czwartek, 30 kwietnia 2015

Rozdział 15 ~ Liar!

Carlos był świetny z lekcji historii. Lubił także historię i nauczyciela. Interesowały go postacie historyczne i wydarzenia. Szybko i łatwo spamiętywał daty, potrafił zdefiniować wszystkie słowa związane z historią, wyobrazić sobie ludzi żyjących w średniowieczu lub starożytności. Jednak w szkole dostawał „F”. Druga Wojna Światowa była jednym z jego ulubionych tematów, a z niego dostawał najgorsze oceny. Mimo iż zawsze ciągnęło go do odpowiedzenia na pytanie nauczyciela lub zaznaczenia poprawnej odpowiedzi na teście, odpowiadał źle i tak głupio, że cała klasa zanosiła się śmiechem. Nauczyciel wiedział, że Carlos zna odpowiedzi i zawsze czekał na moment, kiedy Latynos przestanie udawać głupa, ale to się nigdy nie stało. Carlosowi nie chodziło o to żeby zdenerwować nauczyciela lub wprawić całą klasę w śmiech. Mu chodziło o to, że nawet, kiedy by dostawał „A” jego życie by wyglądało tak samo i w przyszłości i tak byłby nikim. Carlos nie był jednak osobą, która nie jest ambitna i nie ma marzeń. On chciał być podróżnikiem w przyszłości i zwiedzić cały świat, poznać różne kultury panujące w innych krajach, zwyczaje i tradycje ludzi, ale był realistą i wiedział, że nic z tego nie będzie. Siedział właśnie na lekcji historii i patrzył się tępo w zegar. Nauczyciel opowiadał uczniom o tym, jak Europejczycy zniszczyli kulturę 

czwartek, 23 kwietnia 2015

Rozdział 14 ~ Hi brother!

James obudził się w południe z wielkim uśmiechem na twarzy. Uśmiech po chwili zgasł i na twarzy szatyna pojawił się smutek. James leżał w łóżku przytulając poduszkę i wspominając ostatni dzień. To był jeden z najlepszych dni, ale musiał oddać Pankracego Edmunda Nathaniela Ignacego Sławomira. Leżał tak z trzy godziny, zaczęła dochodzić godzina piętnasta i ktoś zapukał do drzwi. James nie odpowiedział i nie otworzył. Wspominał dalej Penisa. Jednak ktoś za drzwiami nie poddawał się i dalej dobijał się do drzwi. Bardzo nie chętnie podniósł się z łóżka. Spojrzał na siebie w lustrze. Wyglądał niczym chrząszcz* przejechany walcem dwadzieścia razy. Nie przejął się tym, bo uważał, że nadal jest bardzo przystojny. Otworzył drzwi i zobaczył Bellę z jakimś kolesiem u progu drzwi.
- Hej bracie! – Powiedziała brunetka, a James posłał jej zdziwione spojrzenie. Kiedy dziewczyna nadepnęła mu na stopę zrozumiał, że ma udawać.
- Hej. Gdzie byłaś?! Martwiłem się o ciebie! Miałaś mi pomóc, a ty zadajesz się z tym o tutaj! – Wskazał na zmieszanego chłopaka u progu drzwi. – Może i masz osiemnaście gównianych lat, ale nadal jesteś wstrętną gówniarą!
- Nie drzyj się na mnie! – Dziewczyna grała. Nie raz namawiała, któregoś ze znajomych, by pomógł jej się odczepić od jakiegoś natrętnego gościa. – Przykro mi Luis, ale sam widzisz jaką mam sytuację w domu. Cześć. – Zamknęła chłopakowi drzwi przed nosem, zanim tamten zdążył coś powiedzieć. James patrzył się na dziewczynę, czekając na wytłumaczenie sytuacji.
- Dałam numer gościowi, który wymieniał silnik w samochodzie ojca, jasne? – Fuknęła i pokierowała się do kuchni. Otworzyła lodówkę Jamesa i zaczęła wyciągać wszystko, co tam było.
- Co ty robisz? – Zapytał obserwując, jak jedzenie z lodówki wędruje na blat.
- Sprzątam. James? Czemu to jajko jest w maśle? – Odezwała się Bella, kiedy wyjmowała jajko z masła.
- Chciałem zobaczyć, czy kiedy wykluje się kurczak będzie cały z masła. – Wytłumaczył dumny z siebie chłopak. Po chwili poczuł ból w okolicach krocza. Złapał się w miejscu jego penisa i skulił się. – To za to, że jesteś taki głupi.
- Dzięki. – Pisnął dalej skupiając się na bólu. – Demon z ciebie, wiesz?
- Wiem. – Odpowiedziała Bella i powróciła do lodówki.
Mia weszła na schody przeciwpożarowe, by szybko dostać się do April. Zapukała w okno przyjaciółki, ale nikt lub nic jej nie odpowiedziało. Na szczęście miała kamyk w kieszeni i rzuciła nim w szybę. Kiedy znalazła się w pokoju blondynki nikogo tam nie było. Mia zaczęła szukać jej po całym mieszkaniu. Sprawdziła chyba wszędzie, ale nigdzie jej nie było. Nikogo tam nie było. Niebieskowłosa weszła do biura pana Browna i wyrwała karteczkę z notesu. Napisała tam tylko „Okna na pewno nie wybiła Mia” i zostawiła karteczkę na telewizorze. Po czym wymknęła się znów oknem. Miała powiedzieć April o tym, że Logan znów zrobił coś be. Mia musiała, więc zabrać się za to sama. Pojechała na posterunek policji. Nie była tam pierwszy raz, sama była karana, jej matka była, Logan, Carlos i Kendall byli…
- Dobry oficerze Franklin. – Przywitała się z siedzącym za biurkiem mężczyzną.
- Pani Mia Clarckson… Chodzi o pana Hendersona?
- Tak. – Mia tak naprawdę chciała już stamtąd iść, a potem zrobić Loganowi jesień średniowiecza.
- Został zatrzymany i siedzi w areszcie, prawdopodobnie będzie siedział. Skąd tacy ludzie się biorą? Pan Henderson napił się z butelki wody, a potem na mnie napluł, mówiąc, że słonie tak robią! Jeśli nie trafi do aresztu to pewnie na oddział psychiatryczny. – Powiedział oficer Franklin.
- A ile kosztowałaby kaucja, bo ten debil zapewne dostanie miesiąc, a będzie siedział rok za bójki. – Westchnęła Mia.
- Z pięć tysięcy. – Odpowiedział mężczyzna, a oczy Mii się rozszerzyły.
- Pięć tysięcy?! Czy pana do reszty pojebało?! Wie pan ile to kasy?! Się jebnij człowieku w głowę! – Mężczyzna siedział, jak wyryty. – Albo James zapłaci… - Mia przypomniała sobie, że w pewnym sensie James jest miliarderem i jednym z najważniejszych ludzi w Kalifornii. – Do widzenia i niech pan zasadzi kopa w dupę temu debilowi.

Carlitos znalazł album ze zdjęciami z lat 2011-2012. Usiadł wygodnie na fotelu i zaczął oglądać zdjęcia. Kiedy zauważył zdjęcie ze szpitala, na którym Latynos trzymał niemowlę na rękach uśmiechnął się. To był najszczęśliwszy dzień jego życia. Wtedy na świat przyszedł Daniel. To było takie urocze, małe, bezbronne niemowlę, które wyrosło na przebiegłego, chamskiego, wrednego, kłamliwego, paskudnego trzylatka. Ale Carlos nadal go kochał. Musiał, bo innego wyjścia nie było. Zastanawiał się kiedyś co by było, gdyby Danny się nie urodził. Według jego tezy zostałby mężem Katherine, z racji, że byłaby starą i fajną Katherine, która potem i tak zaszłaby w ciążę, a rozwód jest trudniejszy niż zerwanie, więc prawdopodobnie męczyłby się z nią do końca życia. Daniel był dobrą wpadką. Carlos przerwał wspominanie, kiedy usłyszał trzask drzwi.
- Carlos?! – Usłyszał głos Kendalla. – Lewis jest on-line, grasz? – Zapytał blondyn, kiedy zjawił się w salonie Latynosa.
- Jaki Lewis? – Zdziwił się Pena, obracając się w stronę przyjaciela.
- Ten od tej babki, co miała trzech synów; Lewisa, Louisa i Luisa i jedną córkę, Louise. – Wytłumaczył Schmidt.
- A! Ten Lewis. Wisi mi kasę. – Przypomniał sobie Carlos.
- Ty wiesz, że on Ci nigdy nie odda? – Zapytał Kendall, kiedy włączał konsolę do gier.
- To bardzo prawdopodobne. – Westchnął Latynos. Włączyli grę i połączyli się z Lewisem. Na ten niezwykły fart Carlosa i Kendalla, zabrakło prądu w okolicy i konsola zgasła.
- Kurwa! – Krzyknęli obaj i rzucili padami od PlayStation.
- Wiesz, co musimy teraz zrobić? – Zapytał Kendall, ale Carlos nie wiedział. – Modlić się o przywrócenie prądu.
Obaj klękli na kolana i zaczęli się żarliwie modlić, aż w końcu ich prośby zostały wysłuchane, a prąd został zwrócony. Całe mieszkanie Carlosa wypełniła radość i wrzawa. Chłopaki połączyli się z Lewisem i zaczęli grać w Battelfield 4. Carlos zaczął oszukiwać, więc Kendall się wkurzył i wyrzucił pada Carlosa przez okno, przez co kolejne okno ucierpiało tamtego dnia.


^*^
* Oczywiście, że nawiązanie do ZUA :)

Ostatni akapit na szybko, więc cienki wyszedł :P Miałam opublikować w niedzielę, ale cóż. Jest w czwartek :) Mam nadzieję, że to dobra wiadomość. Mogę Was zaprosić tutaj. Tak, założyłam nowego Bloga i jestem z siebie dumna. Od razu uprzedzam, że tam jest o Koganie, Jarlosie i Jomille :) Miłego piątku, kilkunastu ostatnich minut czwartku i weekendu :)

czwartek, 16 kwietnia 2015

Rozdział 13 ~ The childhood

Kendall zaczął się zastanawiać czy nie jest pechowcem. Było wiele powodów, dla których tak uważał. Od tego, że rozwalił pierwsze małżeństwo jego matki, po złamanie nogi w wieku ośmiu lat. Na domiar złego Carlos na niej usiadł. Lub, kiedy miał dziewięć lat, jego młodsza siostra pomalowała ściany w całym domu kredkami, a oberwało się jemu. Kiedyś też dodał swój miesiąc urodzenia do dnia i kiedy wyszło mu trzynaście, walnął głową o ścianę; krew leciała, ale dla matki była ważniejsza ściana. Jednak czasami miał ochotę przejść się do matki, ale nie żeby ją odwiedzić, tylko przypomnieć sobie dzieciństwo. Nie był tam chętnie widziany w przeciwieństwie do jego dwóch sióstr, które zawsze były aniołkami mamusi i córeczkami swoich ojców. Kendall uważał swoją matkę za dziwkę, jego starsza siostra była z pierwszego małżeństwa, ale kiedy matka Kendalla zaszła w nieplanowaną ciążę po pijackiej nocy w klubie, mąż zażądał rozwodu. Potem urodził się właśnie blondyn, nie był lubiany przez swoją matkę, która zabroniła mu też jakichkolwiek kontaktów z ojcem, którego nigdy nie poznał, jedynie znał jego imię i nazwisko. Raz w życiu miał okazję go poznać, ale tego nie zrobił, nie chciał czegoś znowu zepsuć. Ponoć ojciec blondyna jest szczęśliwym mężem i ojcem dwóch synów, a o trzecim nawet nie ma pojęcia. Kiedy Kendall miał cztery lata do jego życia wkroczyła kolejna osoba. Nienawidził swojego ojczyma i z wzajemnością. Jedyną dobrą rzeczą, którą zrobił to była młodsza siostra Kendalla, chociaż nie raz zdenerwowała blondyna.

czwartek, 9 kwietnia 2015

Rozdział 12 ~ But I've never seen it

Kolejny spokojny dzień w Los Angeles, jednak do czasu... Carlitos musiał się rozstać z synem, po którego przyjedzie Steve. Bella była tam razem z Peną, by go pilnować. Nikt nie chce żeby znowu był w więzieniu. Tak, Carlos był kiedyś za kratkami, kiedy miał dziewiętnaście lat wkradał się do domów i kradł biżuterię, DVD, telewizory lub coś tego typu. Nigdy nie żałował tego, co robił. Kiedy Latynos usłyszał dzwonek do drzwi, przeklął w duchu. Nienawidził Steve'a, bo zastępował mu ojca, a nikt nie chciałby być zastąpiony. Widząc, że Carlos nie ma zamiaru otwierać drzwi Bella musiała to zrobić za niego. Za drzwiami stał Steve. Steve znał przyjaciół Carlosa, ale głównie z widoku.
- Carlos! – Bella zaczęła go wołać. Uśmiechnęła się nerwowo do Steve’a, który wyglądał na trochę zniecierpliwionego.
- Poczekaj, zrzucam kamienie na srebrne BMW! – Na te słowa Steve wybałuszył oczy. To był jego samochód. 

czwartek, 2 kwietnia 2015

Rozdział 11 ~ Where have you met him?

Minęły trzy dni od telefonu. Logan miał się znów spotkać z rodziną lub jak to on nazywa "grupa ludzi, z którymi gadałem ostatnio dziewięć lat temu, jesteśmy spokrewnieni, mam ich w dupie". Trochę żelu we włosach i już wyglądały lepiej niż na codzień. Ubrał garnitur, chciał włożyć muszkę, by go matka nie poznała, ale była zbyt niewygodna. Ogolił się nawet! Logan spojrzał w lustro i nie mógł uwierzyć, że to on. Czekał na swoich przyjaciół, bo mieli pojechać razem. Pierwszy przyszedł Carlos z Dannym. Carlos miał na sobi Malec spojrzał na Logana i pokręcił głową.
- I tak jestem seksowniejszy. - Dzieciak mruknął. Logan pokazał mu tylko kciuk w górę. Daniel w garniturze i okularach przeciwsłonecznych miał prawo wyglądać lepiej od Hendersona, jak i bardziej uroczo. Carlos wiedział, że będzie musiał bronić syna albo mnóstwo ludzi, którzy tam będą zatulą go na śmierć. Bycie ojcem nie jest łatwe. W końcu przyszedł Kendall i James z Bellą i April pod ręką. Kiedy znudziło im się czekanie na Mię i właśnie wychodzili, dziewczyna wparowała do mieszkania Logana, jak opętana przez diabła zakonnica. Wszyscy byli elegancko ubrani, ale to nie znaczyło, że byli bogaci lub coś tego typu. Pojechali metrem. Jakaś pani zaczepiała Dannego, chłopiec na nią napluł i się baba odczepiła. W końcu dojechali. Biegli pod kaplicę, chociaż tak byli już spóźnieni. Wbiegli na