Dwunastoletni Carlos obudził się wcześnie rano. Chłopak szybko się
ubrał i zrobił sobie dwie kanapki do szkoły. Spakował kanapki do plecaka i
pospiesznie wyszedł z domu, starając się nie obudzić ojca. Gdyby go obudził,
chyba by nie dożył następnego dnia. Dochodziła godzina szósta rano, a Latynos
nie miał gdzie się podziać. Z dolarem w kieszeni poszedł do najbliższego sklepu
całodobowego. Kupił jeszcze picie i jakiegoś batonika, a potem pobiegł do
Logana. Wiedział, że rodzice do Logana załatwiają jakieś sprawy i wstają
wcześnie, więc nikogo nie obudzi. Nikt nie wiedział jakie to sprawy, nawet
Logan znał tylko kawałek prawdy, ale nikt także nie ingerował w to. Carlos
zapukał do drzwi i otworzyła mu matka Logana. Pena zawsze bał się rodziców jego
znajomych, prócz matki Jamesa, ale jego przyjaciele też się bali swoich i
pozostałych rodziców. Matka Logana miała zniszczoną skórę i podkrążone oczy,
tata Logana miał tak samo. Wszyscy tłumaczyli to wiekiem, ale to nie mogło być
to tym spowodowane, wiele kobiet i mężczyzn w ich wieku wyglądali bardziej
przyzwoicie niż państwo Henderson.
Kolejna lekcja. James chodził na historię razem z Kendallem, więc nie mogli się nudzić. Pan Robinson gadał coś o wojnach i kulturze Ameryki, ale kogo to obchodziło?
- Jezu, skończ pierdolić łysolu... - Kendall powiedział na głos, a nauczyciel obrócił się w jego stronę.
- Dzień dobry, jest Logan? – Zapytał Carlos, stojąc u progu drzwi.
- Jest, jeszcze śpi, ale i tak miałam go obudzić. Wejdź. – Powiedziała kobieta wpuszczając dwunastolatka do mieszkania. Carlos poczuł ten dziwny zapach panujący w tym domu.
Owszem, każdy dom miał taki swój własny zapach, ale ten był naprawdę dziwny. Chłopak jednak to zignorował i poszedł do pokoju Logana.
- Obudź się leniu! – Carlos wskoczył na bruneta i zaczął go przygniatać swoim ciałem.
- Carlos, idioto! Zostaw mnie w spokoju! – Krzyczał Logan. Carlos go puścił i zadowolony z siebie opuścił pokój kolegi i usadowił się w jego kuchni. Matka Logana zaczęła się szykować, bo musiała gdzieś wyjść, jak i drugi rodzic Hendersona. Kiedy Logan przyszedł do Carlosa, zaczęli rozmawiać, a Logan zaczął robić sobie śniadanie.
- Pa chłopcy, my wychodzimy. Wrócimy jutro rano. – Powiedziała matka Logana i rodzice chłopaka zniknęli za drzwiami. Carlosa nie zdziwiła ta sytuacja. Każdy z jego przyjaciół miał trudną sytuację w domu i w każdym przypadku wina leżała po stronie rodziców. Chłopcy wyszli z domu i poszli na przystanek autobusowy. Był tam już James, wyglądał na zdenerwowanego.
- Siema, co jest? – Zapytał Logan.
- Moi głupi rodzice znów zaczęli się kłócić, a potem mi się oberwało. Jak zawsze… - Szatyn westchnął i po chwili sobie o czymś przypomniał. – Co ja tu w ogóle robię? Przecież zaczynam o jedenastej!
- Ja też, ale nie mam gdzie iść. – Rzekł Carlos, reszta tylko pokiwała głowami. – Czekamy na Kendalla i idziemy do kina?
- Dobra, ale wiesz, że on przyjdzie… - Logan nie dokończył, bo Schmidt się pojawił.
- Kto przyjdzie? – Zapytał, ale nie dostał odpowiedzi. Pozostali chłopcy parzyli na niego zszokowani. – Mam coś na twarzy?
- Co ci się stało? – Spytał Logan. Kendall najpierw nie zrozumiał o co chodzi, ale potem sobie przypomniał o wielkiej śliwie na oku.
- Siostra się wkurzyła i rzuciła we mnie zabawką. – Wytłumaczył blondyn. Chłopaki zrozumieli, małe dzieci są po prosu straszne.
Cała czwórka ruszyła, ku zobaczeniu nowego filmu Pixara „Potwory i Spółka”. Doszli pod kino, ale było zamknięte. Otwierali dopiero o dziesiątej, a było pół godziny po szóstej. James się zdenerwował i kopnął kamień, leżący na chodniku. Kamyk się turlał, aż w końcu przestał u stóp ośmioletniej Mii. Wtedy miała blond włosy, strasznie bladą cerę i czasami przyprawiała ludzi o gęsią skórkę. Mnóstwo osób bało się tej dziewczynki, nawet ci co mówili, że wszystkie dzieci to aniołki i trzeba do nich podchodzić z wielką ostrożnością. Czwórka przyjaciół patrzyli przestraszeni na Mię, mogła zaraz zamienić ich w ten kamyczek lub zamordować, a zwłoki schować daleko za oceanem. Nic takiego się jednak nie wydarzyło. Mia się po prostu do nich uśmiechnęła.
- Boicie się? – Zapytała, a tamci dalej stali, jak sparaliżowani, co zirytowało dziewczynkę. – Jak się któryś z was w tej chwili nie odezwie, to was zamorduję i sprzedam wasze ciała rosyjskiemu gangowi.
- My… My… James! – Carlos spanikował i schował się za wyższym chłopcem.
- C-czego chcesz? – Wyjąkał James. Czuł, że to dzisiaj nadejdzie dzień jego śmierci.
- Pobawić się. – Odpowiedziała blondynka. – A więc Kendallu, Jamesie, Loganie i Carlosie, pobawicie się ze mną? – Zupełnie nie wiedzieli, skąd ona zna ich imiona, ale to nie było ważne. Bali się, bali się małej dziewczynki, a raczej małej strasznej dziewczynki. Milczeli przez minutę, a potem zaczęli uciekać.
- Chłopcy są głupi. - Mia usłyszała za swoimi plecami cieniutki głosik i odwróciła się w stronę Belli.
- Co racja, to racja. - Blondynka przyznała i uśmiechnęła się do pięciolatki.
- Idę po tych idiotów. - Mała dziewczynka pobiegła w stronę chłopaków, ukrywających się w krzakach. Bella zaczęła się na nich wydzierać, James ziewnął z znudzenia i dostał kopniaka w kostkę, Kendall zaczął się wykłócać i w końcu Carlos ulegnął i wszyscy czterej chłopcy wrócili do Mii z głupimi uśmiechami na twarzy.
- Chciałam z wami pograć w baseball, ale nie to nie! - Mia się obraziła, a chłopcy zdziwili.
- Już się bałem, że chcesz się bawić lalkami... - Westchnął Logan, a Mia spojrzała na niego, jak na kretyna.
- Ja pierdzielę... Za kogo ty mnie masz? Lalki sa głupie!
- Nie! Nie będę grał z dziewczyną! - James protestował. Chłopcy się z nim zgodzili. Granie z ośmioletnią dziewczynką wydawało im się głupie.
- Czyli jednak się boicie. - Westchnęła ośmiolatka.
- Ależ skąd?! Dawaj! - Kendall przyjął wyzwanie i poszli po kije i rękawice.
- Jest, jeszcze śpi, ale i tak miałam go obudzić. Wejdź. – Powiedziała kobieta wpuszczając dwunastolatka do mieszkania. Carlos poczuł ten dziwny zapach panujący w tym domu.
Owszem, każdy dom miał taki swój własny zapach, ale ten był naprawdę dziwny. Chłopak jednak to zignorował i poszedł do pokoju Logana.
- Obudź się leniu! – Carlos wskoczył na bruneta i zaczął go przygniatać swoim ciałem.
- Carlos, idioto! Zostaw mnie w spokoju! – Krzyczał Logan. Carlos go puścił i zadowolony z siebie opuścił pokój kolegi i usadowił się w jego kuchni. Matka Logana zaczęła się szykować, bo musiała gdzieś wyjść, jak i drugi rodzic Hendersona. Kiedy Logan przyszedł do Carlosa, zaczęli rozmawiać, a Logan zaczął robić sobie śniadanie.
- Pa chłopcy, my wychodzimy. Wrócimy jutro rano. – Powiedziała matka Logana i rodzice chłopaka zniknęli za drzwiami. Carlosa nie zdziwiła ta sytuacja. Każdy z jego przyjaciół miał trudną sytuację w domu i w każdym przypadku wina leżała po stronie rodziców. Chłopcy wyszli z domu i poszli na przystanek autobusowy. Był tam już James, wyglądał na zdenerwowanego.
- Siema, co jest? – Zapytał Logan.
- Moi głupi rodzice znów zaczęli się kłócić, a potem mi się oberwało. Jak zawsze… - Szatyn westchnął i po chwili sobie o czymś przypomniał. – Co ja tu w ogóle robię? Przecież zaczynam o jedenastej!
- Ja też, ale nie mam gdzie iść. – Rzekł Carlos, reszta tylko pokiwała głowami. – Czekamy na Kendalla i idziemy do kina?
- Dobra, ale wiesz, że on przyjdzie… - Logan nie dokończył, bo Schmidt się pojawił.
- Kto przyjdzie? – Zapytał, ale nie dostał odpowiedzi. Pozostali chłopcy parzyli na niego zszokowani. – Mam coś na twarzy?
- Co ci się stało? – Spytał Logan. Kendall najpierw nie zrozumiał o co chodzi, ale potem sobie przypomniał o wielkiej śliwie na oku.
- Siostra się wkurzyła i rzuciła we mnie zabawką. – Wytłumaczył blondyn. Chłopaki zrozumieli, małe dzieci są po prosu straszne.
Cała czwórka ruszyła, ku zobaczeniu nowego filmu Pixara „Potwory i Spółka”. Doszli pod kino, ale było zamknięte. Otwierali dopiero o dziesiątej, a było pół godziny po szóstej. James się zdenerwował i kopnął kamień, leżący na chodniku. Kamyk się turlał, aż w końcu przestał u stóp ośmioletniej Mii. Wtedy miała blond włosy, strasznie bladą cerę i czasami przyprawiała ludzi o gęsią skórkę. Mnóstwo osób bało się tej dziewczynki, nawet ci co mówili, że wszystkie dzieci to aniołki i trzeba do nich podchodzić z wielką ostrożnością. Czwórka przyjaciół patrzyli przestraszeni na Mię, mogła zaraz zamienić ich w ten kamyczek lub zamordować, a zwłoki schować daleko za oceanem. Nic takiego się jednak nie wydarzyło. Mia się po prostu do nich uśmiechnęła.
- Boicie się? – Zapytała, a tamci dalej stali, jak sparaliżowani, co zirytowało dziewczynkę. – Jak się któryś z was w tej chwili nie odezwie, to was zamorduję i sprzedam wasze ciała rosyjskiemu gangowi.
- My… My… James! – Carlos spanikował i schował się za wyższym chłopcem.
- C-czego chcesz? – Wyjąkał James. Czuł, że to dzisiaj nadejdzie dzień jego śmierci.
- Pobawić się. – Odpowiedziała blondynka. – A więc Kendallu, Jamesie, Loganie i Carlosie, pobawicie się ze mną? – Zupełnie nie wiedzieli, skąd ona zna ich imiona, ale to nie było ważne. Bali się, bali się małej dziewczynki, a raczej małej strasznej dziewczynki. Milczeli przez minutę, a potem zaczęli uciekać.
- Chłopcy są głupi. - Mia usłyszała za swoimi plecami cieniutki głosik i odwróciła się w stronę Belli.
- Co racja, to racja. - Blondynka przyznała i uśmiechnęła się do pięciolatki.
- Idę po tych idiotów. - Mała dziewczynka pobiegła w stronę chłopaków, ukrywających się w krzakach. Bella zaczęła się na nich wydzierać, James ziewnął z znudzenia i dostał kopniaka w kostkę, Kendall zaczął się wykłócać i w końcu Carlos ulegnął i wszyscy czterej chłopcy wrócili do Mii z głupimi uśmiechami na twarzy.
- Chciałam z wami pograć w baseball, ale nie to nie! - Mia się obraziła, a chłopcy zdziwili.
- Już się bałem, że chcesz się bawić lalkami... - Westchnął Logan, a Mia spojrzała na niego, jak na kretyna.
- Ja pierdzielę... Za kogo ty mnie masz? Lalki sa głupie!
- Nie! Nie będę grał z dziewczyną! - James protestował. Chłopcy się z nim zgodzili. Granie z ośmioletnią dziewczynką wydawało im się głupie.
- Czyli jednak się boicie. - Westchnęła ośmiolatka.
- Ależ skąd?! Dawaj! - Kendall przyjął wyzwanie i poszli po kije i rękawice.
Carlos był atakującym,
podczas gdy Mia była broniącym. Dziewczyna miała wielki kij w ręce, chyba
większy od niej samej. Latynos przygotowywał się na rzut piłką. Musiał zdobyć
punkty. Pierwszy rzut Mii i Carlosowi nie udało się odbić.
- Strajk! - Krzyknęła Bella, a chłopaki zaczęli się martwić. Mia była dobra w te klocki.
Znów dziewczynka rzuciła i Carlos nie odbił.
- Strajk! - Kolejny krzyk pięciolatki. Carlos musiał odbić lub wszystko stracone. On był najlepszym pałkarzem w całej szkole! Mia znów rzuciła i kolejny strajk.
- Wypadasz! - Bella znów krzyknęła.
- Strajk! - Krzyknęła Bella, a chłopaki zaczęli się martwić. Mia była dobra w te klocki.
Znów dziewczynka rzuciła i Carlos nie odbił.
- Strajk! - Kolejny krzyk pięciolatki. Carlos musiał odbić lub wszystko stracone. On był najlepszym pałkarzem w całej szkole! Mia znów rzuciła i kolejny strajk.
- Wypadasz! - Bella znów krzyknęła.
- Kurwa! - Carlos klnął. -
Kendall, wchodzisz.
I sytuacja się powtórzyła, tak samo z Jamesem i Loganem. Próbowali nawet wcisnąć Mię na atak, ale zawsze udawało jej się złapać piłkę. W końcu przestali grać, bo Mia musiała iść do szkoły. Chłopcy odprowadzili Bellę do domu, dostając opieprz od pani Evans, ale się tym nie przejęli.
I sytuacja się powtórzyła, tak samo z Jamesem i Loganem. Próbowali nawet wcisnąć Mię na atak, ale zawsze udawało jej się złapać piłkę. W końcu przestali grać, bo Mia musiała iść do szkoły. Chłopcy odprowadzili Bellę do domu, dostając opieprz od pani Evans, ale się tym nie przejęli.
Kolejna lekcja. James chodził na historię razem z Kendallem, więc nie mogli się nudzić. Pan Robinson gadał coś o wojnach i kulturze Ameryki, ale kogo to obchodziło?
- Jezu, skończ pierdolić łysolu... - Kendall powiedział na głos, a nauczyciel obrócił się w jego stronę.
- Co powiedziałeś? - Pan
Robinson się wściekł, a Kendall patrzył na niego bez najmniejszego
zainteresowania.
- To co słyszałeś, łysolu. A jak nie słyszałeś to radzę iść do laryngologa. - Cała klasa wybuchnęła śmiechem, a nauczyciel poczerwieniał ze złości.
- Haha! Kendall dojebał! - Krzyknął James, tym razem nauczyciel spojrzał na Jamesa.
- Chcesz coś dodać, panie Maslow? - Nauczyciel spytał.
- Tak, drzesz mordę przez czterdzieści pięć minut, nikt cię nie słucha, pierdolisz bez sensu i potem masz pretensje!
- To co słyszałeś, łysolu. A jak nie słyszałeś to radzę iść do laryngologa. - Cała klasa wybuchnęła śmiechem, a nauczyciel poczerwieniał ze złości.
- Haha! Kendall dojebał! - Krzyknął James, tym razem nauczyciel spojrzał na Jamesa.
- Chcesz coś dodać, panie Maslow? - Nauczyciel spytał.
- Tak, drzesz mordę przez czterdzieści pięć minut, nikt cię nie słucha, pierdolisz bez sensu i potem masz pretensje!
- Wy dwaj. – Wskazał na Kendalla i Jamesa. – Do dyrektora. – Chłopcy
podnieśli swoje plecaki i ruszyli do gabinetu dyrektora z dumnymi uśmiechami na
twarzach. Logan już tam na nich czekał. Siedział tam za to, że pyskował do
nauczycielki matematyki. Chłopcy gadali ze sobą, bo sekretarka miała „sprawę”
do dyrektora. W między czasie dołączył do nich Carlos, który poproszony o
podejście do tablicy narysował na niej wielkiego penisa.
- O! Kogo ja tu widzę, moich czterech ulubionych uczniów. –
Zironizował dyrektor. Sekretarka właśnie wyszła z jego gabinetu, zapinając
koszulę. Kendall przy okazji złapał ją za tyłek. Chłopcy weszli do gabinetu
dyrektora.
- I co ja mam z wami zrobić? – Zapytał dyrektor, kładąc bezwładnie ręce na biurku.
- I co ja mam z wami zrobić? – Zapytał dyrektor, kładąc bezwładnie ręce na biurku.
- Nic. Po co toczyć sprawę? – Odezwał się jako pierwszy Logan. –
Ja wybaczę pani MacDonald, dostanie rozgrzeszenie, to dobra kobieta, po prostu
popełniła błąd wysyłając mnie tutaj, zamiast sama się przyznać do nie nadawania
się do bycia nauczycielem. – Wytłumaczył. Dyrektor spojrzał na bruneta z
litością.
- Bardzo się cieszę Logan, że jesteś taki łaskawy dla pani MacDonald, ale to nie wystarcza. Zostaniecie po lekcjach w kozie. – Chłopcy jęknęli. Nie chciało im się! Ale musieli.
- Dobrze! I tak zostanę bezrobotnym. - Zapewnił dyrektora Logan.
- Zostań sobie kim chcesz i tak pójdziesz do kozy. I przez dwie następne soboty widzę was tutaj, rozumiemy się?
- Jak chce pan jutro mieć penisa na czole, to tak. Rozumiemy się. - Odpowiedział Carlos i chłopcy zniknęli za drzwiami.
- Bardzo się cieszę Logan, że jesteś taki łaskawy dla pani MacDonald, ale to nie wystarcza. Zostaniecie po lekcjach w kozie. – Chłopcy jęknęli. Nie chciało im się! Ale musieli.
- Dobrze! I tak zostanę bezrobotnym. - Zapewnił dyrektora Logan.
- Zostań sobie kim chcesz i tak pójdziesz do kozy. I przez dwie następne soboty widzę was tutaj, rozumiemy się?
- Jak chce pan jutro mieć penisa na czole, to tak. Rozumiemy się. - Odpowiedział Carlos i chłopcy zniknęli za drzwiami.
^*^
Uh... Nie wiem od czego zacząć. Zayn z One Direction odszedł od zespołu i rozpaczam. Nie wierzę w to po prostu. 1D bez Zayna to nie to samo. Cóż... Nieważne. Mam do Was pytanie: Rozdziały z przeszłością powinny być co pięć czy dziesięć rozdziałów?Taki długi rozdział mi wyszedł i to chyba dobrze, prawda? Zastanówcie się nad tym rozdziałem, pokombinujcie, bo ten Blog głównie będzie się skupiał na przeszłości bohaterów i ich rodzicach. Teraz wstawię uśmiechnętą minkę, ale jestem przygnębiona... Zayn odszedł.
Uśmiechnięta minka:
:D
?
OdpowiedzUsuńZayn nie odszedł, tylko się uwolnił :P
UsuńCo do rozdziału to właśnie zastanawiałam się skąd ta retrospekcja w przeszłość. Czyżbym przegapiła coś z poprzedniego rozdziału? Ale nieee, potem było ok. Chłoaki przez całe życie głupi są i chy tak zostenie :Pba
weeee połowa koma mi się jakoś tak zapisała, więc dokańczam.
UsuńKurde.... już nie pamiętam co chciałam napisać! Aaaa. A! No jasne, że co pięć :P Super rozdział
!
OdpowiedzUsuńPoproszę co 5 rozdziałów :) Jak mam mieć taką bekę to jak najczęściej ^^
OdpowiedzUsuńCi chłopcy to takie cwaniaki a boja sie małej dziewczynki. Mia była straszna:) Serio droga pani sekretako?? ta"sprawa" nie mogła zaczekać? A moze to pan dyrektor nalegał bo akurat mu stanął?? :D
Współczuję Ci odejścia Zayna. Biedny fandom wasz. :*
Rozdział genialny! Bardzo mi sie podobał. Chce kolejny już :)
Taki retrospekcyjny ten rozdział. Cały od deski do deski napisany pochyłą czcionką. Nawet mi się podobało. I trochę się dowiedziałam. Na przykład, ze Carlos klnie publicznie. Rozdział świetny! Czekam na nn! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńA fanką 1d nie jestem, ale ponieważ Ty jesteś (chyba), to jest mi trochę przykro.
Nadrobiłam wszystko! Wow, genialnie piszesz. Chłopcy tacy odważni na lekcjach :) takie cwaniaki ale i tak Carlos tym penisem na tablicy przebił ich wszystkich! Już myślałam że ta mała Mii ich zabije hahah :) czekam na next + biedne, współczuje odejacia Zayna...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńJAK JA TO KURWA USUNĘŁAM?! ZABIERZCIE MI TELEFON, BO CO CHWILA MI SIĘ USUWAJĄ KOMENTARZE -.-" Przez przypadek klikam i BUM..
UsuńHeh spokojnie Bunny, mnie się co po chwilę usuwają obserwowane blogi xd
Usuń