span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Kto nie lubi brata Jamesa? I kto się zastanawia dlaczego Danny jest taki mądry, a jego ojcem jest Carlos?</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Mógłby ktoś zabrać tą Elkę ode mnie? Wszędzie tylko Love Me Like You Do... Dlaczego w poniedziałek wbiło więcej wyświetleń niż w czwartek? Co tam u Was? Widzicie? Jak nie krzyczę, to zadaję zbyt wiele pytań.... </span>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11164499763952491409noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-6728643885222824580.post-52491608217251752022015-03-05T00:00:00.000+01:002015-03-11T13:33:10.238+01:00Rozdział 7 ~ And you love...<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Była niedziela, Kendall miał właśnie jeden z tych dni <i>"Robię to co potrafię najlepiej, więc widzimy się w święta." </i>i<i> </i>połowę dnia spędził na nic nie robieniu. Spał do szesnastej, bo tak; wstał z łóżka, chociaż mu się nie chciało; zamówił pizzę, a podczas zamawiania prawie zasnął; mrugał oczami, ale się zmęczył. Tak zazwyczaj to wyglądało i nikt tego nie kwestionował, bo po co? Siedział na kanapie i grał na konsoli w pierwszą lepszą grę, która była w napędzie urządzenia. Gdy usłyszał, że ktoś otwiera drzwi wejściowe i wchodzi do mieszkania zamknął oczy i policzył w myślach do trzech. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Won z mojego domu. - Mruknął po czym ugryzł kawałek pizzy.<br />- Bo co mi zrobisz? - Bella mu odpyskowała i przeszła do salonu.<br />- Wyrzucę cię stąd na zbity pysk. - Schmidt powiedział.<br />- Nadal jesteś na mnie zły? To twoja wina, ty na mnie krzyczałeś. - Dziewczyna zwaliła całą winę na niego.<br />- Rozwaliłaś moje auto! - Krzyknął na nią. - Jesteś debilką, idiotko!<br />- A ty idiotą, debilu! - Zaczęła się kłócić.<br />- A ty śpisz w szafie!*</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"></span><br />
<a name='more'></a><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- A ty popijasz mandarynki mlekiem!<br />- A ciebie w Walmarcie wychowali! - Chłopak zaczął się, aż śmiać z tej głupiej kłótni lecz kontynuowali.<br />- A ciebie kupili w Afryce!<br />- A ty kochasz... - Nie dokończył, bo dziewczyna zakryła mu usta dłonią. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Spróbuj tylko. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Masz szczęście, że jestem dobry i ci tego nie zrobię. Ale czemu kochacie się tylko psychicznie, a fizycznie już nie? - Zapytał, a dziewczyna pokryła się rumieńcem.<br />- Nie twój interes. - Fuknęła.<br />- Jestem po prostu ciekawy.<br />- To przestań być. - Dziewczyna się zdenerwowała.<br />- Boisz się tego. - Chłopak zaczął się śmiać, a Bella przewróciła oczami.<br />- Nie. A tak swoją drogą, jesteś najbardziej wkurzającą osobą, którą znam.<br />- Ale ty najsłodszą... - Zironizował.</span><br />
<br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Logan był w supermarkecie razem z Carlosem i Danielem. Chłopiec pobiegł na dział z zabawkami, podczas gdy Logan i Carlos oglądali wystawę gier wideo. Henderson zaczął się śmiać, kiedy zobaczył grę z Miley Cyrus pod tytułem "Wrecking Ball", gdy sięgnął po płytę przeczytał fabułę gry. <i>"W grze "Wrecking Ball" zostajesz Miley Cyrus na pędzącej kuli; Twoim zadaniem jest zburzenie wszystkiego dookoła. Zbieraj punkty i wymieniaj na twerk-bonusy". </i>Logan wiedział w tym momencie, że świat spadł na psy lub na Miley Cyrus. Carlos wyrwał mu grę z ręki i sam zaczął się śmiać z tego. Wtedy Pena poczuł szarpanie rękawu kurtki.<br />- Tato, idziemy? - Zapytał Danny, patrząc na Carlosa. Mimo, iż Carlitos był niski, dla takiego trzyletniego chłopca wydawał się olbrzymem, nie wspominając, jaki wydawał się na przykład James.<br />- Zaraz, poczekaj. - Odpowiedział Carlos, dalej patrząc na gry. Chłopiec się zdenerwował i tupnął nogą.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Teraz! - Krzyknął, a Logan spojrzał na dziecko.<br />- Cholera jasna, Daniel! Zachowujesz się, jak swoja matka. - Powiedział zdenerwowany Carlos, a Logan parsknął śmiechem.<br />- Steve powiedział, że mam brać przykład z mamy. - Danny spojrzał na ojca, który tylko przewrócił oczami.<br />- Steve jest głupi i go nie słuchaj, mama też jest głupia i ją też nie słuchaj.<br />- A wy jesteście głupi? - Spytał malec, a Henderson jeszcze bardziej się śmiał.<br />- Nie, w każdym razie ja nie jestem. - Odpowiedział Carlos, za co oberwał od Logana. Daniel widząc to kopnął bruneta w kostkę.<br />- Aua! - Jęknął Henderson. - On to ma po Dzieciaku... Tamta też mnie bije. - Wyżalił się.<br />- Daniel Jose Pena! - Carlos spojrzał surowo na syna. - Tak trzymaj, tylko pamiętaj, żeby bić mocniej.<br />- On nie miał mieć na pierwsze imię Jose? - Zapytał Logan. Danny spojrzał na Carlosa, ponieważ również był ciekawy.<br />- Miał mieć, ale jego głupia matka nie chciała i wolała go nazwać Ray, więc poszliśmy na kompromis i jest Danny. - Carlos odgarnął grzywkę z czoła syna.<br />- Do niego bardziej pasuje Logan.<br />- Logan to brzydkie imię. - Wtrącił Daniel. Henderson spojrzał na niego, jak na wroga.<br />- Nie lubię cię, maluchu. - Powiedział Logan.<br />- Ja ciebie też, staruchu. - Trzylatek mu się odgryzł. Carlos zaczął się śmiać i wziął pierwszą lepszą grę z półki.<br />- Idziemy? - Spytał Latynos, a Logan go wyprzedził bez słowa i poszedł do kasy.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Mia miała już dosyć Jamesa. Chłopak miał zjeść kolację ze swoimi rodzicami i rodziną pana Browna. Naturalnie, nie miał się w co ubrać, tak więc Mia wcieliła się w stylistkę, co było trudne. Krawat lekko o uciskał w szyję, już trzeba było go wywalić, bo według Jamesa nie dało się go poluzować. Spodnie, które James sam sobie wybrał po pięciu minutach przestają mu się podobać. Właśnie zakładał kolejną parę spodni i kiedy miał powiedzieć, że są zbytnio czarne, napotkał wzrok Mii. Tak więc odpuścił. Niestety to był tylko jeden moment, kiedy obeszło się bez marudzenia, bo gdy James miał przed sobą trzy marynarki nie mógł się zdecydować, którą wybrać. Pierwsza była granatowa z kieszeniami po bokach z jednym guzikiem; druga była zaś ciemnoszara z kilkoma guzikami, jednak nie miała kieszeni; ostatnia była brązowa, nie była zapinana, miała dwie kieszenie po bokach i jedną małą kieszonkę na piersi. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Mogę ubrać wszystkie naraz? - Zapytał szatyn z dziecięcym uśmieszkiem na twarzy. Mia westchnęła i mruknęła coś pod nosem.<br />- Niestety James. - Odpowiedziała mu, a tamten dalej zaczął się zastanawiać nad wyborem. Po godzinie, wybrał pierwszą marynarkę. Z butami był problem. James uparł się, że włoży kapcie, bo są wygodne, ale kiedy niebieskowłosa rzuciła w niego conversami, z czego jeden trafił w krocze i chłopak zmienił zdanie. Kiedy James spojrzał na zegarek się przeraził, bo był spóźniony, a jeszcze musiał dojechać do restauracji. Pożegnał się szybko z Mią i wybiegł z domu.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /><b>^*^</b></span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">* To jest takie głupie, ale kocham ten tekst :) </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Kłótnia Kendalla i Belli była odzwierciedleniem ostatniego czwartku w mojej szkole :D Nieważne. Co się wydarzy podczas kolacji rodziny Maslow i Brown? Czy oni będą zawsze tacy głupi? Z kim kręci Bella? :)</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">A co tam u Was? Elki nie prześladują? Bo mnie tak :D Idę nadrabiać Kłamczuchy :)</span>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11164499763952491409noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-6728643885222824580.post-2770780516518450422015-02-26T00:00:00.000+01:002015-02-26T05:47:12.617+01:00Rozdział 6 ~ She called me stupid? <div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 14pt; line-height: 19.9733333587647px;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">April przewróciła oczami na wieść, że musi niedługo iść ze swoimi rodzicami i kimś tam jeszcze, ale po co pamiętać? Leżała na łóżku z laptopem na kolanach, przeglądając Facebook'a. Zaśmiała się widząc zdjęcie jej kolegi z przedszkola, nadal brzydki. Usłyszała pukanie do drzwi i spojrzała w tamtą stronę.<br />- Twoja koleżanka przyszła. - Powiedziała matka dziewczyny, a April zmarszczyła brwi, bo z nikim się nie umawiała.</span></span><br />
<span style="font-size: 14pt; line-height: 19.9733333587647px;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Okay. - Mruknęła, a do pokoju weszła Bella.<br />- Ratuj! - Krzyknęła brunetka rzucając się na łóżko ze śmiechem.<br />- Co jest? - Zapytała April patrząc na przyjaciółkę.</span></span><br />
<span style="font-size: 14pt; line-height: 19.9733333587647px;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Rozwaliłam samochód... - Wyznała, a blondynka strzeliła face plama.</span></span><br />
<span style="font-size: 14pt; line-height: 19.9733333587647px;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Czekaj... Ty nie masz samochodu, ani prawka. - April przypomniała sobie, jak to chłopaki próbowali nauczyć Belle jeździć.</span></span><br />
<span style="font-size: 14pt; line-height: 19.9733333587647px;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- No, nie mam. </span></span><br />
<span style="font-size: 14pt; line-height: 19.9733333587647px;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- To, jak rozwaliłaś samochód? - Zapytała.</span></span><br />
<span style="font-size: 14.0pt; line-height: 107%;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 14pt; line-height: 19.9733333587647px;">- Ech.... Po prostu patrz. - Odpowiedziała po czym skierowała głowę April ku górze, przekręcając ją trochę w prawo i świat zaczął się rozmywać</span></span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 14pt; line-height: 19.9733333587647px;">.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 14pt; line-height: 107%;"></span><br />
<a name='more'></a><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-size: 18.6666660308838px; line-height: 19.9733333587647px;"><i>"Bella błagała cały dzień Kendalla, ale nadal otrzymywała tylko jedną, negatywną odpowiedź. Naprawdę jej zależało na prawo jazdy, miała już osiemnaście lat, a już dwa lata wcześniej wszystkie dziewczyny się jej chwaliły, że zdały.<br />- No proszę cię! Ostatnia szansa, jak powiesz znowu "nie" to będzie znaczyło, że się boisz. - Szantażowała blondyna, a ten spojrzał na nią z zażenowaniem.<br />- Ciebie się po prostu nie da tego nauczyć. Auto i ty to dwa różne światy. - Westchnął, a ta walnęła go w brzuch, aż się skulił. - Wiesz, że masz problemy z agresją? - Zapytał retorycznie.<br />- Da się mnie nauczyć. - Powiedziała pewna siebie.<br />- Ta, jasne... Próbowałem ja, próbował Logan, próbował James, próbował Carlos, Mia próbowała... Każdy do cholery próbował! - Uniósł się.<br />- Ale to było dawno. - Upierała się przy swoim.</i></span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-size: 18.6666660308838px; line-height: 19.9733333587647px;"><i>- Dobra! Ale, jak mi rozwalisz auto to cię uduszę. - Uległ jej, po czterech godzinach jęków dziewczyny.</i></span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-size: 18.6666660308838px; line-height: 19.9733333587647px;"><i>- O! Patrz, jaki ten facet ma śmieszny garnitur. - Bella zaczęła się śmiać, kiedy jeździli po parkingu, który zdaniem Kendalla był cholernym parkingiem. - Hej, jestem facetem w garniaku i mam dużo hajsów. - Zaczęła go udawać.<br />- Skup się na tym co robisz. - Polecił jej, a ta przewróciła oczami.<br />- Wyluzuj... Mogę go przejechać? - Spytała nadal myśląc o mężczyźnie w garniturze.<br />- Skup się na tym cholernym aucie! - Krzyknął na nią, kiedy ta próbowała wjechać w mężczyznę. Chłopak bał się o swoje życie, kiedy brunetka była za kółkiem; gwałtowne hamowanie lub ostre skręty na sam początek nauki nie były zbytnio bezpieczne.</i></span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-size: 18.6666660308838px; line-height: 19.9733333587647px;"><i>- Nie krzycz na mnie! - Wrzasnęła, kompletnie nie zwracając uwagi na ludzi wychodzących i wchodzących do swoich samochodów, innych pojazdów lub otaczający ją świat.<br />- Słuchaj no, albo wyjdziemy z tego żywo i przystąpisz po raz czwarty do egzaminu, albo zginiemy w wypadku, albo.... - Nie dokończył, bo usłyszeli huk i wstrząs. Przed nimi była ściana garażu, a przód samochodu był rozwalony. - Albo cię zabiję. - Skończył swoją wypowiedź, patrząc morderczym wzrokiem na niebieskooką osiemnastolatkę.</i></span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-size: 18.6666660308838px; line-height: 19.9733333587647px;"><i>- Sorki? - Uśmiechnęła się głupio, uciekając z miejsca wydarzenia.</i></span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-size: 18.6666660308838px; line-height: 19.9733333587647px;"><i><br /></i></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-size: 18.6666660308838px; line-height: 19.9733333587647px;">- Zabił cię? - Spytała April, a Bella spojrzała na nią błagając o litość.<br />- Przecież tu jestem. - Odpowiedziała, a wtedy do pokoju przyszedł ojciec April.<br />- Ja przyszedłem tylko powiedzieć cześć. - Uśmiechnął się do dziewczyn.<br />- Co tam? - Spytała go blondynka.<br />- Ktoś mnie dzisiaj chciał rozjechać, jak byłem na parkingu. Ludzie to są dziwni. - Pokręcił głową, wychodząc z pokoju, a obie dziewczyny popatrzyły na siebie wybuchając śmiechem.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-size: 18.6666660308838px; line-height: 19.9733333587647px;"><br /></span></span></div>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 14pt; line-height: 107%;">Mia, Logan
i James siedzieli u Carlosa w domu, próbując go uspokoić. Latynos był kłębkiem
nerwów; problemem byli Katherine i Steve. Carlos nawet nie zauważył, kiedy
Katherine stała się jego wrogiem, po prostu zaczęli się kłócić, jak to ludzie;
zaś o Steve’a był po prostu zazdrosny. Kiedy Latynos usłyszał dzwonek do drzwi,
serce podskoczyło mu do gardła. Carlos spojrzał na swoich przyjaciół z nadzieją, że ktoś się z nim zamieni rolami. </span><br />
<span style="font-size: 14.0pt; line-height: 107%;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">
- Otwórz te cholerne drzwi, nic ci się nie stanie. – Powiedział Logan, a Carlos
pokiwał głową i otworzył drzwi, za którymi stała jego ex dziewczyna wraz z
trzylatkiem na rękach.<br />
- Papá! – Krzyknął uśmiechnięty pół Latynoski chłopiec i wyciągnął ręce w
stronę Carlosa, a matka chłopca podała go Carlosowi.<br />
- Hijito!* - Latynos postawił syna na ziemię, a tamten pobiegł do Logana,
Jamesa i Mii.<br />
- Carlos, normalnie bym ci go nie zostawiła, ale moja matka jest chora, rodzice
Steve’a mieszkają w Europie, a my jedziemy na wakacje. – Powiedziała Katherine.<br />
- Tia, tia, tia... Steve to dupek. – Mruknął Carlos.<br />
- On zastępuje Danielowi ojca. – Dodała kobieta, a Carlos poczuł ból w sercu.<br />
- Ale nim nie jest. Ja jestem jego ojcem.<br />
- A kto go zabiera na plac zabaw? A kto czyta mu bajki na dobranoc? A kto
poświęca mu wolny czas? Ty czy Steven? – Spytała.<br />
- A kto był przy porodzie? A do kogo powiedział pierwsze słowo i brzmiało ono „Papá”? A kto nauczył go hiszpańskiego i
angielskiego? Ja czy ten twój goguś? – Odgryzł się jej Latynos, a ta zamilkła.<br />
- Tutaj masz jego walizkę i listę nakazów i zakazów. – Podała mu przedmioty, po
czym odeszła.<br />
Carlos zaczął czytać listę kierując się w stronę salonu, gdzie siedzieli jego
przyjaciele.<br />
- Co tam trzymasz? – Spytał zaciekawiony James.<br />
- Zakazy i nakazy. – Odpowiedział chłopak śmiejąc się.<br />
- Pokaż! – Maslow wyrwał mu listę z rąk i sam zaczął się śmiać.<br />
- Co tam pisze? – Zapytała Mia.<br />
- <i>„1. Niech spędza jak
najmniej czasu z Twoimi głupimi przyjaciółmi”</i>.<br />
- Nazwała mnie głupią? Głupia suka… - Powiedziała Mia<br />
- <i>„26. Nie przeklinać przy dziecku”</i>. –
Zacytował Carlos, posyłając Mii głupi uśmiech na co ta pokazała mu język. - Nie wierzę w to, że znam się z nią tyle lat, a ta uważa, że się przystosuje do tej listy.<br />
- Carlos! – Zawołał Logan, który bawił się z Dannym. – Twój syn wyzwał mnie od
debili! – Dokończył, a wszyscy zaczęli się śmiać.<br />
- Moja krew… - Westchnął zadowolony Latynos.</span></span><br />
<span style="font-size: 14.0pt; line-height: 107%;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></span>
<span style="font-size: 14.0pt; line-height: 107%;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b>^*^</b></span></span><br />
<span style="font-size: 14.0pt; line-height: 107%;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">*Hijito - Synek</span></span><br />
<span style="font-size: 14.0pt; line-height: 107%;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></span>
<span style="font-size: 14.0pt; line-height: 107%;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Miałam takiego bloka, a tu mi takie długaśnie wyszło :) Haha, teraz w czwartunio rozdział :P Ale mimo tego jestem potwornie wkurzona... Nieważne. </span></span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 18.6666660308838px; line-height: 19.9733333587647px;">Nikt nie zgadł kto to Danny... Kosmita? Naprawdę? A tu się okazuje, że Carlitos jest ojcem :P Jaka była Wasza reakcja? :D</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 18.6666660308838px; line-height: 19.9733333587647px;">Chris, masz odpowiedź co do retrospekcji. </span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11164499763952491409noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6728643885222824580.post-79548666289820574322015-02-22T00:00:00.000+01:002015-02-22T00:00:16.502+01:00Rozdział 5 ~ Who's Justin Bieber?<div class="MsoNormal">
<o:p> </o:p><span style="font-family: Arial, sans-serif; font-size: 14pt; line-height: 107%;">Sprzeczka pomiędzy płciami została zażegnana. Wszyscy sobie
odpuścili, gdy doszło do nich co się dzieje z Carlosem; grał, grał i grał w głupie
gry na telefonie. Myśleli i myśleli, jak zabrać mu to przeklęte małe
urządzenie, ale nikomu nic nie przyszło do głowy. Nawet April udało się wyjść z
domu tylko po to, by pogłówkować z resztą. Nadal pustka. Cała szóstka
postanowiła więc użyć najprostszej metody. Poszli razem do mieszkania Carlosa,
który siedział na kanapie i pykał w Snake’a. Dziewczyny obserwowały całą akcję;
James i Logan trzymali latynosa, podczas gdy Kendall zabrał mu telefon.</span><br />
<a name='more'></a><span style="font-family: Arial, sans-serif; font-size: 14pt; line-height: 107%;">- Puszczajcie mnie! – Krzyczał Carlos na kolegów.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "Arial",sans-serif; font-size: 14.0pt; line-height: 107%;">
- Carlos, my ci tylko chcemy pomóc. – Wytłumaczył mu Kendall.<br />
- Jak chcesz mi pomóc, to oddaj mój telefon! <br />
- Weź go sobie. – Powiedział Schmidt, po czym włożył iPhone’a Carlosa sobie do
spodni.<br />
- To niesprawiedliwe! – Carlos nadal wrzeszczał.<br />
- Stary, zrozum to, że takie jest życie. – Odezwała się Mia, podchodząc do
Jamesa i Logana, nakazując im, by go puścili.<br />
- Dobra! – Krzyknął Pena, który był strasznie wściekły. – Wezmę go sobie… -
Mruknął po czym wskoczył na zdezorientowanego blondyna.<br />
- Gdzie z tymi łapami? – Spytał Kendall, kiedy ręka Carlosa próbowała mu odpiąć
pasek.<br />
- Oddaj mi telefon, albo go sobie wezmę. – Mówił Latynos, a Logan i James odciągnęli
go od Schmidta.<br />
- Carlos Roberto Pena, weź się w garść! – Krzyknął Logan po czym walnął Pene w
policzek.<br />
- Okay, okay, okay! Nie bij mnie. – Fuknął Latynos. – Oddajcie mi telefon, a ja
przestanę grać.<br />
- Skąd mamy wiedzieć, że nie kłamiesz?<br />
- Bo nie zachowam się, jak baba lub Justin Bieber. – Odparł, a Kendall wyjął
telefon ze swoich bokserek.<br />
- Kto to Justin Bieber? – Spytała Bella, a sześć par oczu spojrzało na nią
zszokowane.<br />
- Ty nie wiesz kto to jest Justin Bieber?! – Upewniał się James.<br />
- Nie, a powinnam? – Brunetka dodała nieśmiało, kiedy zapadła cisza. – Ktoś mi
powie kto to jest, czy będziecie się patrzeć na mnie, jak na kosmitę?<br />
- Bieber to taki debil. – Powiedziała Mia.<br />
- Pedalski piosenkarz. – Rzekł Logan.<br />
- Piosenkarka. – Poprawił go Kendall.<br />
- Zwykły gwiazdor. – Odparła April.<br />
- Aż taki jest zły? – Spytała Evans.<br />
- Tak. – Reszta odrzekła chórem.<br />
- Chcę zobaczyć. – Powiedziała, a Carlos przyniósł laptopa i włączył teledysk
do <i>„Baby”. </i>Bella oglądała w
skupieniu, a za jej plecami Logan i Kendall udawali małe dziewczynki chodzące
po łące. Gdy filmik się skończył wszyscy znów zwrócili uwagę na Bellę.<br />
- I jak? – Zapytała April.<br />
- Co wy do niego macie? Uroczy dzieciak! – Odpowiedziała, a pozostała szóstka
nie wierzyła własnym uszom.<br />
- Tak? Ale on dorósł i ma inną muzykę i inaczej wygląda. – James gadał
cwaniacko.<br />
- No to pokaż. – Odparła, a Carlos puścił teledysk do <i>„Confident”, </i>podczas gdy reszta wrzeszczała <i>„Oh no, no… Oh, no, no” </i>razem z Justinem. <br />
- Ja nie mogę, po co on nosi spodnie skoro i tak nosi je na kostkach? –
Skomentowała Mia.<br />
- Ja nie mogę, jaki pedał. – Rzucił Kendall, oglądając dalej teledysk.<br />
- Zamknij się, bo oberwiesz. – Ostrzegła go Bella. – Mówisz tutaj o kimś w kim
się właśnie zakochałam.<br />
- Ja pierdzielę… - Westchnął Schmidt. – Nie przyznaję się do ciebie.<br />
Bella już miała mu coś odpowiedzieć, ale usłyszeli dobrze znany im dźwięk
powiadomienia i spojrzeli na Carlosa, który wyjął telefon z kieszeni.<br />
- To tylko SMS, wyluzujcie. – Powiedział, po czym zaczął czytać wiadomość, odłożył telefon po czym wziął głęboki oddech.<br />- Kto to był? - Spytała April.<br />- Katherine. - Odpowiedział. - To będzie ciekawy tydzień...<br />- Czemu?<br />- Danny przyjedzie. - Wytłumaczył Pena.</span><br />
<span style="font-family: "Arial",sans-serif; font-size: 14.0pt; line-height: 107%;"><br /></span>
<span style="font-family: "Arial",sans-serif; font-size: 14.0pt; line-height: 107%;"><b>^*^</b></span><br />
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 18.6666660308838px; line-height: 19.9733333587647px;">Rozdział w niedzielę... Suprajs! Nie wiem kiedy wstawiać rozdziały, więc jeśli nie zobaczycie go w czwartek, to znaczy, że będzie w niedzielę. </span></span><br />
<br />
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 18.6666660308838px; line-height: 19.9733333587647px;">Ten rozdział mi się nie podoba, cała akcja dzieje się w mieszkanku Carlosa, ale cóż tak musiało być. Ciekawe kto zgadnie kim jest Danny? :) </span></span><br />
<span style="font-family: Arial, sans-serif; font-size: 18.6666660308838px; line-height: 19.9733333587647px;">Do czwartku lub niedzieli! :* </span><br />
<span style="font-family: Arial, sans-serif;"><span style="font-size: 18.6666660308838px; line-height: 19.9733333587647px;">P.s. Tego Biebera musiałam wstawić :)</span></span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11164499763952491409noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6728643885222824580.post-33784241882882345902015-02-12T00:00:00.000+01:002015-02-12T09:40:16.479+01:00Rozdział 4 ~ I have to give it to someone<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Kłótnia pomiędzy płcią piękną, a brzydką trwała nadal. Jak wszyscy wiedzą kłótnie czasami przeradzają się w wojny, tutaj też tak było. Pełna amunicja w torebce Mii, czapce Carlosa lub w kieszeniach Kendalla. Wszyscy byli gotowi, w każdej chwili na atak wroga, no może nie zupełnie... April zniknęła; Bella miała praktyki w salonie fryzjerskim; Mia była w Anglii; Logan nie wychodził z domu i do nikogo się nie odzywał; Kendall rano zwalczał kaca, a wieczorem załatwiał następnego; James wyjechał do rodziców w sprawach rodzinno-biznesowych; a Carlos ciągle pykał w tą głupią gierkę. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Dochodziła już godzina trzecia rano, w tle było słychać całe Los Angeles, ale jednak na podwórku o tej godzinie było spokojnie, jeśli się nie wliczy śpiewającego hymn Hiszpanii* Kendalla. Chłopak siedział na ławeczce, obok piaskownicy, śpiewając i wybuchając co chwile śmiechem. Blondyn przyjrzał się bardziej krzakowi obok, który wydawał mu się </span><br />
<a name='more'></a><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">dziwny. Gdy zauważył martwego kota pod rośliną, wpadł na pomysł. Na chwiejnych nogach, trzymając w rękach zdechłe zwierzę, przeszedł na drugi koniec podwórka i wszedł do jednej z kamienic. Zapukał do mieszkania numer "1", ale nikt nie odpowiedział. Zapukał jeszcze raz, nadal nic. Zdenerwowany chłopak zaczął walić w drzwi, jakby od tego zależało jego życie. Drzwi otworzyły się, a w drzwiach stała zdenerwowana kobieta.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Hej mamo! - Wybełkotał blondyn.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Czego tak walisz w te drzwi?! Wiesz która jest godzina?! Znów się uchlałeś?! - Krzyczała.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Ja? Ja nic nie piłem! Byłem grzeczny! - Usprawiedliwiał się Kendall.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Co to do cholery jest? - Spytała matka blondyna, zwracając uwagę na kota.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- To jest Puszek. Muszę go komuś dać, dasz mi wejść?</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Wracaj lepiej do domu i puknij się w tą twoją głupią głowę.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Wolałbym pukać panienki... - Westchnął, a kobieta zamknęła mu drzwi przed nosem. Zrezygnowany wyszedł z budynku, znów śpiewając.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- No i co Puszek? Zostaliśmy sami... - Mruknął.</span><br />
<br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Ojciec Jamesa kończył właśnie podpisywać dokumenty, podczas gdy szatyn zanudzał się na śmierć. Jego guma do żucia straciła już smak, więc zaczął się nią bawić. Jakiś facet zwrócił mu uwagę, że to ohydne, ale nie przejął się tym. Kiedy pan Maslow skończył podpisywać dokumenty, spojrzał na syna, którego guma rozszerzyła się na około 10 centymetrów. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- James, wyrzuć tą gumę. - Mężczyzna szepnął do chłopaka.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Ale tato! Kosz jest tak daleko! </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- James... - Warknął pan Maslow.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Dobra, wyluzuj. - James jęknął i podszedł do kosza wyrzucając niechętnie gumę, gdy wrócił na miejsce przyjrzał się ludziom dookoła. Blond włosa kobieta i jakiś mężczyzna siedzieli na drugim końcu stołu, zapewne byli małżeństwem; po ich prawej stronie siedział młody facet, brunet, na oko miał dwadzieścia lub mniej lat; potem dwóch mężczyzn w średnim wieku i pan Maslow; jednak od lewej strony siedziało dwóch starców i młoda kobieta pomiędzy nimi. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Kim są ci ludzie? - Spytał James, wskazując na małżeństwo po drugiej stronie sali.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Mój wspólnik Calum Brown i jego żona Amy Brown.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Coś mi mówi to nazwisko... Poza tym chciałeś powiedzieć mój wspólnik. - James się uśmiechnął.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Jeszcze nie twój. Chcesz już iść, prawda?</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Prawda, w ogóle czemu ja? - Spytał obrażony szatyn.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Bo jesteś moim pierworodnym. Podpisz te papiery i możesz iść.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">James szybko podpisał umowę i w taki oto sposób odziedziczył połowę firmy Brown & Maslow Corporation, czy był z tego powodu zadowolony? Nie bardzo, na przykład dzisiaj już musiał włożyć garnitur z czym czuł się okropnie. Pożegnał się ze wszystkimi i wrócił po tygodniu do swojego małego, ale przytulnego mieszkania.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">James obudził się rano, postanowił spotkać się z chłopakami. Jednak wiedział, że Kendall zapewne ma kaca, a Carlos siedział z nosem w telefonie. Został mu tylko Logan. Szatyn szybko się ubrał i wyszedł z domu, kierując się do bramy mieszkania Kendalla i Logana. Przypomniał sobie, że Henderson miał randkę z boską Pheobe i będzie musiał zapytać jak było. Gdy zapukał do mieszkania bruneta, chłopak otworzył bardzo szybko i zaczął się dziwnie przyglądać.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Stary, co jest? - Spytał rozbawiony Maslow.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Myślałem, że to Pheobe.. Uff...</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Jak było na randce?</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Wszystko było dobrze, ale wszystko dobre się kończy.. - Zaczął Logan.</span><br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><i>W świetle gwiazd czerwone włosy Pheobe wręcz błyszczały, jej brązowe oczy dodawały uroku pięknej twarzy. Logan pomyślał, że ma niesamowite szczęście. Siedzieli w restauracji popijając szampana, skrzypek grał wolną balladę. Było idealnie. Rozmawiali na wiele tematów, a ciągle przychodziły nowe. </i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><i>- Logan? Może pójdziemy do ciebie? - Zaproponowała czerwonowłosa, a Logan się uśmiechnął, po czym skarcił się w myślach za bycie zboczonym.</i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><i>- Jasne. - Posłał jej ciepły uśmiech.</i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><i>Cicho wracali do domu Logana, spacerkiem, bez słowa. Rude włosy dziewczyny unosiły się na wietrze. Wyglądała bajecznie. Jej czerwona sukienka idealnie na nią pasowała. Gdy przekroczyli próg mieszkania Logana od razu wskoczyli do łóżka, z którego Logan wyskoczył z wrzaskiem.</i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><i><br /></i></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><i>- </i>Dlaczego się wystraszyłeś? - Spytał ciekawy James.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Bo okazało się, że boska, cudna, idealna Pheobe ma penisa... - Odparł Henderson.</span></div>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b>^*^</b></span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">* Hymn Hiszpanii nie ma słów :P</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Dzisiaj bardziej o chłopakach było, ale potem będzie dużo o nich wszystkich :D </span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Już wiemy, jak poszła Loganowi randka :P </span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Jak to czytam to się dziwię, co ja mam w głowie.. Dzisiaj rysowałam psychicznego króliczka na lekcji i kaczkę z torebką :D Myślałam czy by nie publikować w niedziele, a nie w czwartki, a Wy co myślicie?</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Zuza to zuo, Kogan is real, a Wam życzę miłego tygodnia.</span>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11164499763952491409noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-6728643885222824580.post-46863984738048245692015-02-05T18:45:00.000+01:002015-02-05T18:45:29.702+01:00Rozdział 3 ~ I have a date<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Kolejny z przepięknych lipcowych poranków w Los Angeles, ptaszki śpiewają, słońce grzeje, wszystko idealne… No, prawie wszystko. Dzieci na dworze brak, z jednego domu słychać krzyki paniki, a inni siedzą przy technologii XXI wieku. Podwórko przy Jefferson Street i Varmington Road nigdy nie było spokojne, więc teraz też tak będzie, ludzie zamiast uciszyć sąsiadów, woleli oglądać śmieszne kotki na YouTubie, a wrzaski były coraz głośniejsze, wydobywały się z bramy 6b. Kendall, Logan i Bella znowu się pokłócili o jakąś głupotę, James z April, bo ta unika znajomych, a Mia z Carlosem, ponieważ Latynos nie widzi świata poza swoimi głupimi grami. Kłótnia przerodziła się w wojnę, bo April i Mia przyznawali rację Belli, Carlos Kendallowi, a James Loganowi, za to Carlos, Kendall i Logan przyznawali rację Jamesowi, a Mia i Bella April, no i jeszcze w związku z kłótnią pomiędzy Mią i Losem, dziewczyny wspierały Mię, a chłopaki Carlosa, bo ta gra, według ich świętego zdania była bardzo ważna. Dziewczyny postanowiły się do nich nie odzywać i nie pomagać im w domowych obowiązkach, a chłopaki sobie niezbyt radzili. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"></span><br />
<a name='more'></a><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Logan, Kendall i James siedzieli u Carlosa w domu, próbując zrobić pranie, bo tylko jego pralka nie była jeszcze zniszczona, tylko dlatego, bo z niej nie korzystał samodzielnie. James zniszczył swoją, bo nie wiedział, gdzie wlać proszek, zdenerwował się i zabił pralkę młotkiem, z Kendalla pralką było inaczej, Logan ją zepsuł, a sam Henderson, rozwalił drzwiczki, bo nie chciały się otworzyć.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Jak się włącza to cholerstwo?! – Krzyknął James, uderzając w maszynę.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- To najpierw trzeba było to włączyć? – Spytał zdziwiony Logan.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Tak. – Poklepał go po plecach blondyn. – Gdzie jest Carlos? – Spytał, a wszyscy rozejrzeli się po łazience, Latynosa nie było.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Jestem! – Krzyknął wyżej wspomniany. – Znalazłem instrukcje! – Wołał uradowany.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Po co nam instrukcja?! Instrukcja jest dla frajerów! – Dodał z przekonaniem Henderson, który zabrał instrukcje Carlosowi i poszedł ją wyrzucić.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Kurde… Bez instrukcji lub bez dziewczyn nie uda nam się tego zrobić. – Stwierdził Carlos, który był bliski poddania się.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Dobra, już wiem co mamy zrobić! – Powiedział Kendall, który przypomniał sobie jak to jego rodzice robili pranie. Faktycznie, chłopakom udało się włączenie pralki, wsypanie proszku, nastawienie i po dwóch godzinach otworzyli pralkę.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Wiedziałem, że o czymś zapomnieliśmy… - Westchnął James.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- No, ale żeby o ciuchach? – Rzekł Carlos, który strzelił face-plama. – Ja mam dosyć na dzisiaj, idę grać.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- A ja się będę zbierał, mam randkę. – Uśmiechnął się Logan, ukazując swoje dołeczki.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- A twoja wybranka nazywa się PlayStation 4. – Zakpił Maslow.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Zdziwisz się, ale idę z Pheobe.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Tą gorącą Pheobe? Tą Pheobe z drugiego piętra? Z tą Pheobe, która jest taka śliczna, że potrafi zabić swoim wdziękiem? – Dopytywał Maslow.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Tak, tak i tak! – Krzyknął Henderson, a Jamesowi opadła szczęka.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Gratulacje stary! – Objął go koleżeńsko. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Chłopaki wyszli z domu Carlosa, któremu nie chciało się ich pożegnać. Logan poszedł do siebie, przygotować się na randkę z Pheobe, James powyrywać kobiety, a Kendall do najbliższego baru.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Mia, Bella i April nie miały problemu z pralką, ale to nie znaczy, że nie miały problemu. Przeklęta nuda powoli zabijała dziewczyny, które siedziały u Mii w domu.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Może zagramy w Prawda i Wyzwanie? – Zaproponowała Mia.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Jasne! – Bella od razu się zgodziła. – A ty, April? Grasz?</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Hmmm…. Dobra. – Powiedziała, ale do końca nie była przekonana.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- To… - Zastanowiła się Mia. – April! Prawda czy Wyzwanie?</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Wyzwanie. – Odpowiedziała.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Po skończonej grze idziesz z nami do klubu i musisz wyrwać jakiegoś faceta. - April chciała coś powiedzieć, ale Mia ją wyprzedziła. - Nie ma ale. – Odparła zadowolona.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Ech.. Dobra. Bella, prawda czy wyzwanie?</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Prawda. – Wybrała szatynka, a April zaczęła myśleć jakie pytanie zadać, mało wiedziała o przyjaciołach, bo niedawno wprowadziła się do Los Angeles.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Okay… To… Wracasz tam po wakacjach? – Zapytała, a Bella się lekko uśmiechnęła.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Na moje nieszczęście. – Odparła. – Dobra, Mia! Pytanie czy wyzwanie?</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Pytanie! </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Z którym chłopakiem byś się umówiła, z Kendallem, Loganem, Jamesem czy Carlosem?</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">I tak zleciało popołudnie dziewczyn, April miała nadzieję, że Bella i Mia zapomną o wyjściu na miasto, ale nadzieja matką głupich, prawda? Blondynka miała do tego sceptyczne podejście, ale wyzwanie to wyzwanie. April nie była osobą, która chodzi po klubach i wyrywa najprzystojniejszych facetów, więc miała problem. Bella, Mia i April weszły do The Viper Room, głośna muzyka, tłum bawiących się nastolatków i dużo alkoholu zniesmaczyły April. Po pięciu minutach Bella siedziała już na kolanach jakiegoś gościa, a Mia piła razem z innym facetem, w skrócie April została sama. Dosiadła się niepewnie do trzech chłopaków w wieku ok. 20-22 lat, najstarszy z nich był John, najmłodszy Philip, a ten trzeci Fred. Dziewczyna najlepiej dogadywała się z Philipem, dzięki chłopakom nawet spróbowała alkoholu, na który wcześniej nie mogła patrzeć. Impreza rozkręcała się, a April była kompletnie pijana, zaczęła się całować z Philipem, chociaż nigdy wcześniej się nie całowała. Ale hej, po pijaku się nie liczy, prawda? Fred, Philip i John poszli już, a April zaczęła szukać koleżanek. Więcej jednak nie pamiętała, bo film się wyłączył. Obudziła się u siebie w domu, głowa ją strasznie bolała, ale to nie był największy jej problem.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b>^^^</b></span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Miałam opublikować rano, chciałam też coś poprawić, ale musiałam się śpieszyć, bo sprawdzian z historii na pierwszej lekcji (i tak się spóźniłam)... 30 minut temu wróciłam ze szkoły, chociaż jest 18... Zajebiście, a moja dyrektorka jest geniuszem. Patrzymy dzisiaj na tablicę, a dodali nam WDŻ na czwartek, bo zmieniali nam plan i wahało się pomiędzy piątkiem i wtorkiem. Wszyscy się wkurzyli, bo się dziś dowiedzieliśmy, a 9 lekcji nie jest fajne... Moja "kochana" Dyrcia, odwołała lekcję, ale dopiero po tym, kiedy wszyscy się zestresowali... I niby na moim podwórku był ładunek wybuchowy, więc zamiast do domu, musiałam iść do koleżanki, a potem miałyśmy korepetycje z matmy... Jedynym plusem, było to, że u koleżanki była jej siostrzenica :D "Emilka, idź sprawdź czy Cię nie ma w kuchni!" :'D W każdym razie jestem padnięta i Wasze Blogi skomentuję jutro, bo mam 1 lekcje + wizytę u psychologa :P<br />Mam nadzieję, że mieliście dobry dzień i niech następne też będą dobre. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">P.s. 11 dni <33</span>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11164499763952491409noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6728643885222824580.post-68599980907594683442015-01-29T00:00:00.000+01:002015-01-29T00:00:00.236+01:00Rozdział 2 ~ You're an asshole<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Kendall obudził się z lekkim bólem głowy, słyszał krzyki i stęki z łazienki, ale nie przejął się tym, poszedł do kuchni po wodę. Wypił zawartość, a krzyki stawały się głośniejsze, był to Henderson.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Jesteś strasznie mokra. - Usłyszał Schmidt i uśmiechnął się domyślając się co robi brunet. Postanowił jednak nie przerywać na razie Loganowi i ochrzanić go dopiero po skończonej zabawie. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Logan, on jest wielki! - Tym razem już mu nie było do śmiechu, mało co się nie zachłysnął wodą słysząc głos Belli. Zdenerwował się i tym razem bez zastanowienia wszedł do łazienki. Pomieszczenie było zalane, Logan i Bella byli cali mokrzy, z tą różnicą, że Henderson chichotał.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Co tu się dzieje? - Spytał blondyn.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Chcieliśmy zrobić pranie, ale wyszedł zza pralki wielki pająk, Bella się przestraszyła, straciła równowagę, odkręciła niechcący prysznic i jak go zakręcaliśmy, to nie udało nam się uniknąć wody. - Wytłumaczył Henderson, który dalej się śmiał z sytuacji.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Logan, ty nie umiesz obsługiwać pralki i chciałeś zabrać się za pranie? - Spytał, a brunet przytakną. - Ehh... Dobra, załóżmy, że wam wierze. Co zamierzacie z tym bałaganem?</span><br />
<a name='more'></a><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- No jak to co? Pająka już zabiłem, w ogóle skąd ty wziąłeś tarantule? - Brunet odpowiedział pytaniem na pytanie.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Cezar żyje? - Padło kolejne pytanie.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Teraz już nie, na szczęście... - Odparła dziewczyna, która się do tej pory nie odzywała. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- To... Posprzątajcie tu. - Dodał Schmidt gestykulując rękami. - O właśnie! Wybiłem Ci okno w kuchni. - Zwrócił się do Logana. - A Tobie w sypialni. - Tym razem zwrócił się do Belli. </span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Już miał wychodzić z łazienki, ale Henderson go zatrzymał.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Stary, pożyczysz mi jakieś bokserki? - Spytał.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- No chyba na głowę upadłeś zakręcając ten prysznic.. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Blondyn zostawił ich w spokoju i zaczął grać na playstation. Minęła prawie godzina, a Bella i Logan zaczęli grać z nim. Wybuchła kłótnia, ponieważ Bella oskarżyła Kendalla o oszukiwanie, a potem Kendall Logana za rozpraszanie i przepychanie się na kanapie. Nie skończyli gry i nie odezwali się do siebie, dopóki Schmidt nie wyrzucił pada przez okno.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Ej! To był mój pad! - Oburzył się Logan.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- No właśnie... Był... Zabiłeś Cezara, to ja zabiłem tego pada. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Świeciło słońce, puste niebo i zero wiatru, a na podwórku tylko jedna osoba. Latynos siedział pod drzewem i grał w Assassin's Creed, czekając na Mię, April, i Jamesa. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Hej Carlos! - Usłyszał krzyk Mii, idącej w jego kierunku.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Cześć, gdzie reszta? - Spytał bez entuzjazmu i nawet nie obdarzył ją jednym spojrzeniem, był zbyt pochłonięty grą.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- April nie mogła przyjść, a James musiał odwiedzić rodziców. - Usprawiedliwiła znajomych.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Szkoda... - Wzdychnął latynos. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Jest jakiś problem? - Zdziwiła się Mia.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Nie, chodźmy.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Szli w ciszy, przez co droga im się wydłużała. Mia była zła na chłopaka, ponieważ zazwyczaj, gdy szli całą paczką lub większą częścią, żartowali, wygłupiali się i rozmawiali, a teraz gdy tylko Mia chciała coś powiedzieć Carlos zaczynał kaszleć lub przyśpieszać. Gdy w końcu doszli, Carlos wyciągnął telefon i zaczął grać w kolejną z jego głupich gier i zignorował poirytowaną już dziewczynę. Myślała, że zaraz odłoży ten telefon i się powygłupiają, pogadają lub coś zrobią, poszła nad brzeg stawu i zamoczyła nogi, czekając na Carlosa, ale minęło 5 minut, potem 10 minut, aż w końcu cała godzina. Latynos dalej grał. Dziewczyna znudziła się czekaniem na chłopaka. Mia miała dość, wstała i zobaczyła, że chłopak ciągle gra i siedzi nosem w telefonie.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Mogłeś mi powiedzieć, że nie chcesz spędzać ze mną czasu. Jesteś dupkiem. - Powiedziała z wyrzutem, a Carlos spojrzał na nią pytająco i powrócił do gry, czym bardziej zdenerwował dziewczynę. Mia zabrała mu telefon i wyrzuciła gdzieś w trawę, walnęła chłopaka w twarz i zdenerwowana ruszyła ku domowi. Carlos zamiast pobiec do niej i ją przeprosić, zaczął szukać telefonu, by dokończyć siódmy poziom Tetrisa. Chłopak się zdenerwował, bo telefon wyłączył mu grę, a właśnie kończył ten poziom.</span><br />
<br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">James postanowił częstotliwość odwiedzania rodziców od raz na rok zminimalizować do nigdy. Jego rodzice zaprosili połowę rodziny do siebie, oczywiście znienawidzoną przez Jamesa połowę. Miał ochotę popełnić samobójstwo, gdy ciotka Hazel zaczęła mu opowiadać o jej czteroletniej córce, w której odkryła już tyle talentów lub gdy jego kuzyn Frank, który wiecznie ma katar i pluje gdy mówi, rozmawiał z nim o kolekcji samochodzików. Podczas gdy każdy z rodziny opowiadał mu te "fascynujące" historie, on posyłał matce błagalne spojrzenie, ale ta tylko karciła go wzrokiem. Podczas gdy córka ciotki Hazel zaczęła śpiewać swoim "anielskim" głosem, Jamesa zaczęły boleć dodatkowo uszy od skrzeczenia dziecka. Był na skraju wytrzymałości, wolałby go torturowano na każdy możliwy sposób, niż musiałby dalej słuchać tych pisków i opowiadań wujów, ciotek, kuzynów, kuzynek i każdego kto tam był.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Kurwa! Tego się nie da słuchać! Zamilcz dziecko, błagam! Moje uszy! - Wrzasnął w końcu James. Wolał im wszystko wygarnąć, niż dalej tego wysłuchiwać, bez uwagi na konsekwencje. - Leczcie się ludzie! Jak można mówić, że to jest anielski głos?! Jak można mówić, że wasze historie o tym, jak posadziliście małą roślinę są ciekawe?! Zlitujcie się! Tak, wuju, miałeś racje, twój syn zostanie kosmonautą! I wiesz to dlatego, że ma sześć miesięcy i mrugnął oczami, prawda?! A Miranda, przecież przez tą twoją niesamowicie śmieszną historię jak pomyliłaś godziny i zamiast nakarmić kota o czwartej, nakarmiłaś go o piątej, prawie się posikałem ze śmiechu! Ten mały kosmonauta opowiada śmieszniejsze historie, chociaż mówić nie umie! - Wszyscy patrzyli na niego ze złością i zdumieniem. Byli pewni, że ich historie są porywające, śmieszne i fascynujące. Każdy zaczął krzyczeć na Jamesa, prócz dwóch osób, samego Jamesa i jego dziadka, który był mu wdzięczny za to, co powiedział. Ludzie nawet nie zorientowali się, że szatyn najzwyczajniej wsiadł w auto i odjechał, a oni jak idioci zaczęli w końcu krzyczeć sami na siebie.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Po drodze do domu, James obiecał sobie, że już nigdy więcej nie odwiedzi rodziców i wątpił, że będą chcieli go jeszcze zaprosić. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<b style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">^^^</b><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Czemu ostatnio wszyscy dedykują komuś rozdział? :D No, to Marlik i Marta speszyl for ju :D</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Cóż... co ja mogę dodać? Wyszedł teledysk do Gold, a 01/26 Shots i banan mi nie schodzi z twarzy :D Nevermind... Miałam ochotę kogoś zabić w tym rozdziale, ale byłam potwornie wkurzona i wszyscy przeżyli :)</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Szczęśliwego ostatniego tygodnia stycznia :D</span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://ytimg.googleusercontent.com/vi/Rl3ELiPXFRo/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="http://www.youtube.com/embed/Rl3ELiPXFRo?feature=player_embedded" width="320"></iframe><iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://ytimg.googleusercontent.com/vi/ndtQ6ReXO-s/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="http://www.youtube.com/embed/ndtQ6ReXO-s?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11164499763952491409noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-6728643885222824580.post-61147330263145066992015-01-22T00:00:00.000+01:002015-03-13T10:42:20.987+01:00Rozdział 1 ~ Hey, Bell<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Bella i Logan znali się już czternaście lat, mimo tego on wciąż uważał, że Bella jest dzieciakiem, chociaż oboje zachowywali się jak dzieci i tym sposobem nie raz udało im się dostać ochrzan od znajomych. Oczywiście Henderson dostawał mniejszy, bo "jest dorosły", a w oczach chłopaków Bella jest nadal tą dwunastoletnią dziewczyną, która robiła wszystko, by im zaimponować.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Myślisz, że to dobry pomysł? - Spytał Logan, włażąc na parapet jednego z mieszkań na drugim piętrze, jednej z kamienic na osiedlu.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Tak, złap się czegoś, bo spadniesz, dupku. - Ponagliła go dziewczyna, która stała jeszcze na dole i szykowała się do zaczęcia wspinaczki po budynku. Ludzie nawet nie zwracali uwagi na tą dwójkę, bo nawet gdyby przylecieli statkiem kosmicznym, to wszyscy uznaliby to za normalne.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Nazwałaś mnie dupkiem pierwszy raz od dziesięciu minut, gratulacje. - Odparł sarkastycznie. W końcu udało mu się wejść na parapet, popchnął okno, by się otworzyło, ale się nie udało. Spróbował jeszcze raz, nadal nic. - Zamknięte. - Krzyknął do dziewczyny, która dopiero była tylko kilka centymetrów nad ziemią.</span><br />
<a name='more'></a><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Czekaj. - Dziewczyna zeskoczyła z liny, wzięła w rękę pierwszy lepszy kamień i rzuciła w stronę budynku. Udało jej się zbić szybę.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Nie to okno, dzieciaku! - Wrzasnął Logan z góry. Dziewczyna wzięła inny kamień i znów spróbowała. Tym razem trafiła w dobre okno. Logan nacisnął wewnętrzną klamkę okna i je otworzył. Bella zauważyła, że Logan wchodzi już przez okno do mieszkania i zaczęła wchodzić ostrożnie po linie.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Gdy oboje byli w mieszkaniu skierowali się do kuchni, gdzie urzędował Kendall.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Jak wy tu weszliście? - Spytał zdziwiony patrząc na lewo gdzie znajdowały się drzwi, był niemal pewien, że nikt tamtędy nie wchodził.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Przez okno. - Odparła jak gdyby nigdy nic Bella.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- To jest drugie piętro.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Brawo geniuszu! - Krzyknęła sarkastycznie brunetka.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Zgłupieliście? - Spojrzał na Logana i Belle, wiedział też, że prócz tego "genialnego" pomysłu zmajstrowali coś jeszcze. Wszyscy milczeli, Kendall wiedział, że i tak dziewczyna się wygada, znał ją lepiej niż ktokolwiek.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Masz tu gumę, dwa dolary i kup sobie nową szybę. A teraz dawaj naleśniki. - Dziewczyna nie wytrzymała. Wyciągnęła pieniądze i gumę na blat i już miała się kierować w stronę talerza z naleśnikami, ale blondyn ją odepchnął.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Wybiliście mi szybę?! - Wrzasnął zdenerwowany blondyn, a Logan zaczął się uśmiechać jak głupi do sera, a Bella nie zareagowała na jego wybuch tylko spuściła głowę w dół.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Czego się tak cieszysz dupku? - Zwrócił się do Logana.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Bo nie tylko ty masz wybitą szybę! Dzieciak najpierw trafił w okno twojej sąsiadki. - Wygadał, a Bella spiorunowała go wzrokiem. Znów nikt się nie odezwał, co jednoczenie ucieszyło i zmartwiło dziewczynę. Od dalszego ciągnięcia sprawy z oknem, Hendersona i Evans wybawiły kroki w pomieszczeniu</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Kto wybił szybę? - Spytał Carlos, który razem z Jamesem wszedł do pomieszczenia.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Oni. - Wskazał Kendall na Belle i Logana. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- A wy jak weszliście? - Spytał Logan, który nie widział, by drzwi się otwierały.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- No oknem. - Odparł James.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Idioci.. - Parsknął śmiechem James. - Przynajmniej przestaniesz zamykać okna.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Ale James! - Zaczął Carlos, który niezbyt potrafił mówić szeptem, bo i tak wszyscy w pokoju słyszeli co mówił. - My chcieliśmy to zrobić.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Zamknij się idioto! - Krzyknął na niego James.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Kto jeszcze chciał mi wybić okno? - Spytał blondyn, który już zrezygnował z dalszego wykłócania się.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- My! - Krzyknęły dwie dziewczyny, które również znalazły się w kuchni. Mia trzymała dwa kamienie w ręce.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Świetnie.. - Mruknął blondyn pod nosem. - Ja wychodzę, a jak chcecie to rozwalcie mi całe mieszkanie! - Wrzasnął i wyszedł.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Jak myślicie, gdzie poszedł? - Zapytała April.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- A czy to ważne? - Westchnęła Bella i poszła po naleśniki.</span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">*~*</span></div>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Schmidt wrócił późno w nocy, nie był pijany, ale też nie był do końca trzeźwy. Ku jego zaskoczeniu mieszkanie nie było zdemolowane, wręcz przeciwnie, było czystsze niż kiedykolwiek. Nie mógł uwierzyć, że to jego mieszkanie, zapomniał jak wygląda porządek. Zresztą nie ma co się dziwić człowiekowi, który nie sprzątał pięć lat. Gdy poszedł do swojego pokoju, na jego łóżku leżała zmęczona Bella. Nie ma się co jej dziwić. Kto nie byłby zmęczony po sześciu godzinach sprzątania, jednego z najbardziej brudnych mieszkań w Los Angeles?</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Hej, Dzwoneczku*... - Zaczął cicho i zabrał jej kosmyk włosów z twarzy.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Nie mów tak do mnie i idź sobie. - Jęknęła przewracając się na drugi bok.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Gdzie mam iść? - Zaczął się z nią droczyć.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Idź do diabła.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- A gdzie to jest? </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Na kanapie, a teraz wynocha. - Odpowiedziała zmęczona.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Kto ciebie nauczył bycia taką wredną? - Spytał retorycznie.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Spójrz w lustro to się dowiesz. </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Ostatnio mówiłaś, że jak spojrzę w lustro to pęknie. - Wtrącił, a dziewczyna parsknęła śmiechem.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Jesteś drugim największym durniem jakiego znam. - Wyznała mu.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- A kto jest pierwszym? </span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Henderson. - Powiedziała Bella i oboje wybuchnęli nieopanowanym śmiechem. - Przestań się śmiać i idź!</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Gdzie mam iść?</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Dureń. - Mruknęła pod nosem.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">- Logan mieszka przecznice dalej! - Krzyknął wychodząc z pokoju.</span><br />
<br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><b>^^^</b></span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Dzwoneczku* - Może ktoś się domyślił, a do tych, którzy nie, spójrzcie na tytuł, dodajcie do "Bell" "a" i wyjdzie "Bella" :) Matma jest ciężka...</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br />Napisałam, nie zabijajcie mnie za ten rozdział :P</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Miało być One Direction i jest... tak jakby...</span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/1o3fcUH-yPQ?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/4Vod7Emk4Lc?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/mhWHmxjmHYU?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">P.s. 10 minut życia stracone na rozmowie z matką mojego ojca... </span>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11164499763952491409noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-6728643885222824580.post-90684946457178703882015-01-15T00:00:00.000+01:002015-01-15T00:00:00.730+01:00Prolog ~ We Are Young And Dumb<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Są osoby, które przychodzą na chwile, odchodzą i szybko o nich zapominamy, ale są też takie, które przychodzą i odchodzą, zostawiając wielkie rany w sercu.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Istnieją też ludzie, którzy uczestniczą w naszym życiu, ale mają w nim jakąś mało ważną rolę, choćby nauczyciele, nie są ważni w naszym życiu, ale są w nim obecni.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">No, i są też tacy, bez których nie wyobrażamy sobie życia.</span><br />
<a name='more'></a><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Zapewne nie raz się kłócimy z taką osobą i mamy jej dosyć, ale to tylko chwilowe, bo gdyby ona odeszła to byłaby największa strata w naszym życiu.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">To wszystko jest takie skomplikowane i durne, prawda?</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Całe życie jest skomplikowane i pełne niespodzianek, czasem radosnych, a innym razem okropnych.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Nawet gdy wydarzy się coś okropnego, coś czego nie życzylibyście największemu wrogowi, wiemy, że może być tylko lepiej.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Ludzie mówią, że takim gadaniem nic nie zyskamy, ale oni się nie znają.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">My po prostu chcemy mieć prawdziwych przyjaciół, nie takich na chwile; życie, które jest ciekawe i pełne niespodzianek, a nie takie, które polega tylko na pracy, jedzeniu i spaniu; rozrywkę, która nie kończy się na jednym wyjściu do kina podczas całego roku, tylko taką, którą nigdy nie zapomnimy.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Nie raz dajemy innym do zrozumienia, że my to tylko "głupie bachory", ale oni widzą nas tylko z zewnątrz, jako nastolatków, którym tylko imprezy i alkohol w głowie.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Niech sobie tak myślą, ich sprawa, bo to nie nasza wina, że zamiast nas poznać, wolą oceniać nas po pozorach, a my tylko korzystamy z życia.</span><br />
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Chociaż... w jednym mają racje, jesteśmy młodzi i głupi.</span><br />
<br />
<br />
<br />
*-*<br />
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Prolog mamy za sobą ^_^ </span></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11164499763952491409noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-6728643885222824580.post-43748529662996120922015-01-11T00:23:00.003+01:002015-01-11T00:23:35.969+01:00Wyatt! :) Wprowadzenie ^_^<div style="text-align: center;">
<span style="color: lime;">Witaj przybyszu!</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: lime;">Radzę Ci od razu spadać, jeśli jesteś tutaj przypadkiem, to może źle wpłynąć na Twoją psychikę!</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: lime;">Decydujesz się czytać dalej?</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: lime;">Niech Ci będzie, ale pamiętaj, że Cię uprzedzałam.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: lime;">Nie wiem, czemu założyłam tego Bloga, chyba ze swojej własnej głupoty i tu się ona właśnie ujawni.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: lime;">Żeby było jasne, ten blog to Wyatt i nie zamierzam (na razie) tego zmieniać :P Chyba zauważyliście, że bardzo często nazywam różne rzeczy? Na przykład ja nie mam poduszek, mam dusie :)</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: lime;">Jestem głupia ^_^</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: lime;">Dobra, bo ja tutaj mam wprowadzić, wyjaśnić itp. itd. i te sre., a piszę o swojej głupocie (cicho, że Wyatt jest jej częścią).</span><br />
<span style="color: lime;"></span><br />
<a name='more'></a><br />
<div style="text-align: left;">
<span style="background-color: #bf9000;"><span style="color: #351c75;">#1 Spam </span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: #351c75;"><span style="background-color: #bf9000;">Chcesz się zareklamować? Jasne :) Tylko muszę wiedzieć, że czytasz Wyatt'a :) Nawet nie spróbuję wejść na w link, który został zostawiony np. "<i>(LINK) Hej!!!! Mam nadzieję, że wpadniesz :))) DOpiero zaczynam!!! I LICZĘ NA KOMENTARZE :DDDDD" </i>Czyli... Nie przeczytałaś/eś rozdziału, a się reklamujesz... Nie fajnie :(</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="background-color: #a64d79; color: #351c75;">#2 Esy-floresy</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="background-color: #a64d79; color: #351c75;">Nie wiedziałam jak to nazwać, więc są esy-floresy :D<br />Chodzi mi o... esy-floresy, Kurde, jestem beznadziejna w tłumaczeniu o co chodzi, ale wiem, że się domyślicie :)<br /><i>"Kursywa i cudzysłów" - Treść SMS'a, liścika, e-maila lub innych rzeczy (?) tego typu.</i></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="background-color: #a64d79; color: #351c75;"><i>Kursywa - Wydarzenie z przeszłości bohaterów. (Nie umiem wyjaśniać, ale mam nadzieję, że zrozumiecie o co chodzi)</i><br />Gwiazdunia* - Jeśli słowo jest z gwiazdką, znaczy, że pod rozdziałem jest wyjaśnienie :)<br />Zaznaczenie - Żeby odróżnić osoby podczas rozmowy przez telefon, skype'a itd.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: #351c75;"><span style="background-color: #ea9999;">#3 KWIW</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: #351c75;"><span style="background-color: #ea9999;">Kocham Was i Wyatta :)<br />Poza tym chodzi o skróty :D Nie ma to nic wspólnego z rozdziałami, ale czasem używam skrótów dając tylko pierwsze literki. Nie domyślajcie się co to znaczy, bo nie zgadniecie, mój mózg jest za głupi, by ktoś go odgadł (?). To zdanie było głupie...</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="background-color: red; color: #351c75;">#4 Ostrzeżenie</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="background-color: red; color: #351c75;">Treści będą wulgarne i głupie, więc czytasz na własną odpowiedzialność.<br />Jeśli już masz coś z głową to nic Ci się nie stanie, ale jeśli jesteś zdrowy/a psychicznie, przed przeczytaniem rozdziału radzę się skontaktować z psychiatrą.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="background-color: cyan; color: #351c75;">#5 O blogu :)<br />Naprawdę jestem głupia... Zaczęłam pieprzyć o wszystkim i niczym, a nic nie dodałam o tym co się dzieje w Wyattcie!</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: #351c75;"><span style="background-color: cyan;">-Big Time Rush <u>nie</u> istnieje w opowiadaniu.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: #351c75;"><span style="background-color: cyan;">-Będzie tu dużo problemów rodzinnych (przyjacielskich głownie, ale to to samo), humoru i zwyczajne życie niezwykłych ludzi.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: #351c75;"><span style="background-color: cyan;">-Nie, nie spadnie z nieba Gustavo, który zaproponuje wszystkim wielką karierę.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: #351c75;"><span style="background-color: cyan;">-Uczucia bohaterów w stosunku do siebie, są inne, niż zazwyczaj w ff.</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: #351c75;"><span style="background-color: cyan;">-Oszukam przeznaczenie i to nie Carlos będzie ten głupi :P (Chociaż wszyscy będą głupi, taki jest tytuł)</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="background-color: #38761d; color: white;">#6 Bieber</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="background-color: #38761d; color: white;">Zaczęłam słuchać w kółko i w kółko Justina Biebera podczas tworzenia Wyatta i to On był początkową inspiracją :) Raz śpiewające puddingi, a raz Justin Bieber... Dziwne, nie?</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/-RMYew34vb0?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: lime;">To ja już kończę moje wprowadzenie i kocham Was :***</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: #351c75;"><span style="background-color: cyan;"><br /></span></span></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/11164499763952491409noreply@blogger.com9