czwartek, 12 lutego 2015

Rozdział 4 ~ I have to give it to someone

Kłótnia pomiędzy płcią piękną, a brzydką trwała nadal. Jak wszyscy wiedzą kłótnie czasami przeradzają się w wojny, tutaj też tak było. Pełna amunicja w torebce Mii, czapce Carlosa lub w kieszeniach Kendalla. Wszyscy byli gotowi, w każdej chwili na atak wroga, no może nie zupełnie... April zniknęła; Bella miała praktyki w salonie fryzjerskim; Mia była w Anglii; Logan nie wychodził z domu i do nikogo się nie odzywał; Kendall rano zwalczał kaca, a wieczorem załatwiał następnego; James wyjechał do rodziców w sprawach rodzinno-biznesowych; a Carlos ciągle pykał w tą głupią gierkę. 

Dochodziła już godzina trzecia rano, w tle było słychać całe Los Angeles, ale jednak na podwórku o tej godzinie było spokojnie, jeśli się nie wliczy śpiewającego hymn Hiszpanii* Kendalla. Chłopak siedział na ławeczce, obok piaskownicy, śpiewając i wybuchając co chwile śmiechem. Blondyn przyjrzał się bardziej krzakowi obok, który wydawał mu się
dziwny. Gdy zauważył martwego kota pod rośliną, wpadł na pomysł. Na chwiejnych nogach, trzymając w rękach zdechłe zwierzę, przeszedł na drugi koniec podwórka i wszedł do jednej z kamienic. Zapukał do mieszkania numer "1", ale nikt nie odpowiedział. Zapukał jeszcze raz, nadal nic. Zdenerwowany chłopak zaczął walić w drzwi, jakby od tego zależało jego życie. Drzwi otworzyły się, a w drzwiach stała zdenerwowana kobieta.
- Hej mamo! - Wybełkotał blondyn.
- Czego tak walisz w te drzwi?! Wiesz która jest godzina?! Znów się uchlałeś?! - Krzyczała.
- Ja? Ja nic nie piłem! Byłem grzeczny! - Usprawiedliwiał się Kendall.
- Co to do cholery jest? - Spytała matka blondyna, zwracając uwagę na kota.
- To jest Puszek. Muszę go komuś dać, dasz mi wejść?
- Wracaj lepiej do domu i puknij się w tą twoją głupią głowę.
- Wolałbym pukać panienki... - Westchnął, a kobieta zamknęła mu drzwi przed nosem. Zrezygnowany wyszedł z budynku, znów śpiewając.
- No i co Puszek? Zostaliśmy sami... - Mruknął.

Ojciec Jamesa kończył właśnie podpisywać dokumenty, podczas gdy szatyn zanudzał się na śmierć. Jego guma do żucia straciła już smak, więc zaczął się nią bawić. Jakiś facet zwrócił mu uwagę, że to ohydne, ale nie przejął się tym. Kiedy pan Maslow skończył podpisywać dokumenty, spojrzał na syna, którego guma rozszerzyła się na około 10 centymetrów. 
- James, wyrzuć tą gumę. - Mężczyzna szepnął do chłopaka.
- Ale tato! Kosz jest tak daleko! 
- James... - Warknął pan Maslow.
- Dobra, wyluzuj. - James jęknął i podszedł do kosza wyrzucając niechętnie gumę, gdy wrócił na miejsce przyjrzał się ludziom dookoła. Blond włosa kobieta i jakiś mężczyzna siedzieli na drugim końcu stołu, zapewne byli małżeństwem; po ich prawej stronie siedział młody facet, brunet, na oko miał dwadzieścia lub mniej lat; potem dwóch mężczyzn w średnim wieku i pan Maslow; jednak od lewej strony siedziało dwóch starców i młoda kobieta pomiędzy nimi. 
- Kim są ci ludzie? - Spytał James, wskazując na małżeństwo po drugiej stronie sali.
- Mój wspólnik Calum Brown i jego żona Amy Brown.
- Coś mi mówi to nazwisko... Poza tym chciałeś powiedzieć mój wspólnik. - James się uśmiechnął.
- Jeszcze nie twój. Chcesz już iść, prawda?
- Prawda, w ogóle czemu ja? - Spytał obrażony szatyn.
- Bo jesteś moim pierworodnym. Podpisz te papiery i możesz iść.
James szybko podpisał umowę i w taki oto sposób odziedziczył połowę firmy Brown & Maslow Corporation, czy był z tego powodu zadowolony? Nie bardzo, na przykład dzisiaj już musiał włożyć garnitur z czym czuł się okropnie. Pożegnał się ze wszystkimi i wrócił po tygodniu do swojego małego, ale przytulnego mieszkania.

James obudził się rano, postanowił spotkać się z chłopakami. Jednak wiedział, że Kendall zapewne ma kaca, a Carlos siedział z nosem w telefonie. Został mu tylko Logan. Szatyn szybko się ubrał i wyszedł z domu, kierując się do bramy mieszkania Kendalla i Logana. Przypomniał sobie, że Henderson miał randkę z boską Pheobe i będzie musiał zapytać jak było. Gdy zapukał do mieszkania bruneta, chłopak otworzył bardzo szybko i zaczął się dziwnie przyglądać.
- Stary, co jest? - Spytał rozbawiony Maslow.
- Myślałem, że to Pheobe.. Uff...
- Jak było na randce?
- Wszystko było dobrze, ale wszystko dobre się kończy.. - Zaczął Logan.

W świetle gwiazd czerwone włosy Pheobe wręcz błyszczały, jej brązowe oczy dodawały uroku pięknej twarzy. Logan pomyślał, że ma niesamowite szczęście. Siedzieli w restauracji popijając szampana, skrzypek grał wolną balladę. Było idealnie. Rozmawiali na wiele tematów, a ciągle przychodziły nowe. 
- Logan? Może pójdziemy do ciebie? - Zaproponowała czerwonowłosa, a Logan się uśmiechnął, po czym skarcił się w myślach za bycie zboczonym.
- Jasne. - Posłał jej ciepły uśmiech.
Cicho wracali do domu Logana, spacerkiem, bez słowa. Rude włosy dziewczyny unosiły się na wietrze. Wyglądała bajecznie. Jej czerwona sukienka idealnie na nią pasowała. Gdy przekroczyli próg mieszkania Logana od razu wskoczyli do łóżka, z którego Logan wyskoczył z wrzaskiem.

- Dlaczego się wystraszyłeś? - Spytał ciekawy James.
- Bo okazało się, że boska, cudna, idealna Pheobe ma penisa... - Odparł Henderson.

^*^
* Hymn Hiszpanii nie ma słów :P

Dzisiaj bardziej o chłopakach było, ale potem będzie dużo o nich wszystkich :D Już wiemy, jak poszła Loganowi randka :P Jak to czytam to się dziwię, co ja mam w głowie.. Dzisiaj rysowałam psychicznego króliczka na lekcji i kaczkę z torebką :D Myślałam czy by nie publikować w niedziele, a nie w czwartki, a Wy co myślicie?
Zuza to zuo, Kogan is real, a Wam życzę miłego tygodnia.

6 komentarzy:

  1. Hahahaha końcówka rozwala serio, Cudna Phoebe nie jest taką kobietą jaką szukał :D Domyślam się z jakim przerażeniem wybiegł. James jest obrzydliwy, ale stało się coś czego po Kendallu jeszcze się nie spodziewałam. Martwego kota? Mówił do martwego kota i jeszcze go podniósł? Poszedł tak do matki? Głupek :) Świetny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. A wiesz, ze da się śpiewać piosenkę bez słów? Na przykład dodać do niej własne słowa, albo zrobić lalala... Tak z ciekawości, to ile lat ma opowiadaniowy James? Bo po incydencie z gumą do żucia wnioskuję, że jakieś pięć. Ta spółka też jakoś nie wróży dobrze, przynajmniej tak mi się wydaje. Rozdział świetny! Czekam na nn! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahhahahaha! Sikam! jak ja uwielbiam tego bloga! Zaciesz przy każdym rozdziale.
    "wolę pukać panienki" Spoko Kendall. Choć raczej powinno być "wolę pukać Logana" KOGAN IS REAL ;p Jezu udzieliło mi się. :D
    Hahahaha! Żal mi Logana. Naprawdę. To serio musiał być szok. Wole sobie nie wyobrażać siebie w takiej sytuacji. A James go pewnie wyśmiał. Też bym się śmiał gdyby ktoś opowiedział mi taką historię choć to w sumie była retrospekcja. Ciekawe czy pokazała sie im w dymku czy nagle świat przed ich oczyma się rozmył i pokazała sie ich randka ^^
    Świetny rozdział. czekam na kolejny :)
    Widzę że pasują Ci te dni publikacji co mi. W czwartki pracuję od 13 a w niedziele wgl mam wolne ^^

    OdpowiedzUsuń