To był pierwszy dzień, kiedy Carlos sprawował opiekę nad
swoim pierworodnym. Nie pełną opiekę, bo w sądzie Kath wystąpiła ze swoją
nieludzko długą przemową, o tym, jak odebranie dziecka wpływa na matkę, więc
ona również miała przywileje rodzicielskie. Nie miał zielonego pojęcia, co
zrobić z dzieckiem, więc wcisnął Danielowi telefon do ręki i zadowolony
stwierdził, że po sprawie. I faktycznie było po sprawie przez godzinę, ale
telefon się rozładował, w telewizji nic ciekawego, a dziecko głodne. Pena
sprawdził wszystkie szafki i lodówkę. Nic prócz zupek chińskich, mrożonej
pizzy, dwu litrową pepsi oraz dwóch butelek Bourbona nie znalazł.
- Pizza? Mama mówi, że to trujące i nie powinienem tego jeść. – Powiedział chłopiec, przypominając sobie, co Katherine mówiła o fast-foodach i mrożonkach.
- Nie słuchaj tej cholernej mamy, bo nie wiem, co ci zrobię. Pizza lub głodówka, wybieraj.
- Niech ci będzie, ale jeżeli mi nie zasmakuje to ugotujesz coś?
- Przypomnij mi, ile masz lat? – Zapytał Carlos, kiedy rozmrażał pizzę w mikrofalówce.
- Za dwa tygodnie cztery.
- Psychicznie, nie fizycznie.
- Coś około ośmiu… dziesięciu?
- Pizza? Mama mówi, że to trujące i nie powinienem tego jeść. – Powiedział chłopiec, przypominając sobie, co Katherine mówiła o fast-foodach i mrożonkach.
- Nie słuchaj tej cholernej mamy, bo nie wiem, co ci zrobię. Pizza lub głodówka, wybieraj.
- Niech ci będzie, ale jeżeli mi nie zasmakuje to ugotujesz coś?
- Przypomnij mi, ile masz lat? – Zapytał Carlos, kiedy rozmrażał pizzę w mikrofalówce.
- Za dwa tygodnie cztery.
- Psychicznie, nie fizycznie.
- Coś około ośmiu… dziesięciu?