czwartek, 23 kwietnia 2015

Rozdział 14 ~ Hi brother!

James obudził się w południe z wielkim uśmiechem na twarzy. Uśmiech po chwili zgasł i na twarzy szatyna pojawił się smutek. James leżał w łóżku przytulając poduszkę i wspominając ostatni dzień. To był jeden z najlepszych dni, ale musiał oddać Pankracego Edmunda Nathaniela Ignacego Sławomira. Leżał tak z trzy godziny, zaczęła dochodzić godzina piętnasta i ktoś zapukał do drzwi. James nie odpowiedział i nie otworzył. Wspominał dalej Penisa. Jednak ktoś za drzwiami nie poddawał się i dalej dobijał się do drzwi. Bardzo nie chętnie podniósł się z łóżka. Spojrzał na siebie w lustrze. Wyglądał niczym chrząszcz* przejechany walcem dwadzieścia razy. Nie przejął się tym, bo uważał, że nadal jest bardzo przystojny. Otworzył drzwi i zobaczył Bellę z jakimś kolesiem u progu drzwi.
- Hej bracie! – Powiedziała brunetka, a James posłał jej zdziwione spojrzenie. Kiedy dziewczyna nadepnęła mu na stopę zrozumiał, że ma udawać.
- Hej. Gdzie byłaś?! Martwiłem się o ciebie! Miałaś mi pomóc, a ty zadajesz się z tym o tutaj! – Wskazał na zmieszanego chłopaka u progu drzwi. – Może i masz osiemnaście gównianych lat, ale nadal jesteś wstrętną gówniarą!
- Nie drzyj się na mnie! – Dziewczyna grała. Nie raz namawiała, któregoś ze znajomych, by pomógł jej się odczepić od jakiegoś natrętnego gościa. – Przykro mi Luis, ale sam widzisz jaką mam sytuację w domu. Cześć. – Zamknęła chłopakowi drzwi przed nosem, zanim tamten zdążył coś powiedzieć. James patrzył się na dziewczynę, czekając na wytłumaczenie sytuacji.
- Dałam numer gościowi, który wymieniał silnik w samochodzie ojca, jasne? – Fuknęła i pokierowała się do kuchni. Otworzyła lodówkę Jamesa i zaczęła wyciągać wszystko, co tam było.
- Co ty robisz? – Zapytał obserwując, jak jedzenie z lodówki wędruje na blat.
- Sprzątam. James? Czemu to jajko jest w maśle? – Odezwała się Bella, kiedy wyjmowała jajko z masła.
- Chciałem zobaczyć, czy kiedy wykluje się kurczak będzie cały z masła. – Wytłumaczył dumny z siebie chłopak. Po chwili poczuł ból w okolicach krocza. Złapał się w miejscu jego penisa i skulił się. – To za to, że jesteś taki głupi.
- Dzięki. – Pisnął dalej skupiając się na bólu. – Demon z ciebie, wiesz?
- Wiem. – Odpowiedziała Bella i powróciła do lodówki.
Mia weszła na schody przeciwpożarowe, by szybko dostać się do April. Zapukała w okno przyjaciółki, ale nikt lub nic jej nie odpowiedziało. Na szczęście miała kamyk w kieszeni i rzuciła nim w szybę. Kiedy znalazła się w pokoju blondynki nikogo tam nie było. Mia zaczęła szukać jej po całym mieszkaniu. Sprawdziła chyba wszędzie, ale nigdzie jej nie było. Nikogo tam nie było. Niebieskowłosa weszła do biura pana Browna i wyrwała karteczkę z notesu. Napisała tam tylko „Okna na pewno nie wybiła Mia” i zostawiła karteczkę na telewizorze. Po czym wymknęła się znów oknem. Miała powiedzieć April o tym, że Logan znów zrobił coś be. Mia musiała, więc zabrać się za to sama. Pojechała na posterunek policji. Nie była tam pierwszy raz, sama była karana, jej matka była, Logan, Carlos i Kendall byli…
- Dobry oficerze Franklin. – Przywitała się z siedzącym za biurkiem mężczyzną.
- Pani Mia Clarckson… Chodzi o pana Hendersona?
- Tak. – Mia tak naprawdę chciała już stamtąd iść, a potem zrobić Loganowi jesień średniowiecza.
- Został zatrzymany i siedzi w areszcie, prawdopodobnie będzie siedział. Skąd tacy ludzie się biorą? Pan Henderson napił się z butelki wody, a potem na mnie napluł, mówiąc, że słonie tak robią! Jeśli nie trafi do aresztu to pewnie na oddział psychiatryczny. – Powiedział oficer Franklin.
- A ile kosztowałaby kaucja, bo ten debil zapewne dostanie miesiąc, a będzie siedział rok za bójki. – Westchnęła Mia.
- Z pięć tysięcy. – Odpowiedział mężczyzna, a oczy Mii się rozszerzyły.
- Pięć tysięcy?! Czy pana do reszty pojebało?! Wie pan ile to kasy?! Się jebnij człowieku w głowę! – Mężczyzna siedział, jak wyryty. – Albo James zapłaci… - Mia przypomniała sobie, że w pewnym sensie James jest miliarderem i jednym z najważniejszych ludzi w Kalifornii. – Do widzenia i niech pan zasadzi kopa w dupę temu debilowi.

Carlitos znalazł album ze zdjęciami z lat 2011-2012. Usiadł wygodnie na fotelu i zaczął oglądać zdjęcia. Kiedy zauważył zdjęcie ze szpitala, na którym Latynos trzymał niemowlę na rękach uśmiechnął się. To był najszczęśliwszy dzień jego życia. Wtedy na świat przyszedł Daniel. To było takie urocze, małe, bezbronne niemowlę, które wyrosło na przebiegłego, chamskiego, wrednego, kłamliwego, paskudnego trzylatka. Ale Carlos nadal go kochał. Musiał, bo innego wyjścia nie było. Zastanawiał się kiedyś co by było, gdyby Danny się nie urodził. Według jego tezy zostałby mężem Katherine, z racji, że byłaby starą i fajną Katherine, która potem i tak zaszłaby w ciążę, a rozwód jest trudniejszy niż zerwanie, więc prawdopodobnie męczyłby się z nią do końca życia. Daniel był dobrą wpadką. Carlos przerwał wspominanie, kiedy usłyszał trzask drzwi.
- Carlos?! – Usłyszał głos Kendalla. – Lewis jest on-line, grasz? – Zapytał blondyn, kiedy zjawił się w salonie Latynosa.
- Jaki Lewis? – Zdziwił się Pena, obracając się w stronę przyjaciela.
- Ten od tej babki, co miała trzech synów; Lewisa, Louisa i Luisa i jedną córkę, Louise. – Wytłumaczył Schmidt.
- A! Ten Lewis. Wisi mi kasę. – Przypomniał sobie Carlos.
- Ty wiesz, że on Ci nigdy nie odda? – Zapytał Kendall, kiedy włączał konsolę do gier.
- To bardzo prawdopodobne. – Westchnął Latynos. Włączyli grę i połączyli się z Lewisem. Na ten niezwykły fart Carlosa i Kendalla, zabrakło prądu w okolicy i konsola zgasła.
- Kurwa! – Krzyknęli obaj i rzucili padami od PlayStation.
- Wiesz, co musimy teraz zrobić? – Zapytał Kendall, ale Carlos nie wiedział. – Modlić się o przywrócenie prądu.
Obaj klękli na kolana i zaczęli się żarliwie modlić, aż w końcu ich prośby zostały wysłuchane, a prąd został zwrócony. Całe mieszkanie Carlosa wypełniła radość i wrzawa. Chłopaki połączyli się z Lewisem i zaczęli grać w Battelfield 4. Carlos zaczął oszukiwać, więc Kendall się wkurzył i wyrzucił pada Carlosa przez okno, przez co kolejne okno ucierpiało tamtego dnia.


^*^
* Oczywiście, że nawiązanie do ZUA :)

Ostatni akapit na szybko, więc cienki wyszedł :P Miałam opublikować w niedzielę, ale cóż. Jest w czwartek :) Mam nadzieję, że to dobra wiadomość. Mogę Was zaprosić tutaj. Tak, założyłam nowego Bloga i jestem z siebie dumna. Od razu uprzedzam, że tam jest o Koganie, Jarlosie i Jomille :) Miłego piątku, kilkunastu ostatnich minut czwartku i weekendu :)

7 komentarzy:

  1. Nie mam weny na komcianie więc wpadne jutro :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że poziom imbecylności każdego z bohaterów rośnie z rozdziału na rozdział. Kurczak z masła? Poważnie? Nawet mój durny kumpel w życiu na coś takiego nie wpadł. Co jest całkiem niezrozumiałe jak na kogoś, kto ma życiowe motto o treści "Kurtka do szatni". Powaga, ciągle to powtarza. Zupełnie jak Blacha z kabaretu... Walnęłam karpia na imiona synów i córki. rety... To sie wymawia identycznie. Ja się zachowuję trochę inaczej, kiedy braknie prądu. A może zamiast się modlić, to warto zainwestować w alternator, co? Rozdział świetny! czekam na nn! Bywaj z Magnusem!~
    PS. Idę na nowego bloga. Komentarze opublikuję JEDNOCZEŚNIE! Tak dla jaj. Kiedyś tak zrobiłam z Marlą i Chrisem, żeby nie czuli się pokrzywdzeni, ze u kogoś byłam najpierw, a tego drugiego zostawiłam na potem. To było jeszcze za czasów wyścigów.

    OdpowiedzUsuń
  3. James imbecylu. Skoro posmarował jajko masłem to niech nie liczy na kurczaka w maśle, bo żaden kurczak i tak z tego nie wyjdzie. Chyba, że sam je wysiedzi to być może, ale wątpię. A on i Bella tak świetnie się dogadują hueheu :D Ja lecę, bo muszę jeszcze wpaść na Kogana a czas leci. Super rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem! Melduję się!
    Rozdział zajebisty *-* James i jego kurczak z masła... serio? Poważnie? Kurczak z masła. Ała jego głupota mnie boli T.T, tak bardzo mnie boli. My też na polaku przerabiamy taki tekst "Nasza szkapa" i mi się z Penisem skojarzyło :P
    „Okna na pewno nie wybiła Mia” Oj Bella, ładnie to tak kłamać? Oj nie ładnie.
    Mnie ciekawi tylko za co Kendzio był karany... podejrzewam, że się chłopak upił a potem coś rozpierdzielił. Ale to tylko moje chore wyobrażenia.
    Heh, no to do następnej notki!

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział super.
    Logan jak zwykle musi coś wymyślić i sobie nagrabać ale to z tym słoniem rozwaliło system. Kurczak z masła? Really? James przebija inteligencją! Ale tęskni za penisem :( haha.
    lecę czytać twojego nowego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże kurczak z masła. Maslow Maslow weź sie jebnij hahahahhahahahahahah xD Bunny jak ty coś wymyślisz to udzie sie posikać xD
    Mia wybiła okno a na kartce : okna na pewno nie wybiła Mia hahah nie bo po prostu
    Logan yyy słonie tak robią? Serio? :d
    Czekam na nn ;)
    The Unforgiven
    I chetnie wbije na nowego bloga

    OdpowiedzUsuń
  7. takie komentowanie kilka dni po przeczytaniu jest do dupy ale co tam. Tęsknota Jamesa za Penisem.. Przykro :D Hahahah Mia... "okna na pewno nie wybiła Mia" Bosz... jaka mądra :D Ale podobało mi sie jak zwyzywała tego policjanta :)
    Ciekawe czy wyciągnie Logsona. Aj i modlitwy Kenda i Losa wysłuchane. Gdzie ten Bóg ma oczy?? Ja bym im prąd na miesiąc zabrał ;p
    super rozdział :)

    OdpowiedzUsuń